Robią sobie nagie zdjęcia i dedykują je... chińskim władzom
Nietypowo, bo za pomocą nagich zdjęć, wspierają w internecie Ai Weiweia jego zwolennicy. Chiński artysta i dysydent przed kilkoma dniami został objęty policyjnym śledztwem w sprawie rzekomego rozpowszechniania pornografii - podała BBC na stronie internetowej.
22.11.2011 16:43
Na kampanię "Posłuchaj, chiński rządzie: nagość to nie pornografia" składają się setki zdjęć zwolenników artysty, którzy uważają, że toczące się w jego sprawie śledztwo jest umotywowane politycznie.
Są to zdjęcia osób szczupłych i tęgich, młodych i starych; w stroju adamowym lub częściowo zakryte; pozujące na plaży, w domowym zaciszu lub w fotomontażu na placu Tiananmen; jest też m.in. akt mężczyzny pozującego na słynnego "Myśliciela" Auguste'a Rodina.
Policja zainteresowała się starymi zdjęciami, na których Ai pozuje nago. Jej zdaniem fotografie mogą kwalifikować się jako pornografia.
Ai Weiwei naraził się władzom, nazywając chińskich przywódców "gangsterami". Prowadził też kampanię społeczną, która miała zmusić rząd do opublikowania pełnej liczby ofiar trzęsienia ziemi w Syczuanie w 2008 r.
Ai Weiwei był przetrzymywany w tym roku przez niemal trzy miesiące w nieujawnionym miejscu; nie postawiono mu wówczas żadnych zarzutów.
Decyzją władz podatkowych miał zapłacić ponad 15 milionów juanów (1,7 mln euro) zaległych podatków wraz z grzywną. Dzięki międzynarodowemu wsparciu zgromadził od początku listopada równowartość 1,4 mln dolarów. Chińskie media zaczęły wtedy sugerować, że może zostać oskarżony o nielegalne gromadzenie funduszy.
Jest m.in. współtwórcą narodowego stadionu w Pekinie, zwanego Ptasim Gniazdem. Zajmuje się rzeźbą, architekturą, fotografią i filmem, tworzy instalacje.