Realia w obozach "filtracyjnych" Putina. Tortury, poniżanie i morderstwa
Zagraniczne media cytują słowa ambasadora USA przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) Michaela Carpentera, który opisał realia panujące w obozach "filtracyjnych", do których przymusowo wywożeni są obywatele Ukrainy, a następnie poddawani zbrodniczym praktykom z rąk okupantów.
Jak z kolei donosi brytyjski dziennik Daily Mail, dziennikarzom tego portalu udało się dotrzeć do tajnych dokumentów rządowych, z których wynika, że utworzenie obozów "filtracyjnych" rosyjski dyktator Władimir Putin planował jeszcze przed bestialską napaścią na Ukrainę. Według doniesień serwisu, przygotowanych zostało już 1310 obozów "filtracyjnych", a 152 z nich utworzono przed inwazją militarną.
Jak na początku maja informował amerykański ambasador przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) Michael Carpenter, według informacji władz USA Rosja prowadzi cztery takie obozy wokół Mariupola w obwodzie donieckim.
OBWE przedstawiło natomiast dane, z których wynika, że do tej pory przymusowemu przesiedleniu Rosjanie poddali przynajmniej kilka tysięcy obywateli Ukrainy. Ukraińcy zmuszani są do opuszczenia swojego miejsca zamieszkania na terenach okupowanych i siłą wywożeni w głąb Rosji. Jak z kolei podają Kreml i administracja rządowa Ukrainy, z zaatakowanego kraju Rosjanie wywieźli już ok 1,2 miliona osób. Ukraińcy wywożeni są m.in. do wsi na dalekiej Syberii pod granicą z Koreą Północną oraz na należącą do Rosji wyspę na Pacyfiku, obok Japonii.
"Filtracja" w rosyjskich obozach to tortury. "Każą ofiarom rozebrać się do naga"
- Wielu świadków naocznych podkreśla, że "filtrowanie" odbywa się poprzez tortury, które mają wykazać, czy ofiara choćby w najmniejszym stopniu identyfikuje się z Ukrainą - mówił Michael Carpenter, cytowany przez CBS.
Według amerykańskiego ambasadora przy OBWE, okupanci prześwietlają także telefony komórkowe i szukają na ciele tatuaży, mogących świadczyć o poczuciu patriotyzmu lub powiązań i sympatii do demokratycznych władz Ukrainy. Ponadto świadkowie tego rodzaju "filtracji" donoszą, że osoby, które jej nie przechodzą (z wstępnych szacunków wynika, że jest to ok. 10 procent trafiających do obozów), są przez Rosjan mordowani. Obozy takie funkcjonują m.in. w południowo-wschodniej części Ukrainy - co pokazują dostępne w sieci zdjęcia satelitarne.
Realia obozów "filtracyjnych". Rosjanie konfiskują dokumenty tożsamości
- Ci, którzy według okupantów takie powiązania mają lub też znaleziono u ich telefonach np. antyrosyjskie memy, filtracji nie przechodzą. Lądują w głębi Rosji lub wiernej jej Republice Donieckiej, prawdopodobnie w dwóch ciężkich więzieniach, gdzie czeka ich straszny los - mówił ambasador USA przy OBWE. Opisywał zbrodnicze realia tych praktyk wskazując m.in., że najeźdźcy lub pracownicy rosyjskich służb "każą się ofiarom rozebrać do naga, fotografują je z każdej strony, pobierają odciski palców i dokładnie oglądają całe ciała w poszukiwaniu patriotycznych tatuaży".
- Sprawdzają telefony komórkowe ofiar i ładują wszystkie kontakty i dane do swych komputerów. A dane biograficzne zapisują w różnych bazach. Niektórym Rosjanie konfiskują telefony, paszporty i inne dokumenty tożsamości - dodawał.
Carpenter podkreślał, że osobami najbardziej narażonymi na bestialskie traktowanie są ukraińscy dziennikarze i przedstawiciele lokalnych władz. Są oni przez okupantów często porywani, torturowani, więzieni albo mordowani. Na miejsce ukraińskich urzędników rosyjscy zbrodniarze wystawiają swoje "marionetki". Ambasador USA przy OBWE podał przykład samozwańczej Republiki Donieckiej, w której okupanci stosują wobec ludności cywilnej aparat terroru i przymusu.
Michale Carpenter kolejny raz też zaznaczył, że przymusowe przesiedlenia ludności cywilnej stanowią złamanie prawa międzynarodowego. - Jednak wielokrotnie już widzieliśmy, że Putin prawo międzynarodowe ma w głębokiej pogardzie - skwitował.
Z kolei według Tetiany Lomakiny, doradcy prezydenta Ukrainy ds. korytarzy humanitarnych, "głównym celem" wszystkich wyżej wymienionych działań jest "eksterminacja wszystkich Ukraińców, którzy mają jakikolwiek związki z armią, rządem lub władzami lokalnymi". Lomakina dodała też, że okupanci zastraszają obywateli Ukrainy tak, by bali się powrócić na terytorium kontrolowane przez niepodległy kraj.
Rosja więzi mieszkańców Mariupola i okolic w obozie filtracyjnym
Wszyscy, którzy w "obozach filtracyjnych" pod Mariupolem nie przeszli "filtracji" i uważani są za "nieprawomyślnych", przewożeni są do byłej kolonii karnej nr 52 w miejscowości Ołeniwka w obwodzie donieckim" - napisał doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko w środę 11 maja br., w komentarzu w serwisie Telegram.
"Pomieszczenia więzienne są przeładowane. Z wypowiedzi świadków wynika, że dziś jest tam co najmniej 3 tys. ludzi, głównie z Mariupola i rejonu, podczas gdy planowy limit kolonii wynosił 850 osób" - dodał Andriuszczenko.
Według doradcy mera Mariupola w Ołeniwce przetrzymywani są krewni wojskowych ukraińskich, aktywiści, dziennikarze i ludzie, którzy "po prostu wzbudzili podejrzenia", na przykład z powodu tatuaży o wydźwięku patriotycznym. "Minimalny termin uwięzienia to 36 dni. Okupanci przeznaczyli na procedurę filtracji 36 dni, więc "oficjalnie" ludzie nie są więzieni" - dodał Andriuszczenko.
Zobacz też: 15-latek z Buczy cudem uniknął śmierci. Rosjanie zastrzelili ojca na jego oczach
Podał także, że więzieni nie mogą położyć się z powodu tłoku w celach, a mogą tylko stać bądź siedzieć. Brakuje wody i jedzenia, nie ma spacerów, a do toalety można pójść raz dziennie. "Wszystkiemu temu towarzyszą wielogodzinne przesłuchania, tortury, groźby i zmuszanie do współpracy" - poinformował Andriuszczenko.
Przekazał też, powołując się na świadków, że zdarza się, iż po przesłuchaniach więźniowie znikają. Nie jest jasne, co się z nimi dzieje. Świadkowie domyślają się, że ludzie ci mogą trafiać do cięższego więzienia w Doniecku.
Źródło: Daily Mail/CBS/PAP
Przeczytaj także:
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski