ŚwiatRepublikanie nie chcą podować w Internecie wszystkiego

Republikanie nie chcą podować w Internecie wszystkiego

Opublikowanie w Internecie szczegółowych
danych delegatów na konwencję republikańską w Nowym Jorku stało
się przedmiotem śledztwa, prowadzonego przez służbę ochrony rządu
(Secret Service).

Władze domagają się od dostawcy podłączenia do sieci Calyx Internet Access udostępnienia adresu internetowego osoby, która 18 sierpnia opublikowała nazwiska około 1600 delegatów na konwencję wraz z ich adresami domowymi, numerami telefonów oraz adresami hoteli, w których zatrzymali się w Nowym Jorku.

Według przedstawicieli władz, publikując w sieci te dane osoba ta mogła naruszyć prawo zabraniające zastraszania wyborców.

Administrator strony Matt Toups powiedział dziennikowi "Washington Post", że opublikowanie danych ma służyć demonstrantom protestującym w Nowym Jorku przeciw konwencji i prezydentowi Bushowi.

Ujawniając 18 sierpnia dane o delegatach autor publikacji napisał: "Naszym celem jest dostarczenie grupom antyrepublikańskim danych do wykorzystania taki sposób, jaki uznają za stosowne".

Za prawem do kontrowersyjnej publikacji opowiedziała się m.in. Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich (ACLU). Uważa ona, że ścigając jej autorów władze naruszają wolność słowa i prawo do protestu politycznego.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)