PublicystykaRobert Biedroń – kokietowanie bez końca prowadzi w przepaść

Robert Biedroń – kokietowanie bez końca prowadzi w przepaść

"Nie planuję", "dementuję", "zostaję w Słupsku" – im bardziej Robert Biedroń podkreśla, że nie aspiruje do objęcia urzędu prezydenta RP, tym w sondażach jest mocniejszy. Nie może tego nie dostrzegać. Pozostaje pytanie: kiedy przestanie się krygować i zrzuci maskę obojętności.

Robert Biedroń – kokietowanie bez końca prowadzi w przepaść
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Dawid Chalimoniuk
Paweł Wiejas

17.04.2018 | aktual.: 17.04.2018 13:39

Andrzej Duda – 36 procent, Donald Tusk – 26, Robert Biedroń – 19 – tak w sondażu Instytutu Badań Pollster dla "Super Expressu" wygląda pierwsza trójka polityków, których Polacy widzieliby w roli głowy państwa. Daleko w tyle pozostaje Paweł Kukiz (7 proc.), a przewodniczącą Nowoczesnej Katarzynę Lubnauer (3 proc.) i szefa PSL Władysława Kosiniaka–Kamysza (2 proc.) wyprzedza nawet nowicjuszka Monika Jaruzelska (4 proc.). W sondażu próżno szukać nazwiska Grzegorza Schetyny.
I to najlepiej pokazuje "siłę" liderów opozycji.

Korespondencyjny pojedynek Duda-Tusk budzi zrozumiałe emocje. Jest on sprowadzany – w zależności od perspektywy - do walki pomiędzy siłami dobra i zła lub zła i dobra. Jeśli to pomiędzy tymi dwoma politykami miałaby się rozegrać walka, to Polacy otrzymają w pakiecie odwieczny konflikt: PiS-PO.

SLD nie będzie czekać wiecznie

W cieniu rywalizacji Andrzeja Dudy z szefem Rady Europejskiej rośnie jednak w siłę ten trzeci - Robert Biedroń. A jego ustawiczne zapewnienia o tym, że nie jest zainteresowany najwyższym urzędem w państwie, można włożyć między bajki.

Obraz
© WP.PL | WP.PL

Jak na kogoś, kto nie aspiruje do roli prezydenta RP, Biedroń jest zaskakująco aktywny na scenie krajowej. Pomijając już cykliczne występy w stacjach informacyjnych, spotyka się z mieszkańcami innych niż Słupsk miast. Podgrzewa umiejętnie zainteresowanie swoją osobą.
Mógł sobie pozwolić na samodzielne harce, dopóki w sondażach nie istniało SLD. Partia była sponiewierana – nie dostała się do parlamentu, do dziś zbiera smutne żniwo wystawienia w wyborach prezydenckich Magdaleny Ogórek. Pani doktor zrobiła wiele, aby ośmieszyć sojusz nie tylko w kampanii, ale i po niej.

Teraz SLD okrzepło, otrząsnęło się z szoku i w sondażach wyrasta na trzecią polityczną siłę. Jeszcze obecnie Robert Biedroń mógłby prawdopodobnie liczyć na poparcie Sojuszu. Gdy trwały spekulacje o jego ewentualnym starcie w wyborach na prezydenta Warszawy, Włodzimierz Czarzasty zapowiadał w marcu w RMF FM: "Powiem jednak jasno i precyzyjnie. Jeżeliby pan Robert Biedroń zdecydowałby się w najbliższym czasie na startowanie na prezydenta Warszawy, Sojusz Lewicy Demokratycznej by go poprał".

A co powie Czarzasty za miesiąc, dwa, za pół roku, gdy zobaczy, że trend wzrostowy jego partii trwa? Czy nie pomyśli, że Biedroń do niczego SLD już się nie przyda i nie zacznie szukać nowej twarzy, kogoś kto nie będzie tak niezależny jak facet rządzący pięknym miastem, ale tylko miastem, średniej wielkości na północy Polski?

Krótko: zacznie szukać Andrzeja Dudy lewicy.

Autobus nie będzie czekał wiecznie

Również wyborcy mogą się wreszcie znudzić kimś, kto nie wsłuchuje się w ich głos, a tylko czaruje w wystąpieniach wizją "Polski normalnej". Takiej bez partyjnych wojen i bez zajadłości przesłaniającej prawdziwy interes narodu. Takiej, której prezydent nie dzieli Polaków na swoich wyborców i tych, którzy na niego nie głosowali, a stara się reprezentować wszystkich bez względu na partyjne barwy.

Czekam więc z niecierpliwością na pierwszy sondaż prezydencki, w którym Robert Biedroń nie będzie kandydatem z łapanki, a zostanie w nim uwzględniony dlatego, że zadeklarował start. Jeśli tego szybko nie zrobi, to kiedyś wygrzebie z archiwum wyniki sondażu Instytutu Badań Pollster i będzie zadawał sobie pytanie: dlaczego nie podjąłem męskiej decyzji.

Wtedy dopiero zrozumie, że krygował się za długo i przespał przystanek z przesiadką na Krakowskie Przedmieście.

Zobacz także
Komentarze (0)