Renesans szpiegostwa. Zimna wojna między agentami Rosji i USA powróciła ze zdwojoną siłą
Chociaż od zakończenia zimnej wojny minęło ponad 20 lat, to właśnie teraz mamy do czynienia z renesansem szpiegowskich starć pomiędzy Rosją i USA. Areną tych walk są nie tylko terytoria obu mocarstw, ale także cały świat. Czasami zakulisowe pojedynki przeradzają się w otwartą konfrontację, jak w 2003 roku, gdy snajperzy CIA ostrzelali pojazdy ambasady Rosji w Iraku. Jednak Moskwa nie pozostaje dłużna - o najnowszych sukcesach, wpadkach i gierkach rosyjskiego wywiadu pisze dla Wirtualnej Polski Robert Cheda.
14.06.2013 | aktual.: 18.04.2014 12:17
Rozpad ZSRR i powstanie nowej Rosji przyniosły zakończenie globalnej konfrontacji dwóch systemów politycznych. A to dało nadzieję na pokój miedzy zwaśnionymi dotąd służbami wywiadowczymi, bo to przecież szpiegowskie rozgrywki były bodaj najważniejszym obszarem zimnej wojny. Wystarczy przypomnieć historie Olegów Pieńkowskiego i Gordijewskiego, czy Kima Philbiego i Aldricha Amesa, czyli słynnych "kretów" - wysokich funkcjonariuszy służb specjalnych zawerbowanych przez wroga.
A jednak, po wzajemnych zachodnio-rosyjskich deklaracjach strategicznego partnerstwa, zapowiadany przez Francisa Fukuyamę "Koniec historii" nie nastąpił. Relacje międzynarodowe stały się jeszcze bardziej skomplikowane. Z tego powodu znajdujące się w chwilowym kryzysie główne organizacje wywiadowcze, przeżywają dziś prawdziwy renesans.
Przy tym nowe zagrożenia, takie jak konflikty regionalne, terroryzm, czy rozprzestrzenianie broni masowego rażenia, które pozostają obszarami międzynarodowej współpracy wywiadowczej, nie wykluczyły wcale rywalizacji Rosji z NATO, UE i USA. Zmieniły się metody, ale z punktu widzenia Moskwy cele i środki pozostały takie same. Kreml w pogoni za mocarstwowością, hegemonią na poradzieckim obszarze, wreszcie miejscem w globalnej gospodarce, nadal uważa wywiad za jedno z najważniejszych narzędzi swojej polityki zagranicznej.
Dlatego świat zachodni bacznie przygląda się rosyjskiemu wywiadowi, o czym świadczą cykliczne skandale szpiegowskie ujawniane na łamach mediów. A Moskwa nie pozostaje wcale dłużna i wykorzystuje swoje historyczne doświadczenia.
Carska Ochrana i współczesny rosyjski wywiad
Można zapytać, co ma piernik do wiatraka? Jak się okazuje bardzo dużo, bo prekursorami dzisiejszych rosyjskich oficerów wywiadu byli agenci carskiej Ochrany, którzy na przełomie XIX i XX w. rozpracowywali rodzimą emigrację polityczną w Zachodniej Europie. Pomysłodawcą zagranicznych rezydentur był funkcjonariusz o polsko brzmiącym nazwisku Piotr Raczkowski, śledzący nihilistów w Paryżu, Brukseli i Zurichu.
Jego kolega Siergiej Zubatow był z kolei autorem teorii i praktyki głębokiej gry operacyjnej oraz prowokacji agenturalnej, które wraz doskonałym systemem śledzenia, stały się wizytówkami carskich służb specjalnych.
Zdaniem dziennikarza Andrieja Sołdatowa, metody pracy wywodzące się wprost z politiczieskogo syska - obserwacji, dekonspiracji i eliminowania przeciwników politycznych, zostały przejęte przez radzieckie i współczesne służby specjalne. A w opinii zachodnich ekspertów Rogera Faligota i Remy Kauffera, zagraniczna działalność Ochrany, a potem systemu NKWD-KGB, wymusiła wręcz powołanie europejskich i amerykańskich kontrwywiadów.
O skuteczności radzieckiego wywiadu świadczą choćby operacyjne sukcesy Richarda Sorge i siatki "Czerwona Orkiestra" podczas II wojny światowej. Z drugiej strony, norymberskie zeznania feldmarszałka Wilhelma Keitla, według których: Abwehrze nie udało się uzyskać w ZSRR żadnej strategicznej informacji.
Po rozpadzie ZSRR, cywilny wywiad KGB został przekształcony w SWZ - Służbę Wywiadu Zagranicznego. W Rosji istnieje także wywiad wojskowy - GRU, który nie przeszedł żadnej reorganizacji. Ponadto szpiegostwem zajmuje się kilka wyspecjalizowanych agend, takich jak Służba Monitoringu Finansowego, Federalna Służba Ochrony - odpowiednik BOR, agencja antynarkotykowa - FSKN czy Służba Celna. Szczególne miejsce przypadło Federalnej Służbie Bezpieczeństwa o uprawnieniach kontrwywiadu cywilnego i wojskowego. FSB zajmuje się także wywiadem w "bratnich republikach" Wspólnoty Niepodległych Państw oraz płytkim wywiadem przygranicznym.
O ile lata 90-te XX w. były jednak okresem wywiadowczej Smuty, czyli ogromnych strat agenturalnych i kadrowych, to prezydentura Putina przywróciła dawny blask służbom specjalnym oraz ich znaczenie w polityce Rosji.
Nieudacznik Fogle i zdrajca Potiejew
W nocy z 13 na 14 maja 2013 r. funkcjonariusze kontrwywiadu FSB zatrzymali trzeciego sekretarza ambasady USA w Moskwie Ryana Fogle, pod zarzutem działalności niezgodnej ze statusem dyplomatycznym. Mówiąc wprost, Fogle miał dokonywać werbunku oficera FSB. Przy zatrzymanym znaleziono instrukcję i wynagrodzenie dla niedoszłego agenta. Amerykański dyplomata został ogłoszony osobą niepożądaną w Rosji i wydalony. Tym samym podzielił los dwóch innych funkcjonariuszy amerykańskiego wywiadu pracujących w Moskwie pod przykryciem, czyli na stanowiskach dyplomatycznych lub handlowych. Zatrzymanie, a przede wszystkim medialne ujawnienie takiego zdarzenia miało charakter pokazowy, co FSB wytłumaczyła "przekroczeniem czerwonej linii przez amerykański wywiad". Jakiej? Ministerstwo spraw zagranicznych Rosji wyraziło oburzenie z powodu próby werbunku oficera FSB zajmującego się zwalczaniem terroryzmu, bo jest to jedna z nielicznych płaszczyzn oficjalnej współpracy rosyjsko-amerykańskiej. Zaś z kontrolowanych przecieków FSB
wynika, że "chłopcy z Łubianki" śmieją się z Amerykanina, bo Fogle nie przeprowadził żadnego rozpracowania kandydata na agenta i podszedł do werbunku "na hura". Podobnego zdania jest rosyjski ekspert, generał wywiadu Jurij Kobaładze, który w radiu "Echo Moskwy" głośno pyta, kto w Langley (miasto, w którym siedzibę ma CIA - przyp.) dał zgodę na taką fuszerkę?
Nie ulega także wątpliwości, że aktywność rosyjskiego kontrwywiadu to chęć wyrównania rachunków za akcję FBI z 2010 r., w wyniku której zatrzymano dziesiątkę rosyjskich "nielegałów", czyli agentów naturalizowanych w USA na podstawie sfałszowanej tożsamości, z zadaniem uplasowania w opiniotwórczych środowiskach Ameryki. Słynna "dziesiątka" została wymieniona na czterech agentów amerykańskich, aresztowanych wcześniej przez FSB. Jednak, jak ustaliło rosyjskie śledztwo, przyczyną wpadki "nielegałów" była wcześniejsza zdrada płk Aleksandra Potiejewa ze SWZ, kierującego pracą agenturalną w USA.
Bez wątpienia była to kompromitacja rosyjskiego wywiadu i kontrwywiadu, ponieważ w stosunku do Potiejewa istniały poważne wątpliwości. Nie nietylko odmówił awansu na wyższe stanowisko, bo to wiązało się z testem na wykrywaczu kłamstw, ale także wysłał do USA swoją rodzinę, po czym spokojnie ulotnił się do Waszyngtonu poprzez sojuszniczą Białoruś. Były premier, a obecny dyrektor SWZ Michaił Fradkow mógł tylko posypać głowę popiołem. Władimir Putin skwitował aferę stwierdzeniem: zdrajcy zawsze źle kończą, co rosyjska prasa zinterpretowała, jako nieoficjalny wyrok śmierci na "kreta".
Sprawy Fogle i Potiejewa obrazują stan wywiadowczych relacji amerykańsko-rosyjskich, które można dziś określić jako konfrontacyjne, choć zdaniem byłego generała wywiadu KGB Olega Kaługina, początkowo sytuacja wyglądała inaczej. Szefowie CIA i FBI wizytowali Moskwę, tworząc struktury oficjalnej współpracy z rosyjskimi odpowiednikami. SWZ i FSB deklarując podobne intencje miały jednak za złe przejmowanie przez Amerykanów byłych oficerów radzieckiego wywiadu. To dzięki ich informacjom zdekonspirowani zostali Robert Hansen z FBI i Harold Nicholson z CIA, wysoko postawieni radzieccy agenci w USA.
Dlatego wywiad rosyjski do dziś traktuje jelcynowską politykę strategicznego partnerstwa z USA, jako chybioną inwestycję. I jak tłumaczy były dyrektor SWZ Jewgienij Primakow, do dziś przedstawiciele rosyjskich służb specjalnych oddelegowani oficjalnie do współpracy z Amerykanami, w obawie przed piętnem zdrajcy w razie zmiany politycznej koniunktury, uchylają się jak mogą od podobnych zadań.
Wpływ na takie zachowanie miała z pewnością prezydentura Putina, który obrał kurs suwerennej polityki zagranicznej. W ten sposób rosyjskie elity zasygnalizowały swoje niezadowolenie z powodu braku wyraźnych preferencji Zachodu, jako rekompensaty za pokojową transformację ZSRR. Zdaniem amerykanisty Aleksieja Arbatowa: -Moskwa przeszła od strategicznego partnerstwa do udzielania NATO i USA asymetrycznych lekcji. Kreml nie mogąc konkurować z Białym Domem politycznie i militarnie, zaczął wykorzystywać wywiad ze zdwojoną siłą.
Widowiskowym obszarem szpiegowskiej konfrontacji z USA i NATO stały się Bałkany oraz Bliski i Środkowy Wschód. Jeszcze za rządów Borysa Jelcyna wywiad wojskowy był autorem planu nieoczekiwanego dla NATO wojskowego przejęcia lotniska w kosowskiej Prisztinie. Akcja rosyjskiego specnazu GRU o mało nie zakończyła się strzelaniną z amerykańskimi rangersami. Z kolei SWZ dokonała skutecznej akcji propagandowej, oskarżając USA w światowych mediach o wykorzystanie w b. Jugosławii pocisków z promieniotwórczymi rdzeniami uranowymi. W 2003 r. gdy Rosja i USA walczyły o archiwa wywiadu Saddama Husajna, doszło do zbrojnego incydentu między "Zasłonem" czyli formacją wsparcia operacji zagranicznych SWZ i siłami CIA w Bagdadzie.
Mimo, że amerykańska armia oficjalnie przyznała korytarz dla bezpiecznej ewakuacji ambasady rosyjskiej, jej kolumna samochodowa została ostrzelana przez Amerykanów i odpowiedziała ogniem. Nieprzypadkowo zostali zabici towarzyszący Rosjanom funkcjonariusze irackiego wywiadu. Następnie snajperzy CIA uszkodzili kilka pojazdów ambasady, licząc na pozostawienie w nich części archiwum.
Według Rosjan, operacja spaliła na panewce, dokumentacja jest dziś w Moskwie, a Waszyngton był tak wściekły, że amerykańska prasa ujawniła fakt przekazywania Husajnowi treści rozmów zachodnioeuropejskich polityków przez wywiad satelitarny GRU. Można także domniemywać, że obecnie rosyjski wywiad wspiera syryjski reżim Asada, nie tylko politycznie. Dyrektor SWZ prowadzi w Damaszku poufne rozmowy, ale jeden z rosyjskich portali internetowych powiązanych z ministerstwem obrony, ujawnił informację o planowaniu przez GRU, "skutecznych działań ofensywnych syryjskiej armii w walce z powstańcami".
Jednak otwarta walka to odstępstwo od wywiadowczej reguły skrytego działania. Według zachodnich ekspertów zasadniczym problemem pozostaje masowy wymiar rosyjskiego wywiadu zagranicznego, dobrze znany z niedawnej, radzieckiej przeszłości.
Wywiadowczy dodatek do Gazpromu
Na corocznych kolegiach SWZ i FSB, Putin niejednokrotnie podkreślał rolę wywiadu i kontrwywiadu w zapewnieniu ekspansji rosyjskich firm i kapitału za granicą, zwracając uwagę na szpiegostwo ekonomiczne i naukowo - techniczne. Szczególnej uwadze polecał ochronę procesu przystąpienia Rosji do Światowej Organizacji Handlu - WTO. Wezwał wywiad do udziału w modernizacji rosyjskiej gospodarki, mówiąc, że "potrzebne są działania wyprzedzające, szczególnie w sferze perspektywicznych badań naukowych".
Na efekty nie trzeba było długo czekać, zachodnie media biją na alarm, zapewne nie bez błogosławieństwa narodowych kontrwywiadów, które sygnalizują "wzmożoną aktywność wywiadowczą Rosji". Londyn, Berlin, Helsinki, Wilno, Madryt, Wiedeń to tylko przykłady stolic europejskich, w których zdaniem miejscowej prasy, liczba rosyjskich agentów działających pod przykryciem dyplomatycznym idzie w dziesiątki.
Fiński kontrwywiad doliczył się w 2005 r. 30 rosyjskich szpiegów. Jeszcze gorzej wyglądać ma sytuacja w Wielkiej Brytanii. Według brytyjskiej służby bezpieczeństwa MI 5 w 2011 r. liczba rosyjskich agentów idzie w setki. Docierają, tak jak stypendystka Jekaterina Zatuliwietier do brytyjskich parlamentarzystów i programu jądrowego Albionu. Cechą szczególną działalności wywiadowczej w Wielkiej Brytanii jest także klasyczny politiczieskij sysk - rosyjska agentura rozpracowuje liczną kolonię rodzimych emigrantów politycznych. Zdaniem Olega Gordijewskiego, z takim zadaniem mógł przybyć "co drugi rosyjski przedsiębiorca, student i naukowiec". O aktywnej pracy świadczą nieudane zamachy na niedawno zmarłego Borysa Bieriezowskiego i udane zabójstwo byłego oficera FSB Aleksandra Litwinienko.
Podobnie rzecz ma się po drugiej stronie Atlantyku. Kanadyjski kontrwywiad aresztował Williama Hampela, człowieka który nie istniał. Władze w Ottawie nigdy nie rejestrowały takiego obywatela, a jednak osoba z takimi dokumentami tożsamości żyła w Kanadzie. Zdaniem miejscowych służb specjalnych to kolejny przypadek legalizacji rosyjskiego agenta, przed przerzuceniem do USA. Dyrektor Ottawskiego Centrum Badań Bezpieczeństwa Martin Rudner nie był zdziwiony aferą: może Rosjanie przestali celować w nas swoje rakiety, ale szpiegują jak za radzieckich czasów. Dodał jednak, że wtedy przybierali nazwiska zmarłych Kanadyjczyków.
Najpełniej rosyjskie zagrożenie podsumowują coroczne raporty niemieckiego Federalnego Biura Ochrony Konstytucji. Od kilku lat wskazują na agresywny charakter wywiadu wobec Niemiec, NATO i UE. W zainteresowaniu SWZ są nie tylko oficjalne instytucje, ale także opiniotwórcze think tanki, wielkie międzynarodowe korporacje, oraz małe i średnie firmy innowacyjne, które nie mają funduszy na własne służby bezpieczeństwa. W raportach można przeczytać, że szczególną uwagą cieszą się problematyka energetyczna, procesy prywatyzacyjne oraz wszelkie dziedziny wysokotechnologiczne. Natomiast periodyk "Jane’s Intelligence Digest" informuje o skutecznej infiltracji przez SWZ biznesowej i politycznej elity nowych członków Unii Europejskiej z Europy Środkowej i Wschodniej. Dziennikarz Andriej Sołdatow badający ewolucję rosyjskiego wywiadu podkreśla, że tradycyjne umieszczanie oficerów pod przykryciem dyplomatycznym to obecnie margines działalności. SWZ ma własne firmy i banki (np. InwestSocBank), które pozwalają na
nawiązywanie kontaktów biznesowych. Skala tego problemu jest ogromna, ponieważ jak przypomina Sołdatow, zarówno w SWZ, jak i w FSB funkcjonuje instytucja "oddelegowanych oficerów".
Oficjalnie mają własne firmy lub pracują w największych rosyjskich korporacjach, zwiększając swoje możliwości wywiadowcze i kontrwywiadowcze. Przykładem jest były nielegalny agent z USA Michaił Kucik, obecnie zastępca dyrektora departamentu perspektywicznego planowania zagranicznego "Gazpromu".
Jeszcze dobitniej o europejskich perspektywach SWZ świadczy afera Hermanna Simma, odpowiedzialnego za ochronę tajemnicy państwowej w estońskim ministerstwie obrony. Zawerbowany jeszcze przez KGB przez wiele lat przekazywał Moskwie tajne informacje NATO, m.in. o systemie szyfrowym. Śledztwo przeprowadzone przez natowskie biuro bezpieczeństwa ujawniło, że oficerem łącznikowym Simma był hiszpański biznesmen Antonio Amorett Graf, w rzeczywistości płk SWZ Siergiej Jakowlew, ścigany obecnie europejskim nakazem aresztowania.
Zdaniem Sołdatowa, rosyjskie służby po mistrzowsku wykorzystują globalne procesy integracji ekonomicznej i otwarcie granic.
Wojna na własnym podwórku
Raporty FSB upubliczniane do 2010 r. wskazują, że także rosyjski kontrwywiad może pochwalić się sporymi sukcesami. Według statystyk rocznie ujawnianych jest kilkudziesięciu szpiegów obcych wywiadów, zarówno Rosjan, jak i obywateli państw zachodnich. Szczególne miejsce zajmują zdrajcy ze struktur siłowych i służb specjalnych.
Prasowe informacje o pułkowniku SWZ Waleriju Ojamele skazanym za współpracę z MI6, czy pułkowniku FSB Igorze Wiałkowie oskarżonym o szpiegostwo na rzecz Estonii, mają działać odstraszająco. Cykliczne wydalenia zachodnich dyplomatów ukazują wywiadu i kontrwywiad, jako sprawne instytucje ochrony państwa. Furorę w Rosji wywołał reportaż telewizyjny, w którym zdekonspirowany oficer MI6 z rezydentury w ambasadzie brytyjskiej posługiwał się w łączności z agentem, sztucznym kamieniem z elektroniczną zawartością umożliwiającą zdalną transmisję danych.
W rzeczywistości, rosyjskie służby specjalne nie są monolitem, rywalizując ostro o wpływ na Kreml i własny dobrobyt finansowy. SWZ dokonało udanego "desantu kadrowego" na wywiad wojskowy, którego celem było opanowanie międzynarodowego handlu bronią. Obecnie "emigranci" z wywiadu cywilnego kierują rosyjskim monopolistą zbrojeniowym, koncernem "Rosntechołogije", a eksport ułatwia kontrola nad Federalną Służbą Celną i największą organizacją lobbystyczną Izbą Przemysłowo-Handlową Rosji. Stawia to oczywiście pytanie, czy wywiad prowadzi swoją statutową działalność w interesie państwa? A może kieruje się partykularnymi korzyściami?
Bo SWZ rywalizuje także o wpływy polityczne i systemowe. Gdy FSB i MSW uzyskały zbyt wielki posłuch na Kremlu, wywiad cywilny sprzymierzył się z wojskowym oraz agencją antynarkotykową, tworząc silną koalicję, która ujawniła brudne interesy, a przez to skompromitowała kilku wysoko postawionych generałów FSB.
Także obecnie SWZ rozpoczęło pracę nad komputerowym systemem kontroli Internetu, co wyraźnie wkracza w kompetencje służby bezpieczeństwa. Według informacji dziennika "Kommiersant", projekt "Sztorm" ma nie tylko umożliwić kontrolę sieci społecznościowych, ale także manipulowanie nastrojami Internautów poprzez odpowiednio preparowane i podrzucane opinie. System jest tworzony z pewnością pod wpływem amerykańskiego odpowiednika PRISM, o którym w rosyjskich publikacjach można było przeczytać zresztą już dwa lata temu.
Całość skłania ku refleksji o potrzebie tak pojmowanego wywiadu oraz realnych korzyściach, jakie z działalności odnoszą same instytucje wywiadu, politycy oraz społeczeństwa. Pewną podpowiedzią może być postawa radzieckiego szpiega Harolda Nicholsona. Zapytany w więzieniu przez dziennikarza "Kommiersanta" o motywy zdrady, odpowiedział: w pewnym momencie kariery, zadałem sobie pytanie o sens wywiadu. Uświadomiłem sobie, że przez wiele lat nie uzyskaliśmy z ZSRR żadnej informacji, która miałaby wpływ na politykę Białego Domu. Prowadziliśmy gry z radzieckimi służbami specjalnymi werbując, podobnie jak oni, funkcjonariuszy wywiadu i kontrwywiadu, ale nie przynosiło to absolutnie żadnych korzyści poza dobrym samopoczuciem samych służb. Dziś wywiad kojarzy mi się z brudną i kompletnie niepotrzebna pracą.
Tytuł i lead pochodzą od redakcji.