Rezolucja ONZ umacnia pozycję rządu Alawiego w kraju i na świecie
Rezolucja przyjęta przez Radę Bezpieczeństwa ONZ umacnia międzynarodową pozycję nowego rządu irackiego w chwili gdy zabiega o akceptację w kraju i na świecie i zmaga się z brakiem bezpieczeństwa - pisał w środę korespondent Associated Press, Robert H. Reid.
Jednomyślne uchwalenie przez 15 krajów Rady rezolucji amerykańsko- brytyjskiej poprawianej cztery razy w ciągu dwóch tygodni nie usunie w mgnieniu oka zagrożeń ze strony terrorystów i partyzantów działających w Iraku.
Nie zapewni też zgody między różnorodnymi ugrupowaniami reprezentowanymi w powołanym pod egidą ONZ tymczasowym rządzie irackim, który 30 czerwca przejmuje suwerenną władzę na siedem miesięcy, do wyborów powszechnych przewidzianych na styczeń. Na przykład szyiccy i kurdyjscy członkowie rządu już teraz spierają się o to, ile autonomii dla poszczególnych irackich regionów powinna przewidywać konstytucja.
Jednak rezolucja daje rządowi legitymację międzynarodową, jakiej jego poprzedniczka, iracka Rada Zarządzająca, nigdy nie miała. To z całą pewnością pomoże przejściowemu rządowi kierowanemu przez Ijada Alawiego, faworyta Centralnej Agencji Wywiadowczej USA, i zmontowanemu wspólnie przez Amerykanów i ich irackich sprzymierzeńców przy udziale wysłannika ONZ Lakhdara Brahimiego, który otwarcie mówił o silnych naciskach Waszyngtonu w kwestii nominacji na czołowe stanowiska.
"Dla nas, Irakijczyków, znaczenie tej rezolucji polega na tym, że znika słowo okupacja, które moim zdaniem było główną przyczyną wielu trudności, jakie wynikły po wyzwoleniu" - powiedział we wtorek w Nowym Jorku iracki minister spraw zagranicznych Hosziar Zebari.
Aby uzyskać aprobatę Rady, Amerykanie i Brytyjczycy poczynili pewne ustępstwa. W szczególności zgodzili się, aby irackie siły bezpieczeństwa podlegały władzom irackim, a nie amerykańskiemu dowództwu sił wielostronnych, jak przewidywał pierwotny projekt rezolucji.
Notabene, podobne taktyczne ustępstwa zrobili Amerykanie także w Iraku - w Faludży, gdzie po miesiącu krwawych walk powierzyli odpowiedzialność za bezpieczeństwo miasta byłym oficerom armii Saddama Husajna, i w Nadżafie, gdzie zawarli rozejm z bojówkami "wyjętego spod prawa" radykalnego duchownego szyickiego Muktady al-Sadra.
Amerykanie zgodzili się też, aby mandat sił wielostronnych wygasł "po zakończeniu procesu politycznego", czyli z początkiem 2006 roku - albo wcześniej, jeśli poproszą o to Irakijczycy.
Legitymacja uzyskana od ONZ ułatwi rządowi Alawiego starania o poparcie ze strony bratnich rządów arabskich. Większość z nich trzymała Radę Zarządzającą na dystans, nie chcąc uchodzić w oczach swej opinii publicznej za sojuszników marionetki amerykańskiego okupanta.
Rządowi Alawiego będzie też łatwiej zabiegać o pomoc takich wielkich potęg jak Francja i Niemcy, które były przeciwne wojnie. Co prawda nie zanosi się na to, że któryś z tych krajów wyśle do Iraku swoje wojska, by odciążyć 138 tysięcy żołnierzy amerykańskich i 24 tysięcy żołnierzy partnerów koalicyjnych.
Mimo to wiele krajów, które nie kwapiły się do współpracy z kierowaną przez USA administracją okupacyjną, może teraz udzielić pomocy gospodarczej, fachowej i szkoleniowej, bo uzyskało partnera w postaci rządu suwerennego państwa, uznanego przez ONZ.
Prezydent Iraku Ghazi Jawer pierwszy spróbuje przeobrazić tę nową międzynarodową dobrą wolę w konkretne poparcie, gdy spotka się w środę na szczycie G-8 w Sea Island z prezydentem George'em W.Bushem i przywódcami pozostałych siedmiu potęg gospodarczych i politycznych.
Wszystko to spotka się z oddźwiękiem wśród Irakijczyków, którzy dzięki Internetowi i telewizji satelitarnej mają teraz lepszy kontakt ze światem niż w latach izolacji narzuconej im przez Saddama Husajna.
Uznanie międzynarodowe może nie wystarczyć do pozyskania takich fanatyków jak szyicki radykał Muktada al-Sadr lub nieznani z imienia i nazwiska dowódcy islamskiej partyzantki sunnickiej. Przemówi jednak do głębokiego poczucia dumy Irakijczyków i zapewne przysporzy punktów rządowi wśród milczącej większości, która pragnie położenia kresu przemocy, bezprawiu, jak również okupacji.