Raś: Budka dał sobie wejść na głowę. Tuska nie będą lekceważyć [WYWIAD]
- Myślę, że Borys Budka był ofiarą nie tylko swoich złych decyzji, ale również środowiska, które dzisiaj musi się cofnąć. Chodzi o ambicje frakcji Trzaskowskiego i Nitrasa. Teraz struktury partii będą lepiej uporządkowane, a oni nie będą wchodzić do niej jak do domu bez drzwi. Od soboty PO, ze wszystkimi swoimi wadami, ma przynajmniej lidera, którego nie można lekceważyć - mówi WP były poseł Platformy (obecnie Ruch "Tak! Polska") Ireneusz Raś.
07.07.2021 08:00
Marcin Makowski: W październiku 2011 r., tydzień przed wyborami, biegał pan z Donaldem Tuskiem po krakowskich Błoniach. Mija 10 lat, Tusk wraca, ale pana ani w partii, ani przy nim już nie ma.
Ireneusz Raś (Ruch "Tak! Polska"): Dekada to w polityce wieczność. Od 2014 r. Platforma działała już bez jego zaangażowania, równocześnie pomiędzy tymi biegami zmieniły się wyzwania, przed którymi stoimy. Zmieniła się też Polska.
Donald Tusk - w nowej odsłonie - do powrotu do partii pana jednak nie porwał.
Moje odejście było przesądzone wcześniej. Wielokrotnie mówiłem o powodach, z których głównymi był skręt formacji w lewo i brak wizji rozwoju, z którą się nie zgadzałem. Za poglądy i krytykę przewodniczącego PO zostałem ukarany usunięciem z partii. Jak widać moja diagnoza była trafna. A Tusk? Dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Ze względu na jego powrót ja nie mam zamiaru nigdzie wracać. Skupiam się na budowie nowego ruchu w sojuszu z Koalicją Polską i Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. To dobre miejsce dla umiarkowanych polityków centro-prawicowych, którzy uważają, że potrzebujemy w kraju dialogu i większej wspólnoty, niż proponuje Prawo i Sprawiedliwość.
Dialog, wspólnota - flaki z olejem. Donald Tusk zamiast tego mówi: "Dziś zło rządzi w Polsce. Wychodzimy na pole, żeby się bić z tym złem”!
Nie chcę się odnajdywać na polu takiego konfliktu, bo czym innym jest odsunięcie od władzy złych rządów, które ten konflikt pogłębiły, a czym innym dodatkowe jego zaostrzenie. Ono doprowadzi do wojny między ludźmi. Na tym mi nie zależy. Kurs na zwarcie będzie w ostatecznym rozrachunku przeciwskuteczny. Nie daje też gwarancji odsunięcia PiS-u od władzy. Zgadzam się z tą częścią przemówienia byłego premiera, w której piętnował wady rządu, z nepotyzmem na czele.
Mówił o tym również na kongresie PiS-u sam Jarosław Kaczyński. Paradoksalnie obaj zwrócili uwagę na tę samą patologię obozu władzy. Nie można przechodzić do porządku dziennego nad taką skałą patologii. Zamiast zagrzewania do wojny, trzeba jednak skupić się na zbudowaniu programu, który przekona do opozycji zwolenników Prawa i Sprawiedliwości dostrzegających błędy PIS.
Na sobotnim przemówieniu Donalda Tuska brakowało panu takiej propozycji?
Brakowało w sposób naturalny, bo były szef Rady Europejskiej wraca do rozgrywek partyjnych z marszu. Krótki czas przygotowań zaowocował brakiem konkretów, ale sądzę, że on będzie umiał to zrobić. Nie doradzałbym jednak Tuskowi brnięcia w zaciekłą wojnę i podział, bo nawet gdyby udało się zjednoczyć część opozycji, to nadal może być za mało do stworzenia stabilnej koalicji rządzącej. Pamiętajmy, że zagrzewanie do bitwy mobilizuje również elektorat przeciwnika.
Dlaczego Donald Tusk wrócił tak nagle? Był pan w PO wiele lat, zna ludzi i mechanizmy działania partii - co było przyczyną, skoro wcześniej pojawiło się kilka lepszych momentów?
Ten też nie jest zły. PiS słabnie, jest wewnętrznie skłócony, popełnia masę błędów komunikacyjnych. Z drugiej strony Platforma nie mogła znaleźć swojego języka, była w totalnym rozkładzie, potrzebowała impulsu. Ryzyko osobistej porażki Donalda Tuska jest minimalne - sytuacja PO może być na krótką metę tylko lepsza, a rząd nie wydaje się być silniejszy.
Sądzi pan, że przejęcie sterów przez "starą gwardię" to porażka pokolenia "młodych wilczków", takich jak Rafał Trzaskowski i Borys Budka?
Myślę, że Borys Budka był ofiarą nie tylko swoich złych decyzji, ale również środowiska, które dzisiaj musi się cofnąć. Mam na myśli ambicje frakcji Rafała Trzaskowskiego i Sławomira Nitrasa. Teraz struktury partii będą lepiej uporządkowane, a ci ludzie nie będą wchodzić do niej jak do domu bez drzwi. Teraz będą musieli zapukać, jeśli będą chcieli o czymś poważnym porozmawiać. Od soboty Platforma, ze wszystkimi swoimi wadami, ma przynajmniej lidera, którego nie można lekceważyć.
Borys Budka był liderem, którego można było lekceważyć?
Cóż, sam sobie dał wejść na głowę. Osobnym pytaniem jest rozegranie Campusu Polska przez prezydenta Warszawy. To będzie ostatnia szansa tzw. "młodych", aby ugrać wewnątrz partii nieco więcej dla siebie.
Póki co to Donald Tusk podczas przemówienia w Szczecinie niejako "wprosił" się na imprezę Rafała Trzaskowskiego i to on wydaje się rozgrywać polityka, który chciał wyborów na przewodniczącego, ale mu za wybory podziękowano.
Na pewno Trzaskowski musi się na nowo w Platformie odnaleźć. Nadal ma status osoby ważnej, ale już nie najważniejszej. Czy będzie chciał przeczekać powrót Tuska, czy założy coś swojego w innej, lewicowej konstelacji - nie wiem. Na pewno go jednak do lewicy światopoglądowej bardzo mocno ciągnie.
Mówi pan o ciążeniu ku lewicy. Donald Tusk zdążył się już na konferencji prasowej odnieść do kilku zagadnień światopoglądowych. Stwierdził, że zgadza się z propozycji PO na częściową liberalizację prawa aborcyjnego, równocześnie skrytykował obecną kondycję Kościoła katolickiego. On również pójdzie z partią w tym kierunku, czy będzie się starał równoważyć wektory?
Znając doświadczenie byłego premiera, obstawiam drugą opcję. Proszę zwrócić uwagę, że Kościół krytykował z pozycji katolika, do czego ma pełne prawo. Odnośnie aborcji nie mówił niczego od siebie, po prostu zaakceptował dotychczasowe decyzje partii. Równocześnie dodał, że rozumie obawy części środowisk konserwatywnych. W skrócie - akceptuje, ale szanuje odmienne zdanie. W podobny sposób Tusk unikał światopoglądowego pola minowego za czasu swoich rządów, chyba wraca do sprawdzonej strategii.
Zobacz także
Stary-nowy przewodniczący zapewniał równocześnie, że poza wezwaniem do walki ma w rękawie kilka asów na wygranie wyborów, ale za wcześnie, aby je pokazać. Sądzi pan, że to kolejna wariacja na temat "szerokiego frontu opozycji"? A może coś nowego?
Nikt nie ma w tej chwili projektu gotowego na kampanię wyborczą. Nawet jeśli dojdzie do przyspieszonych wyborów, konkretne bloki powstaną na ostatnią chwilę, dosłownie dwa-trzy miesiące przed wyborami. Plan Tuska to stworzenie silnej grupy środowisk obywatelskich, szerszych niż Platforma, ale tego długa droga. Musi wypracować relacje, poznać poszczególnych liderów partyjnych.
Musi zobaczyć, jak od środka wygląda Koalicja Obywatelska. Zapewne nie zna dobrze poseł Katarzyny Lubnauer. Ciekawe jak ułoży sobie relacje z Barbarą Nowacką. Ona przecież kojarzyła się do tej pory z frakcją Trzaskowskiego, podobnie jak Paweł Kowal. Bardzo jestem ciekaw jak się poszczególni politycy poustawiają względem człowieka, który zakładał całą partię. Mapa sojuszy i wzajemnych powiązań będzie pierwszym testem na skuteczność Donalda Tuska.
Rafał Trzaskowski był największym przegranym obecnej sytuacji? Czekał za długo i przegapił szansę na bycie liderem PO?
Wszystko zależy od tego, jakie Trzaskowski ma ambicje. Czy scenariusze rozpisywane przez ostatni rok - zwłaszcza przez media - są tylko odroczone w czasie, czy w ogóle z nich zrezygnuje? Na pewno jego rola uległa ogromnej zmianie, nikt mu partii na złotej tacy nie odda, a większe zmiany będzie musiał konsultować z Tuskiem. Nadal jednak rządzi Warszawą, to jest świetny punkt do ewentualnego kontrataku.
Media publiczne oraz politycy PiS-u mocno łączą powrót Donalda Tuska ze sprawą Sławomira Nowaka, którego prokuratura oskarża o branie łapówek i kierowanie zorganizowanie grupą przestępczą. Czy pan widzi tutaj jakieś elementy wspólne?
To są rzeczy powiązane absolutnie na siłę. Próbowano łączyć Tuska i jego rodzinę ze sprawą Amber Gold i OLT Express, teraz próbuje się przyklejać do Sławka Nowaka. Nawet nie warto mówić o tych metodach. Paradoksalnie to, co się dzieje wokół sprawy Nowaka, mogło być jednym z impulsów dla Tuska: chęci przeciwstawienia się tego typu polityce. Pomówienia i ataki władzy z wykorzystaniem wymiaru sprawiedliwości to kolejna po nepotyzmie patologia władzy PiS. Odnośnie samej sprawy Nowaka, poczekajmy. Śledztwo ma swój bieg, ale wydaje mi się, że na samym końcu Nowak ma szanse na oczyszczenie się z zarzutów. Byłbym tutaj bardzo ostrożny.
Na koniec chciałbym zapytać o ważny sprawdzian jedności opozycji i niespodziewaną zmianę frontu Zjednoczonej Prawicy, która zamierza poprzez kandydaturę prof. Marcina Wiącka na Rzecznika Praw Obywatelskich. Wreszcie skończy się ten serial?
To jest przede wszystkim ogromny sukces Koalicji Polskiej i Władysława Kosiniaka-Kamysza, że udało się znaleźć człowieka, który co prawda przy drugim podejściu, ale może uzyskać tak szerokie poparcie. W tym parlamencie szukanie kompromisowego kandydata i odejście od partyjnego sposobu układania list i zależności personalnych jest czymś bezprecedensowym. Dlatego jeśli ktoś pyta, czy szukanie dialogu z przeciwnikami politycznymi ma sens, pokazuję mu ten przykład.
Co dalej z pana ruchem "Tak! Polska"? Szykują się transfery?
Prowadzimy intensywne rozmowy z wieloma liderami partyjnymi, przedstawicielami innych stowarzyszeń i ruchów obywatelskich, mamy też kilka zgłoszeń od parlamentarzystów, ale na razie nie chcę niczego ujawniać. Spokojnie czekamy i budujemy oparty o konkrety program, który przedstawimy po wakacjach.
To brzmi tak, jakby chciał pan zbudować tratwę dla uciekinierów z Platformy.
Nic z tych rzeczy. Nie będziemy nikogo na siłę namawiać do dezercji. Dobrze, że moją byłą partię ratuje dzisiaj ktoś, kto ją zakładał, ale etap odnoszenia wszystkiego do PO mam już zamknięty. Zawiodłem się tam na wielu osobach - w tej chwili patrzę przed siebie, buduję Stowarzyszenie "Tak! Polska" i na tym się skupiam. Jeśli Donald Tusk będzie chciał jeszcze razem pobiegać lub pograć w piłkę - mój numer się nie zmienił.
Dla WP Wiadomości rozmawiał Marcin Makowski