Rodzice nie wierzą, że szkoła uczy angielskiego
W podstawówkach zrobiło się nerwowo: nauczyciele straszą nowym testem, który MEN wprowadziło na koniec szkoły. Rodzice wykupują dodatkowe kursy języków obcych, bo nie wierzą, że szkolne lekcje wystarczą - pisze "Metro".
Szóstoklasiści rozwiązują próbne testy, których nowością jest egzamin z języka obcego, a pedagodzy powtarzają, że wyniki nie są za dobre. Niektóre szkoły dołożyły więc godziny na zajęcia przygotowawcze.
I choć eksperci CKE zapewniają, że do zdania sprawdzianu wystarczy szkolna wiedza, to część rodziców nie dowierza i płaci za dodatkowe lekcje.
Jak ustaliło "Metro" w szkołach językowych, słabsi uczniowie wybierają raczej indywidualne lekcje, a kursy przygotowawcze - głównie ci dobrzy i bardzo dobrzy. A często prócz tego chodzą na oddzielny, regularny kurs języka.
Wynikami testu nie muszą się przejmować uczniowie, którzy chcą kontynuować naukę w rejonowym gimnazjum. Ale już szkoła z rozszerzonym językiem czy klasą dwujęzyczną weźmie je pod uwagę, a rywalizacja jest tu ogromna - publicznych gimnazjów, które prowadzą dwujęzyczne klasy, jest tylko 51 na ok. 6 tys. wszystkich - zauważa gazeta.