Ratownicy nadal nie dotarli do górnika z kopalni Halemba
Ratownicy, którzy od środowego wieczora nieprzerwanie usiłują dotrzeć do zasypanego w kopalni "Halemba" górnika, odebrali słaby sygnał emitowany przez nadajnik umieszczony w lampce pracownika. Prowadzący akcję oceniają, że ratowników dzieli od zaginionego ok. 25-30 metrów rumowiska. Nie da się jednak ocenić, jak długo zajmie dotarcie do tego miejsca.
Postęp prac do dzisiejszego ranka wynosił ok. 10 metrów w ciągu sześciogodzinnej zmiany ratowniczej. Warunki są trudne, udało się jednak poszerzyć wyrobisko i zapewnić jego skuteczniejszą wentylację, co ułatwia pracę ratownikom - powiedział rzecznik kopalni Jan Sienkiewicz.
Służby ratownicze mają nadzieję, że dzięki temu prace w wyrobisku, zasypanym na odcinku ok. 140 metrów, nabiorą większego tempa, choć trudno przesądzać, czy akcja może zakończyć się już w piątek. Wierzą, że wciąż jest szansa, iż zaginiony górnik żyje. W ustaleniu prawdopodobnego miejsca jego położenia pomógł nadajnik, znajdujący się w lampce. To standardowe wyposażenie każdego górnika.
W nocy z czwartku na piątek ratownikom udało się odebrać sygnał z nadajnika zaginionego górnika. Był jednak bardzo słaby - może to oznaczać, że dzieli ich jeszcze wiele metrów zasypanego chodnika - powiedziała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego, Danuta Olejniczak-Milian.
Dodała, że w zasypanym wyrobisku nadal panują bardzo trudne warunki, udało się natomiast na tyle przewietrzyć chodnik, że ratownicy mogą pracować szybciej, tylko w razie potrzeby korzystając z krępujących ruchu aparatów tlenowych. Wcześniej akcję utrudniało niebezpieczne stężenie metanu. Dzięki zastosowaniu zastępczych urządzeń wentylacyjnych udało się obniżyć stężenie do w miarę bezpiecznego poziomu.
Nie oznacza to, że podobna atmosfera jest w miejscu, gdzie może znajdować się zaginiony górnik. Stężenie metanu jest na bieżąco monitorowane. Ratownicy są przygotowani na to, że sytuacja w wyrobisku może szybko się zmienić, a atmosfera 1030 metrów pod ziemią ponownie stanie się niezdatna do oddychania.
Ratownicy usiłują dotrzeć do 30-letniego górnika metaniarza (tj. pracownika odpowiedzialnego za pomiary stężeń metanu pod ziemią). Jak powiedziała Olejniczak-Milian, by dotrzeć do miejsca, w którym spodziewają się go odnaleźć, ratownicy ręcznie wybierają skalny rumosz, którym zasypany jest podziemny chodnik. Podejmowane są próby dotarcia z kilku różnych kierunków.
Wyrobiska 1030 metrów pod ziemią zostały zasypane po dwóch wstrząsach górotworu, do których doszło w środę późnym popołudniem. Drugi z nich spowodował tąpnięcie, czyli zjawisko gwałtownego wyładowania się ogromnej energii sprężystej nagromadzonej w górotworze, otaczającym podziemne wyrobiska. Po pierwszym wstrząsie z zagrożonego rejonu bezpiecznie wycofano 30 pracujących tam górników. Po drugim ranny został sztygar zmianowy (ma m.in. złamaną nogę i ogólne potłuczenia), a 30-letni specjalista metanometrii został zasypany.