Rekordowo niska frekwencja w referendum. Ostre komentarze na Twitterze
PKW podała cząstkowe dane dotyczące frekwencji w referendum. Według pierwszych informacji do urn poszło 7,48 proc. Polaków. Jeśli taka frekwencja potwierdziłaby się, referendum nie będzie wiążące. Publicyści i politycy ostro komentują na Twitterze to, najgorsze w historii pod względem udziału w głosowaniu, referendum.
Wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński "nieroztropny pomysł" referendum ocenia krótko: "10 proc. za ponad 100 milionów".
Z kolei Joanna Senyszyn, wiceprzewodnicząca SLD, podkreśla, że jeśli ostateczne wyniki będą zbieżne z cząstkowymi, to wynik referendum jest jasny i ok. 30 mln Polaków nie chce wprowadzenia JOW-ów.
Zdaniem dziennikarki Joanny Lichockiej frekwencja w referendum to "czerwona kartka dla władzy" i "nokaut PO".
Jak odpowiedzieli Polacy?
Cząstkowe dane PKW dotyczą 32 okręgów spośród 51. Na pytanie "Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?" "Tak" odpowiedziało 79.88 proc. głosujących Polaków.
"Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?" - "Tak" odpowiedziało 16.44 głosujących Polaków.
Twierdząco na pytanie "Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?" odpowiedziało z kolei 94.22 głosujących Polaków.
Wyniki wcześniej w sieci
Komentujący przebieg niedzielnego referendum na Twitterze już wcześniej podawali szacunki dotyczące frekwencji w różnych lokalach wyborczych. Często powtarzały się wyniki jednocyfrowe.
Pojawiały się nawet informacje o lokalach wyborczych, w których nie pojawił się żaden głosujący.
Jednocyfrowa frekwencja od długiego czasu była wiarygodna w wielu małych i średnich miastach. Wirtualnej Polsce udało się ustalić, że tak było m.in. w dwóch obwodach w Brodnicy w woj. kujawsko-pomorskim - frekwencja nie przekroczyła tam 8 proc.
Niewiele lepiej wyglądała sytuacja w Warszawie, gdzie zazwyczaj odsetek głosujących jest tradycyjnie bardzo wysoki. W jednym z lokali w centrum stolicy, w głosowaniu wzięło udział 8 proc. uprawnionych.
O rekordowo niskiej frekwencji, jeszcze w niedzielę wieczorem, najczęściej pisali prawicowi publicyści. Politycy PO nie angażowali się szczególnie aktywnie w dyskusję, jednak żaden z komentujących nie miał już wątpliwości, że nie uda się osiągnąć progu 50 proc. Tak twierdził m.in. Adam Szejnfeld, który na pocieszenie proponował przepis na kurczaka z jabłkami.
Żeby referendum było wiążące, powinno w nim wziąć udział ponad 15 milionów osób, czyli ponad 50 procent uprawnionych do głosowania. Dlatego podczas jego trwania - inaczej niż przy okazji wyborów parlamentarnych - nie mogliśmy w niedzielę poznać danych o frekwencji.
Na terenie całego kraju było otwartych 27 tysięcy lokalnych komisji. Uprawnionych do głosowania było ponad 30 mln wyborców.