Relacja reporterów WP.PL: propaganda na Krymie
Jest wojna, są straty. W jej propagandowej odsłonie nie giną ludzie, tylko prawda.
Czytaj pozostałe materiały reporterów WP.PL z Krymu
Zanim mieszkańcy Krymu poszli do urn, by zagłosować za ewentualnym połączeniem z Rosją, Kreml zdecydował za nich. Gdy w niedzielę 9 marca włączyli telewizory, mogli obejrzeć jedynie rosyjskie kanały, nie licząc krymskotatarskiej telewizji ATR. Wszystkie ukraińskie stacje telewizyjne zostały zablokowane.
Histeria w dniu referendum
Dasza wspomina dzień referendum, gdy pracowała jako tłumaczka dla amerykańskiej stacji telewizyjnej. - Najpierw rozmawialiśmy z ludźmi, którzy głosowali za Ukrainą, później podeszliśmy do tych, którzy opowiedzieli się za Rosją. Zrobili nam straszną awanturę. Krzyczeli, że płacimy im, by kłamali przed kamerą. Niektórzy byli czerwoni na twarzach, płakali. To była prawdziwa histeria - opowiada Dasza.
Zagraniczne media podawały wtedy, że mieszkańcy Krymu do urn są zapędzani pod karabinami. Ale Ludmiła Łazarewna, wicedyrektorka rosyjskiej szkoły, w której są też klasy ukraińska i krymskotatarska, mówi: "oglądamy i telewizję rosyjską i ukraińską. I jesteśmy zaszokowani".
Czym? Ano tym, że w szkole był punkt wyborczy. - W telewizji ukraińskiej usłyszeliśmy, że żołnierze chodzili z karabinami po domach i zmuszali do głosowania, że stali pod punktami wyborczymi z bronią. A ja nie widziałam żadnych żołnierzy. Nie było problemów: chciałeś głosować, szedłeś. Nie chciałeś - nie szedłeś - wyjaśnia. Inna pracownica szkoły dodaje: "u mnie w punkcie był dziennikarz z Niemiec. Sam mówił, że w całym Symferopolu nie widział nikogo z karabinami".
Kolejka po rosyjskie paszporty
Media to gorący temat także pod biurem paszportowym w Eupatorii, gdzie ciągnie się kolejka po rosyjskie dokumenty tożsamości. W obecności polskich reporterów jedni dopatrują okazji, by sprostować propagandową nagonkę ukraińskich (i zagranicznych mediów) - uśmiechają się, wskazują głową lub ręką na kolejkę, mówią: "spójrzcie sami, gdzie tu żołnierze, gdzie karabiny, nikt nas nie zapędza, byśmy brali rosyjskie paszporty".
Inni - tej propagandy się obawiają. Młoda kobieta, zanim udzieli wywiadu, śmieje się: "ale nie pokażecie tego tak, że to kolejka po chleb?". Dwie starsze reagują dużo ostrzej - dla nich to jawna prowokacja.- „Nie nagrywajcie! Wy wszyscy oszukujecie! Jesteście kłamcami - przekrzykują się.
W telewizji kłamią
Ci, którzy mają telewizję naziemną, jak Linurie i Iskander, mają dostęp tylko do kanałów rosyjskich i jednego krymskotatarskiego ATR. Od tygodnia leci u nich na okrągło tylko jedna stacja, ewentualnie filmy na DVD. - Telewizji rosyjskiej nie oglądam. Nie mogę, bo mnie to boli. To, że ciągle kłamią - wyjaśnia Linurie. - Ludzie mówią, że muszę się przyzwyczaić, ale to jest trudne - dodaje.
Ci, którzy mają telewizję satelitarną, jak Dima i Dasza, mogą oglądać wszystkie kanały. Co z tego, skoro i tak nie wiedzą, jak jest naprawdę.
Bo według telewizji jest tak:
Rosjanie blokują przejście graniczne z Krymem. Najpierw nie pozwalali wyjechać żołnierzom, którzy musieli się ewakuować z półwyspu na polecenie włodarzy z Kijowa, teraz prowadzą ostrą selekcję wśród tych, którzy na Krym chcą się dostać.
Albo tak:
Ukraińcy piętrzą problemy. Najpierw nie chcieli wpuścić żołnierzy, których uważają za zdrajców, teraz rzadko komu pozwalają przekroczyć granicę i przejechać na półwysep.
Gdzie jest prawda? Zawisła gdzieś między siedzibami dzienników i stacji telewizyjnych a widzami i czytelnikami. Każdy próbuje ją złapać - a później oskubać, przystroić i zaserwować tak, by była łatwa do przełknięcia dla jak najszerszej widowni. Jednym to smakuje, inni mają niestrawność, najczęściej - odbija im się po prostu czkawką.
Aneta Wawrzyńczak, Konrad Żelazowski z Krymu dla WP.PL