Remisowa debata telewizyjna Obama-Clinton w Teksasie
Na uniwersytecie w Teksasie, gdzie 4 marca odbędą się ważne prawybory w Partii Demokratycznej, Hillary Clinton i Barack Obama przez prawie dwie godziny debatowali przed kamerami TV. W ocenie obserwatorów, dyskusja zakończyła się wynikiem remisowym.
22.02.2008 05:05
Oboje kandydaci do nominacji prezydenckiej starali się odnosić się do siebie z kurtuazją, ale kilkakrotnie doszło do spięć. Senator Clinton ponownie oskarżyła Obamę o plagiat, wypominając mu, że w jednym z przemówień powtórzył dosłownie kwestie z wystąpienia gubernatora Massachusetts, Devalla Patricka.
To jest zmiana, którą można kopiować - ironizowała była Pierwsza Dama, nawiązując do znanego hasła Obamy: "Change you can believe in" (Zmiana w którą można wierzyć), widniejącego na większości szturmówek-plakatów wznoszonych na jego wiecach.
Złośliwość pani Clinton nie podobała się jednak widzom debaty zgromadzonym w auli uniwersytetu - zareagowali na nią buczeniem.
Obama przypomniał, że - jak to już wyjaśniał - "pożyczył" sporne słowa od Patricka, który jest jego przyjacielem, za jego zgodą, i ten nie miał nic przeciwko temu, a w dodatku sam też, z kolei, cytuje jego słowa w swych wystąpieniach.
Była First Lady zarobiła wszakże punkty swoim końcowym wystąpieniem, kiedy odpowiedziała na - zadane obojgu - pytanie co w jej życiu było "najtrudniejszą próbą".
Oświadczyła najpierw z humorem, że przechodziła, "jak dobrze wiadomo", trudne momenty - co było aluzją do afery Monicagate - a potem powiedziała, że jej cierpienia nie były przecież tak wielkie, jak choćby cierpienia żołnierzy ciężko rannych na wojnie w Iraku.
Czarnoskóry senator z Illinois zręcznie natomiast ripostował na zarzuty pani Clinton, że jego przemówienia, choć imponujące kunsztem oratorskim, są ubogie w konkretną treść, i że oferuje "fałszywe nadzieje", gdy mówi, że najważniejsze jest zasypywanie podziałów politycznych w Ameryce.
To by znaczyło, że miliony ludzi, którzy na mnie głosują, cierpią na jakieś urojenia - powiedział, nagrodzony owacją.
Prowadzący debatę dziennikarze zapytali m.in. jaką politykę Clinton i Obama zamierzają prowadzić wobec Kuby - w związku z niedawną rezygnacją Fidela Castro z prezydentury - i czy byliby gotowi na rozmowy z jego następcą.
Senator Clinton oświadczyła, że warunkiem przystąpienia USA do takich rozmów powinno być spełnienie najpierw przez reżim w Hawanie takich warunków, jak zwolnienie więźniów politycznych.
Obama, który w przeszłości wzywał do zniesienia embarga na Kubę i wyrażał gotowość spotkania z dyktatorami bez warunków wstępnych, tym razem był bardziej ostrożny. Powiedział, że ewentualne rozmowy z Raulem Castro powinny być poprzedzone "przygotowaniami", i wyjaśnił, że oczekiwałby najpierw istotnych zmian an Kubie.
Sondaże wskazują, że w wyścigu do nominacji Obama zrównał się już praktycznie z Clinton w Teksasie - stanie, w którym pani senator z Nowego Jorku kilka tygodni temu prowadziła różnicą ponad 20 procent. (jks)
Tomasz Zalewski