PublicystykaRodzina 500+ - najważniejsze wydarzenie 2016 roku w Polsce

Rodzina 500+ - najważniejsze wydarzenie 2016 roku w Polsce

Nie wiadomo jeszcze czy 500+ zwiększy liczbę rodzących się dzieci. Raczej nie wystarczy też PiS-owi do wygrania kolejnych wyborów, jeśli rząd polegnie na innych frontach. Jednak w wymiarze społecznym, etycznym i również ekonomicznym, to niewątpliwie wielki sukces, dzięki któremu mamy szansę stworzyć najlepsze pokolenie w historii Polski i zapewnić społeczeństwu skok cywilizacyjny. Projekt, uznawany przez jego przeciwników za zwykłe rozdawnictwo, to w rzeczywistości chyba pierwsza w III RP długoterminowa inwestycja zakładająca planowanie z kilkudziesięcioletnim wyprzedzeniem. Ale jest też ryzyko, że przyniesie katastrofalny w skutkach drenaż mózgów na ogromny kredyt.

Rodzina 500+ - najważniejsze wydarzenie 2016 roku w Polsce
Źródło zdjęć: © East News | Jacek Domiński
Marcin Bartnicki

We wszystkich miejscach na świecie i we wszystkich kulturach nowo narodzone dzieci mają średnio taki sam potencjał genetyczny na rozwinięcie wysokiej inteligencji, a odsetek potencjalnych geniuszy jest również identyczny - mówi jedno z podstawowych założeń psychologii ewolucyjnej. Według tej hipotezy, przyjmowanej już niemal powszechnie za aksjomat, ostatnie 200 tys. lat, w czasie których nasz gatunek rozdzielił się zasiedlając wszystkie zakątki świata, to zbyt krótki okres, aby wykształcić zmiany genetyczne powodujące znaczące różnice w potencjale intelektualnym.

Przyszły noblista może urodzić się w Chinach, Argentynie czy Wielkiej Brytanii z takim samym prawdopodobieństwem - oczywiście proporcjonalnie do wielkości populacji. Tak jest w momencie narodzenia dziecka, później równość się kończy.

Zmarnowane talenty

To samo założenie dotyczy również różnych regionów Polski i klas społecznych. Inteligencja jest dziedziczona w niewielkim stopniu, więc nowe talenty mogą pojawiać się w bardzo różnych rodzinach. Jednak potencjalny geniusz lub ponadprzeciętnie utalentowany młody człowiek ma duże szanse na rozwinięcie swoich zdolności, jeśli urodzi się w bogatej warszawskiej rodzinie i znacznie mniejsze, jeśli jego rodzicami są ubodzy rolnicy z Podlasia.

Nie jest to zaskakujące odkrycie. Pisali o tym XIX-wieczni pozytywiści, a na gruncie socjologii kilkadziesiąt lat temu precyzyjnie wykazał to Pierre Bourdieu. Podobne, liczne badania powtarzane również w Polsce przez kolejne dekady (jedno z takich badań miałem okazję współtworzyć), dają ten sam wynik. Dzieci bogatszych i lepiej wykształconych rodziców mają lepsze rezultaty w nauce i przewyższają swoich biedniejszych rówieśników we właściwie wszystkich kompetencjach społecznych - od umiejętności znalezienia informacji, po pisanie CV już po zakończeniu nauki. Tak jest na każdym etapie edukacji - od szkoły podstawowej po studia, zarówno w najbardziej prestiżowych uczelniach wyższych, jak i w szkołach zawodowych czy na kursach organizowanych przez OHP. Dotyczy to oczywiście średnich wyników dla każdej z grup, wielu zdeterminowanych utalentowanych młodych ludzi jest w stanie wybić się z trudniejszych środowisk, nie jest to jednak proste i często się nie udaje.

W ten sposób system edukacji wspomaga reprodukowanie klas społecznych. Od pięknych rodzinnych tradycji, po kulturę ubóstwa. Nie znaleziono jak dotąd sposobu na zatrzymanie tego procesu, ale można ograniczać jego negatywne skutki dając biedniejszym dzieciom szansę na dobry start w dorosłość i przerwać w ten sposób dziedziczenie biedy, przynajmniej w niektórych przypadkach.

Jak to zrobić?

Program 500+ nie wyciągnie wszystkich z biedy. Same pieniądze to za mało, trzeba jeszcze wiedzieć, jak ich użyć, a tego wielu rodziców już się nie nauczy. Największą pracę muszą wykonać same dzieci, m.in. ucząc się od rówieśników i powtarzając (nie zawsze dobre) wzorce. Niestety, wejście w miejsca wcześniej trudno dostępne dla biedniejszych, spotkało się z ostrą reakcją mniej wrażliwych i nie rozumiejących procesów społecznych obywateli.

W 2016 r. przeczytaliśmy alarmujące artykuły o tym, że rodzice kupują za 500+ tablety dla dzieci. Z kolei "Newsweek" "odkrył", że wielu biedniejszych rodziców po raz pierwszy pokazało swoim synom i córkom morze. Tygodnik nazwał te ważne dla wielu rodzin wydarzenia "najazdem Hunów". Bo prawo do tabletu i wakacji ma tylko dziecko dziennikarza z Warszawy, reszta powinna zbierać truskawki. Problem w tym, że wykonywanie prostych prac w rolnictwie za 5 zł na godzinę nie jest najkrótszą drogą do nagrody Nobla. A prestiżowych nagród brakuje Polsce bardziej niż taniej siły roboczej.

Oczywiście nie ma prostego przepisu na zrobienie z dziecka noblisty. Wykorzystanie państwowej dotacji na kursy programowania na pewno pozwoli na zdobycie przydatnych umiejętności, ale samo w sobie raczej nie wystarczy. Dziecko może okazać się talentem sportowym, muzycznym, a żeby poruszać się w nowoczesnej europie będzie potrzebowało również wielu kompetencji kulturowych, których nie zdobędzie w swoich rodzinach. Może wyjazd na zagraniczną wycieczkę zachęci je do nauki języków obcych, a może zamiast precyzyjnej znajomości procesu mitozy w przyszłej pracy bardziej przyda mu się umiejętność zebrania tysiąca lajków na fejsie?

Dlatego, jeśli jesteś rodzicem korzystającym z 500+ i kupiłeś swojemu dziecku w prezencie tabletu lub nowy telefon, a na ferie zamierzasz wysłać je dzięki państwowej dotacji na wycieczkę w góry z rówieśnikami, nie obawiaj się, że twój potomek wrzuci swoje selfie na Instagrama, a jakaś dziennikarka zrobi z tego aferę. W ten sposób dzieci zdobywają kapitał kulturowy niezbędny do funkcjonowania w społeczeństwie. A tym kapitałem jest dziś nie tylko wiedza i umiejętność odpowiedniego zachowania się w restauracji, ale także zdobywanie popularności w sieci i znajomość atrakcji turystycznych.

Dzieci z biedniejszych lub średnio zamożnych rodzin, które będą mogły wyjść do kina, restauracji i wyjechać do Francji, będą w mniejszym stopniu różniły się od swoich bogatszych rówieśników. To szansa na zbudowanie bardziej egalitarnego, a może nawet mniej skłóconego społeczeństwa przyszłości.

Skorzystamy na tym wszyscy. Dlatego jeśli z kolei jesteś rodzicem, który nie odczuwa różnicy w miesięcznym budżecie po wprowadzeniu 500+ i drażni cię wejście Polski B do miejsc, w których dotąd jej nie spotykałeś, zastanów się, co to oznacza dla następnego pokolenia. Jeśli w 2017 r. jakiś rodzic z niskim kapitałem kulturowym będzie słuchał na plaży obok ciebie Gangu Albanii, zrób coś dla Polski, wytrzymaj i po prostu włącz coś lepszego. Może mu się spodoba i wychowa potomków z lepszym gustem muzycznym?

Co z tego będziemy mieli?

500+ zmniejsza skrajne ubóstwo wśród dzieci o 94 proc. Liczba ubogich niepełnoletnich spadnie o pół miliona - wynika z raportu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu. Również współczynnik Giniego, wskazujący skalę nierówności społecznych, zbliża nas do światowej czołówki. Tylko te fakty wystarczą, aby uznać program za najważniejsze wydarzenie w Polsce w 2016 r., a w dziedzinie zmian społecznych i polityki społecznej, może nawet za najważniejszą reformę od czasu transformacji ustrojowej. Rezultaty w wymiarze etycznym powinny zachwycić również wszystkich, którym zależy na pomocy ubogim.

Negatywne oceny programu skupiały się przede wszystkim na wysokich kosztach dla budżetu - 17 mld zł w 2016 i 23 mld w 2017 r. To rzeczywiście drogi program socjalny i również pewna forma kupowania głosów biedniejszych wyborców (chociaż sondaże nie wskazują poparcia dla PiS wyraźnie wyższego niż przed wyborami). Tymczasem największym sukcesem programu w perspektywie kilkudziesięciu lat może być jego wymiar ekonomiczny.

Potencjał intelektualny i zawodowy dużej części każdego pokolenia jest marnowany wyłącznie dlatego, że rodzice nie są w stanie zapewnić dzieciom dobrych warunków rozwoju, z kolei młodzi dorośli muszą szybko zacząć zarabiać na własne utrzymanie. Dlatego zamiast solidnej edukacji i pracy nad sobą wybierają słabszą prywatną uczelnię lub studia zaoczne, albo po prostu rezygnują z edukacji i emigrują za granicę.

Tania siła robocza, jak również specjaliści eksportowani na Zachód, to organy, które nasz społeczny organizm stracił być może na zawsze. Jeśli chcemy pełnić w świecie funkcję gospodarki opartej na wiedzy, zamiast być dawcą organów, nie możemy marnować potencjału kolejnego pokolenia.

To, jak polska gospodarka będzie wyglądała za 30 lat w niewielkim stopniu zależy od liczby kilometrów zbudowanych autostrad czy zakupionych szybkich pociągów. Gospodarkę przyszłości będą tworzyli genialni innowatorzy z zespołami świetnie wykształconych, dostępnych od ręki fachowców. Nie kupimy ich we Włoszech jak Pendolino. Wystarczy nie zmarnować talentów rodzących się w tej chwili, a będziemy mieli szanse zbudować państwo, w którym można stworzyć następcę Facebooka i dostać Nobla nie tylko w dziedzinie literatury.

Drenaż mózgów na kredyt

Jeśli projektowi 500+ nie będzie towarzyszył kompleksowy program reform kontynuowany przez kilka kolejnych rządów, nowe pokolenie - być może najlepsze w historii - przyniesie wiele korzyści lepiej zarządzanym krajom. Najlepsi wyjadą za granicę, a pozostali będą składali telewizory na taśmie w fabryce zagranicznego koncernu. Po prostu zafundujemy za ogromny kredyt nowy lepszy pakiet pracowników, którzy wyemigrują i zapłacą podatki na Zachodzie.

Aby za 20-30 lat Polacy nie chcieli wyjeżdżać, rozwój musi odbywać się na kilku poziomach. Sam wzrost PKB i 500+ nie wystarczą. Oprócz dość oczywistych warunków materialnych, możliwości rozwoju i satysfakcjonującego zatrudnienia, musi to być również silna tożsamość. Obywatelska - jak chce lewica, narodowa tworzona przez prawicę czy lokalna, którą promują często apolityczne ruchy miejskie. Albo po prostu poczucie dumy z dziedzictwa i wspólnych osiągnięć. W Polsce musi znaleźć się miejsce dla budowania wszystkich tych tożsamości. Tylko łącząc te elementy możemy dokonać skoku cywilizacyjnego. 500+ może być jego znakomitym początkiem.

Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)