Rodzice zabronili dzieciom jechać do szkoły
Przed godz. 8 szkolny autobus zajechał wczoraj, jak zwykle, do Pogorzałej Wsi. Jednak nie wsiadło do niego ani jedno z 45 dzieci, które na co dzień dojeżdżają do podstawówki i gimnazjum w Miłoradzu. Rodzice zatrzymali je w domach na znak protestu przeciwko dziurawym drogom w ich miejscowości.
06.06.2006 | aktual.: 06.06.2006 08:23
Boimy się o bezpieczeństwo naszych dzieci, dlatego nie będziemy ich puszczać do szkoły. Autobus mija się z ciężarówkami "na styk", a co będzie, jak koło samochodu wpadnie w dziurę i naczepa zawadzi o gimbusa? Nie chcemy dopuścić do takiej tragedii, jak w Gardei pod Kwidzynem - tak rodzice z Pogorzałej Wsi tłumaczą powody protestu. - To rzeczywiście jest droga przez mękę - przyznaje Piotr Krzyżanowski, kierowca szkolnego autobusu, który codziennie pokonuje trasę Pogorzała Wieś - Miłoradz.
Choć decyzja o pozostaniu dzieciaków w domach zapadła w piątkowy wieczór, w szkołach do ostatniej chwili wypatrywano uczniów z Pogorzałej Wsi. - Żaden z 15 tamtejszych gimnazjalistów się nie zjawił. Rozmawiałem z rodzicami, ale nie dali się przekonać, by dzieci przyjechały na lekcje - mówi Krzysztof Żołędziewski, dyrektor Gimnazjum w Miłoradzu. Do podstawówki nie dojechało 30 dzieci. - Wszyscy mają zapewnioną opiekę.
Przebywają w świetlicy, mają możliwość nauki angielskiego, bo jedna z opiekujących się nimi osób zna ten język - zapewnia Tadeusz Milarski, mieszkaniec Pogorzałej Wsi. Rodzice zapowiedzieli, że te ,wagary" potrwają do środy. Postawili bowiem ultimatum malborskiemu staroście: albo natychmiast dziury w drodze do Miłoradza zostaną zalepione, albo zaostrzą formę protestu. - Ogłosiliśmy już przetarg na remonty cząstkowe dróg, także tych w Pogorzałej Wsi.
Prace rozpoczną się najwcześniej po 10 lipca - tłumaczy Waldemar Konopka, starosta malborski. Sprawą nieobecności dzieci na lekcjach zainteresowały się już władze oświatowe. Dzisiaj na godz. 18 w Pogorzałej Wsi wizytę zapowiedział przedstawiciel kuratorium. - Mogę tylko prosić rodziców, by nie zatrzymywali dzieci w domach, zwłaszcza w tak gorącym okresie przed zakończeniem roku szkolnego - mówi Stanisław Sumowski, dyrektor Delegatury Kuratorium Oświaty w Tczewie.
Anna Szade