"Reakcja Rosji na szczyt NATO będzie głośna". Moskwa może postraszyć nawet atomem?
- Rosja będzie rozmieszczała swoje siły w pobliżu granic Polski i NATO - ocenia możliwą reakcję Moskwy na postanowienia szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego o wzmocnieniu militarnym jego wschodnich granic Robert Cheda, były analityk wywiadu, ekspert ds. Rosji i Wspólnoty Niepodległych Państw. W rozmowie z Wirtualną Polską wskazuje także na przecieki z Moskwy, że Kreml szykuje zmiany ws. obronnego użycia broni jądrowej na możliwość prewencyjnego ataku.
WP: Jeszcze przed rozpoczęciem szczytu NATO w Newport mówiono, iż będzie on "historyczny" i "przełomowy". Teraz, gdy już znamy jego postanowienia, uważa pan, że właśnie taki był?
Robert Cheda: Na pewno ten szczyt bardzo dużo wniósł pod względem merytorycznym. Sojusz wrócił do korzeni, o których zapomniał na przełomie wieków, angażując się w operacje daleko poza granicami obszaru euroatlantyckiego. Szczyt w Newport przywrócił problem obrony swoich członków jako podstawę działań Sojuszu. Pod tym względem jest historyczny.
Szczyt ukierunkował działania na najbliższy rok na dwie kluczowe kwestie. To obrona wschodniej flanki - sekretarz generalny (NATO - red.) nazwał rzeczy po imieniu, bo mówił o zagrożeniu ze strony Rosji. Po drugie - kwestia flanki południowej, czyli terroryzmu, który zagraża Europie tak samo jak Rosja.
WP: NATO postanowiło o utworzeniu "szpicy", czyli sił szybkiego reagowania na swoich wschodnich granicach, do Polski ma przyjechać więcej żołnierzy Sojuszu, ma być także więcej wspólnych ćwiczeń. Polska i inne kraje NATO w Europie Środkowo-Wschodniej mogą się czuć bezpieczniej? Te działania będą wystarczające?
Na pewno tak. W tej chwili, kiedy nie ma bezpośredniego zagrożenia konfliktem zbrojnym na terytorium wschodnich członków Sojuszu, takie działania są wystarczające. Oczywiście, z naszego, polskiego punktu widzenia, to zawsze będzie za mało. Chcielibyśmy więcej wojsk NATO, więcej baz. Natomiast czy to będą bazy rotacyjne, infrastrukturalne czy dowództwa, osiągnęliśmy swój cel w postaci obecności wojskowej Sojuszu na naszym terytorium.
Pozostaje pewien niedosyt przez uporczywe trzymanie się Sojuszu układu z Rosją z 1997 r., mówiącego, że NATO nie będzie rozmieszczało swoich większych jednostek (na terenie państw nowych członków - przyp.). Ale zapewniam, że każdy żołnierz Sojuszu na naszym terytorium jest gwarantem bezpieczeństwa.
WP: Czy Rosja sama nie złamała tego układu?
Ewidentnie Rosja złamała ten układ. Już wcześniej praktycznie wycofała się z układu CFE, czyli o zbrojeniu konwencjonalnym. Przyłączając Krym, złamała postanowienia ze swojej strony o niepowiększaniu grupy wojsk na flankach granicznych z NATO. To jest punkt, który będzie wymagał dalszej pracy ze strony Sojuszu i ujednolicenia stanowiska.
WP: Jaka będzie reakcja Rosji na deklaracje NATO na szczycie w Walii?
Reakcja Rosji będzie głośna. Z przecieków w rosyjskiej prasie wynika, że Moskwa zamierza zmienić doktrynę wojskową, tzn. zrezygnować z formuły obronnego, odstraszającego użycia broni jądrowej. Rosja rezerwowała sobie prawo odpowiedzi jądrowej na atak ze strony potencjalnego przeciwnika. Teraz, z przecieków z Rady Bezpieczeństwa Rosji wynika, że Moskwa będzie chciała zapisać prawo do prewencyjnego uderzenia jądrowego; tzn. że czując się zagrożona, ale nie atakowana, będzie mogła zdecydować o wyprzedzającym ataku jądrowym.
Oczywiście musimy się też liczyć z narastaniem grupy wojsk w Kaliningradzie i jednostek rosyjskich na Białorusi. Nie ważne, czy będą nazywane wspólnymi siłami Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, czy będzie to przebiegało na mocy dwustronnego, rosyjsko-białoruskiego układu. Rosja będzie rozmieszczała swoje siły w pobliżu granic Polski i NATO.
Pozostaje jeszcze jedna opcja, jak mogą zareagować Rosjanie - wyjść z układu o zakazie rakiet średniego zasięgu, który został podpisany ze Stanami Zjednoczonymi w latach 80. Obie strony się rozbroiły i w tej chwili Rosjanie zastanawiają się na wycofaniem się z tego układu. To dawałoby im możliwość rozmieszczenia rakiet atakujących całą Europę - mogą mieć zasięg od 500 do 3 tys. km.
WP: Według doniesień agencji prasowych Kijów i separatyści podpisali zawieszenie broni. Na tę decyzję mogły mieć wpływ wydarzenia w Newport?
Z pewnością tak, ale rozpatrywałbym rosyjskie propozycje na temat rozejmu, które pojawiły się w tym tygodniu - przed decyzją UE o wprowadzeniu nowych sankcji wobec Rosji i szczytem natowskim, który się zakończył - jako zagrywkę taktyczna. Chodziło o to, by tymi propozycjami pokojowymi zdywersyfikować stanowiska poszczególnych członków obu organizacji. Z tego, co zaproponował Putin, wynika, że separatyści będą jednak dążyli, pod przykrywką rozejmu, do kontynuowania zajmowania kolejnych obszarów południowo-wschodniej Ukrainy. Natomiast niewątpliwie ze strony ukraińskiej taki rozejm przyniósłby drugi oddech i możliwość przegrupowania sił wojskowych. Są to działania obustronne, dlatego że separatyści też liczą na kolejne wzmocnienia i przegrupowania własnych sił. Jeśli wejdzie w życie (rozejm - red.), będzie to krótka przerwa w działaniach bojowych, a nie coś trwałego.
Rozmawiała Małgorzata Gorol, Wirtualna Polska