Raport ws. WSI: MON musi przeprosić b. posła SLD
MON ma przeprosić b. posła SLD Jana Sieńkę za umieszczenie go w raporcie z weryfikacji WSI jako organizującego transakcję sprzedaży cystern kolejowych radzieckiemu agentowi - orzekł Sąd Apelacyjny w Warszawie.
15.05.2009 | aktual.: 15.05.2009 16:43
To pierwszy prawomocny wyrok nakazujący MON przeproszenie osoby opisanej w raporcie sygnowanym przez Antoniego Macierewicza - szefa Komisji Weryfikacyjnej WSI - i pierwsze orzeczenie prawomocnie uznające MON za właściwego reprezentanta Skarbu Państwa w takiej sprawie. MON może jeszcze składać kasację, ale nie wiadomo, czy to uczyni - niezależnie od tego, musi opublikować zasądzone przeprosiny w "Rzeczpospolitej". Ponadto MON ma wpłacić 25 tys. zł na cel społeczny.
Nazwisko Sieńki, słupskiego posła SLD III i IV kadencji, pojawiło się w raporcie przy opisie kontraktu na produkcję 6 tys. cystern kolejowych, które miały trafić na rynek wschodni i do Afganistanu. Kontrakt - według raportu - próbował w 2002 r. sfinalizować Walery Topałow, były szef ochrony elektrowni atomowej w Czarnobylu i prawdopodobnie agent rosyjskiego wywiadu wojskowego. Z raportu wynika, że w produkcję cystern miała być zaangażowana warszawska spółka Kolmex, słupska firma ZASTA i agent GRU Manfred Marko. Odbiorcą cystern miał być rosyjski Machinoexport.
"Organizatorzy przedsięwzięcia (w tym Sieńko) mają otrzymać ok. 5 proc. prowizji od wartości zawartej umowy. (...) Przedsięwzięcie posiada akceptację Ministra ON, który ma posiadać osobiste kontakty z Walerym Topałowem (spotkanie podczas uroczystości 50- lecia J. Szmajdzińskiego)" - napisano w raporcie. Wynika też z niego, że Sieńko, któremu przypisano funkcję wiceszefa sejmowej komisji obrony (w rzeczywistości nigdy nim nie był, pełnił pół roku funkcję wiceszefa sejmowej komisji ds. służb specjalnych), "optował za wprowadzeniem do kontraktu ZASTY".
Sieńko pozwał za to MON, domagając się przeprosin w mediach i wpłaty 25 tys. zł na cel społeczny i w październiku 2008 r. proces wygrał - Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił jego powództwo w całości. Według sądu, podane informacje nie mają potwierdzenia, do takiego kontraktu nigdy nie doszło, a 6 tysięcy cystern to ogromna liczba, zważywszy na to, że po polskich szynach w ogóle jeździ 10 tys. cystern kolejowych, zaś w Afganistanie jest łącznie 10 km torów kolejowych, zbudowanych jeszcze przez Brytyjczyków.
Przed wyrokiem, gdy po rządach PiS w gabinecie Donalda Tuska ministrem obrony został Bogdan Klich, w procesie z Sieńką zanosiło się na ugodę stron, która miała przewidywać przeprosiny powoda, on zaś w zamian wycofałby roszczenie finansowe. Po miesiącu okazało się jednak, że minister Klich wstrzymał ugodę z Sieńką i sprawa trafiła na ścieżkę procesową.
W piątek Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpatrzył odwołanie MON od wyroku I instancji. Pełnomocnik resortu mec. Mirosław Moch argumentował, że to nie MON, lecz Służba Kontrwywiadu Wojskowego powinna być w tej sprawie pozwana - na potwierdzenie czego dodał, że SA w Warszawie uchylał już do ponownego rozpatrzenia dwie sprawy, w których zalecał rozważenie dopozwania do procesu SKW.
Moch podkreślał też, że w I instancji nie zbadano tajnych dokumentów SKW, które mówiły o transakcji, a które obecnie są już dostępne dla sądu, co wcześniej nie było możliwe. Za wiarygodne uznał on też zeznania złożone w sprawie przez Macierewicza, który mówił, że o udziale Sieńki w transakcji wiadomo z "operacyjnych informacji tajnych współpracowników WSI oraz materiałów informacyjno-analitycznych", nie podając jednak żadnych szczegółów.
"Dlaczego to obywatel Jan Sieńko, były poseł, dla którego umieszczenie w raporcie oznaczało w istocie śmierć cywilną, ma być ofiarą tego, że różne jednostki Skarbu Państwa będą dokonywać uników" - replikował mec. Paweł Rybiński, pełnomocnik Sieńki. Przypomniał on, że SO w Warszawie uznał MON za właściwą pozwaną jednostkę Skarbu Państwa, bo to ten resort zapewniał finansową stronę funkcjonowania Komisji Weryfikacyjnej WSI i to minister obrony nadzoruje wojskowe służby. Tak też uznał Sąd Apelacyjny w Warszawie, oddalając apelację MON, które chciało ponownego procesu. "Umieszczenie nazwiska powoda w raporcie opisującym nieprawidłowości w funkcjonowaniu WSI i przedstawienie go jako osoby czerpiącej korzyści z przedsięwzięcia organizowanego przez radziecką agenturę, musi być uznane za naruszające te dobra" - mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Katarzyna Polańska-Farion. Zeznania Macierewicza sąd uznał za "ogólne i mało precyzyjne w odniesieniu do powoda".
WSI zarzucano m.in. brak weryfikacji z lat PRL, udział w aferze FOZZ, szpiegostwo na rzecz Rosji, nielegalny handel bronią, "dziką lustrację". Opisano to w ujawnionym w 2007 r. raporcie. SLD i PO uznały, że naruszył on interesy państwa. PO żądała powołania komisji śledczej. L. Kaczyński i ówczesny premier Jarosław Kaczyński oceniali, że PO stała się "obrońcą III RP". Na podstawie raportu wszczęto kilka śledztw w sprawie przestępstw WSI; nie wiadomo, jak są zaawansowane; nie ma informacji o żadnym akcie oskarżenia.
Osoby czujące się pomówione stwierdzeniami raportu na swój temat pozywają MON i samego Macierewicza do sądu. Sądy uznają, że Macierewicz nie może odpowiadać cywilnie, bo działał na podstawie ustawy i jako osoba urzędowa. W 2008 r. szef MON - Bogdan Klich na mocy ugody przeprosił Mariusza Waltera Jana Wejcherta oraz spółkę ITI za podanie w raporcie "nieuprawnionych, krzywdzących i podważających wiarygodność biznesową" informacji, iż współpracowali oni z wojskowymi służbami PRL. Ugodę Macierewicz uznał za "zmowę i działanie na szkodę Skarbu Państwa i MON", bo Klich godzi się z ludźmi, z którymi on sam wygrywa procesy.
Po tym MON wstrzymało przeprosiny innych osób - w tym Sieńki. Złożyło też apelację od wyroku sądu I instancji, który nakazał resortowi przeprosiny i wypłatę 30 tys. zł dla Jerzego Marka Nowakowskiego za nieprawdziwe informacje o nim z raportu. Sąd uznał, że procedury przewidujące publikację raportu nie zawierały gwarancji obrony praw jednostki. Z doniesienia osób wymienionych w raporcie prokuratura prowadzi śledztwo nt. domniemanego niedopełnienia obowiązków przy jego tworzeniu.
W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie.