Rice albo Wolfowitz zamiast Busha
Doradczyni prezydenta Busha ds. bezpieczeństwa narodowego Condoleezza Rice i wiceminister obrony Paul Wolfowitz są uważani za głównych kandydatów na stanowisko sekretarza stanu, które po przyszłorocznych wyborach prezydenckich, nawet po wygranej Busha, miałby zwolnić Colin Powell.
04.08.2003 | aktual.: 04.08.2003 19:31
Wiadomość o spodziewanych roszadach personalnych w drugiej kadencji Busha - przy założeniu, że zostanie on ponownie wybrany na prezydenta - podał najpierw poniedziałkowy "Washington Post", a za nim wszystkie krajowe stacje telewizyjne.
Według waszyngtońskiego dziennika, "Condi" Rice jest naturalną faworytką, jeśli chodzi o stanowisko sekretarza stanu ze względu na długoletni staż w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego (przed objęciem jej kierownictwa pracowała tam jeszcze za rządów prezydenta Busha seniora) oraz doskonałe stosunki z prezydentem.
Kontrowersje wokół wykorzystywania przez Busha fałszywych informacji wywiadu o próbach zakupu przez Irak uranu w Afryce rzuciły cień na wiarygodność Rice. To właśnie jej bezpośredni podwładni naciskali na włączenie zarzutu o domniemanej transakcji do prezydenckiego orędzia o stanie państwa jako argumentu za wojną.
Bush jednak twardo stanął w jej obronie, kiedy w okresie ujawnienia skandalu media dopytywały go, czy nadal ma pełne zaufanie do swojej doradczyni.
Z drugiej strony, republikańscy stratedzy namawiają podobno Rice do ubiegania się w przyszłości o urząd gubernatora Kalifornii. Studiowała ona na tamtejszym prestiżowym uniwersytecie Stanforda, a w latach 90. była jego prorektorem.
Za kandydaturą Wolfowitza przemawiałby fakt, że jest on uważany za czołowego stratega administracji w zakresie polityki międzynarodowej i głównego architekta wojny z Irakiem.
Jako zastępca szefa Pentagonu Wolfowitz, podobnie jak jego przełożony Donald Rumsfeld i wiceprezydent Richard Cheney, należy do grupy "jastrzębi" w rządzie, mającej największy wpływ na prezydenta, zwłaszcza po atakach terrorystycznych 11 września 2001 r.
Nominacja Wolfowitza oznaczałaby zatem ujednolicenie linii administracji w polityce zagranicznej - uważa tak m.in. były doradca prezydenta Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego, Zbigniew Brzeziński.
Powell, emerytowany generał i były przewodniczący Kolegium Połączonych Sztabów, uchodzi za zwolennika łagodniejszego kursu. W czasie konfliktu z Irakiem naciskał na uzyskanie mandatu ONZ do inwazji i podzielał wątpliwości CIA co do dowodów posiadania przez reżim Saddama Husajna broni masowego rażenia.
Polityka Powella w Departamencie Stanu prowadzi do konfliktów z Pentagonem i biurem wiceprezydenta Cheneya. Sekretarz stanu bywał krytykowany m.in. za niepowodzenia dyplomacji USA w konflikcie bliskowschodnim w zeszłym roku i za nieuzyskanie przez Waszyngton rezolucji ONZ sankcjonującej wojnę z Irakiem.