Rewolucyjny pomysł Napieralskiego. Polska jak USA?
Szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej - Grzegorz Napieralski - przedstawił w Tomaszowie Mazowieckim swój nowy pomysł. Zaproponował on stworzenie urzędu wiceprezydenta. Najbardziej znanym państwem, w którym on istnieje są USA.
Kandydata na ten urząd mianowałby prezydent. Wiceprezydent mógłby jednocześnie pełnić funkcję szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Dodatkowo wiceprezydent automatycznie obejmuje obowiązki głowy państwa w razie opróżnienia urzędu.
- Wybierzmy wiceprezydenta, wtedy nie będziemy w Europie narażać się na śmieszność - argumentował Napieralski. "Śmieszność" według Napieralskiego spowodowana jest faktem, iż w przeciągu miesiąca kilka osób pełniło obowiązki głowy państwa. Kuriozalna sytuacja osiągnęła apogeum dzisiaj (tj. 08.07), kiedy w przeciągu kilku godzin aż trzy osoby będą sprawowały to stanowisko.
Funkcja wiceprezydenta jest spotykana głównie w państwach działających na zasadach systemu prezydenckiego, czyli takiego gdzie urząd prezydenta jest jednocześnie szefem rządu. Polska jest republiką z systemem parlamentarno-gabinetowym.
Urząd wiceprezydenta funkcjonuje obecnie m.in. w USA, Meksyku czy Bułgarii. Obecnym wiceprezydentem USA jest demokrata Joe Biden.
Poseł PiS: ten pomysł jest nierealny
Politykom PiS pomysł wydaje się nierealny, bo wiązałby się z zasadniczą zmianą ustroju. - Polska jest republiką - ustrojem, w którym głową państwa jest prezydent. To stanowisko jest jednoosobowe, podobnie zresztą jak w monarchii, w której trudno sobie wyobrazić dziś urząd wicekróla – zastanawia się Karol Karski, poseł PiS.
Poseł dodaje, że jeśli, jak proponuje Napieralski, wiceprezydent miałby być mianowany przez prezydenta, to mogłoby to budzić pewne wątpliwości. – Powstałoby pytanie, dlaczego osoba, która nie ma demokratycznego mandatu miałaby wykonywać kompetencje prezydenta – mówi Karski. Dodaje, że już kiedyś ten model przerabialiśmy. – Mieczysław Wachowski, kierowca Lecha Wałęsy został ministrem stanu. Miał ogromne uprawnienia, a prezydent mógł mu przekazać wszystkie prerogatywy, włącznie z możliwością rozwiązania sejmu i ratyfikacją umów międzynarodowych. To się jednak nie sprawdziło – mówi poseł.
Karskiego nie dziwi, że inicjatywa pochodzi od lewicy: - W czasach PRL istniała przecież Rada Państwa, a jej przewodniczący miał zastępców, którym powierzał wiele obowiązków. Wystarczy przypomnieć sobie ówczesnego przewodniczącego Wojciecha Jaruzelskiego, za którego wiceprzewodniczący podpisywał wiele ustaw – przypomina poseł PiS.
Katarzyna Piekarska komentuje: - Jeśli posłowi Karskiemu wszystko kojarzy się z PRL, to ma ubogą wyobraźnię. Posłanka SLD tłumaczy, że Grzegorz Napieralski chciał jedynie poddać sprawę publicznej dyskusji. – Po katastrofie smoleńskiej znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, prezydent zginął i powstała pewna komplikacja – osoba pełniąca obowiązki prezydenta, będąc jednocześnie marszałkiem sejmu, kandydowała w wyborach prezydenckich i wygrała. W następstwie mamy do czynienia z niedogodnością, bo obowiązki najpierw spadły na marszałka senatu – Bogdana Borusewicza, do czasu, gdy nie zostanie wybrany nowy marszałek sejmu. Gdybyśmy mieli stanowisko wiceprezydenta, moglibyśmy uniknąć wielu nieprzyjemnych sytuacji, to byłby taki wentyl bezpieczeństwa – mówi posłanka.