Renata Beger lubi seks "jak koń owies"
Męża ściągnęła wzrokiem. Mówią, że ma specyficzny. "Kolega twierdzi nawet, że mam kurwiki w oczach" - mówi o sobie posłanka Renata Beger z Samoobrony: 45 lat, mąż, dwoje dorosłych dzieci, troje wnucząt. Seks lubi "jak koń owies" i opowiada o tym bez zażenowania.
16.05.2003 | aktual.: 16.05.2003 11:15
Zapowiadana przez "Super Express" i zamieszczona w gazecie w piątek rozmowa z Renatą Beger o seksie i sposobach na mężczyzn, jeszcze przed publikacją wzbudziła ogromne emocje. Nic dziwnego, zważywszy temat i szczerość parlamentarzystki, indagowanej przez dziennikarkę.
Posłanka mówi, że nigdy w życiu nie została poderwana i nie lubi tego, gdy ktoś "samczym sposobem" próbuje ją poderwać. Ale przyznaje, że lubi mężczyzn silnych, konkretnych, słownych i punktualnych. Żoną Andrzeja Leppera stanowczo nie chciałaby być, bo byłoby to bardzo krótkie małżeństwo. "Mamy charaktery, które się nie przyciągają, a wręcz przeciwnie" - powiada.
A czy poszłaby na randkę z posłem Ziobro? - "Gdybym już miała oszaleć, to nie w tym typie. Zawsze żartuję, że skorzystałabym z towarzystwa młodego mężczyzny. A poseł Ziobro ma 33 lata".
Renata Beger nie kryje, że lubi seks "jak koń owies". Zastrzega jednak, iż mówi o zdrowym seksie. Takim, który uprawia mężczyzna z kobietą i kobieta z mężczyzną. Nie o wymuszonym, udawanym, co - według niej - często przydarza się kobietom.
Na pytanie, czy sama nie udaje orgazmów - posłanka odpowiada: "Nigdy. Jeśli jestem zmęczona, to po prostu orgazmu nie przeżywam. Jedni lubią seks wieczorny, inni poranny. Mnie bez różnicy, choć wolę wieczorem. Oj, tydzień już nie byłam w domu, aż mi się krew burzy przy takich tematach".
Jej pasją jest czytanie. Mówi, że czyta wszędzie, nawet w gościnie. "Uciekam wtedy do kibla, bo muszę skończyć. Czasem się dziwią, co ja tak często do toalety latam. A ja klapę w dół i czytam". Obrazów nie ma, bo "nie lubi ścian dziurawić".
Renata Beger za rok planuje podejść do matury. Była kierownikiem punktu skupu mleka, postawiła pieczarkarnię, szklarnię i masarnię. Prowadzi z mężem 200- hektarowe gospodarstwo. Czy teraz poważnie myśli o tece wiceministra finansów? - "to media tak myślą. Ja - gdzieś blisko ministra chciałabym być. Niekoniecznie wiceminister. Ale podsekretarz. Nie jestem pazerna na władzę".
"Super Express" ruszył także tropem "kurwika". Językoznawcy, prof. Jerzemu Bralczykowi określenie to kojarzy się nie najlepiej: - "To zachęta do pewnych zachowań erotycznych. Bardziej pasuje na pobocze szosy katowickiej niż do Sejmu".
Znany z krasomówstwa Lech Wałęsa, usłyszawszy o "kurwikach" - zaniemówił. A po chwili oświadczył, że by się na to nie zdecydował: "poza wiekiem grzeszności jestem. Z męskich spraw pozostało mi golenie. Poza tym takich słów nie używam, bo jestem po prawej stronie".