Raport z oblężonej twierdzy
Nie jest łatwo porozmawiać z polskim ministrem. Zanim dojdzie do spotkania, urzędnik może już być odwołany.
W ciągu 18 miesięcy od wyłonienia nacjonalistyczno-konserwatywnego rządu PiS Polska chwieje się od kryzysu do kryzysu. Bliźniacy Kaczyńscy zwolnili pięciu ministrów finansów, dwóch spraw zagranicznych, dwóch skarbu i po jednym – premierze, ministrze obrony i spraw wewnętrznych. Do tego jeszcze wielu wysokich urzędników. Wystarczyło mi kilka telefonów, by wczuć się w atmosferę krańcowej niepewności.
Fachowcom dziękujemy
Prośba o wywiad z Radkiem Sikorskim, szefem resortu obrony, spotkała się z ubolewaniem. Właśnie zrezygnował, bo nie zdołał przekonać premiera do twardszego stanowiska w negocjacjach na temat amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Być może był inny, bardziej złowieszczy powód. Sikorski nie chciał, by jego resort był szpiegowany przez szefa wojskowych tajnych służb i przyjaciela bliźniaków, Antoniego Macierewicza.
Telefon do Andrzeja Krawczyka wzbudził zaniepokojenie. Po wyborze Lecha Kaczyńskiego w 2005 r. Krawczyk został prezydenckim podsekretarzem stanu do spraw zagranicznych. – Musiałem opuścić urząd. Zostałem wylany z pracy. Oskarżono mnie o kolaborację z komunistyczną tajną policją w latach 80. Ale nie jestem zdrajcą. Dobrych wiadomości nie było też z biura Romana Kuźniara. Jako dyrektor finansowanego przez rząd Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Kuźniar podważał potrzebę udziału Polski w projekcie tarczy antyrakietowej. Wkrótce potem został odwołany. Każdy wyższy urzędnik, który zdobywa się na niezależną opinię, skazany jest na polityczną zsyłkę.
Judy Dempsey
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".