Rano przyjął komunię, po południu pobił na śmierć. Znamy szczegóły napaści w kościele na Muranowie
Modlił się, przyjął komunię świętą i pojechał do domu. Kilka godzin później wrócił. Wtargnął na plebanię i w szale, bez opamiętania, zaczął okładać pięściami starszego mężczyznę. 65-latek nie miał szans w staciu z niespełna 40-letnim bokserem. - On go zatłukł na śmierć - mówi Wirtualnej Polsce proboszcz parafii, w której doszło do tragedii.
12.04.2019 | aktual.: 12.04.2019 14:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W piątek na porannej mszy świętej kościół na warszawskim Muranowie był pełen ludzi. W parafii pw. św. Augustyna modlili się za 65-letniego mężczyznę, który w czwartek, w biały dzień, został śmiertelnie pobity na plebanii.
Nikt się tego nie spodziewał. Co więcej, napastnik był znany księżom.
- Przychodził do nas na msze święte. Należał do parafii. Rozwiódł się z żoną i mówił, że się nawrócił - słyszymy od proboszcza.
Przed czterdziestką, dobrze zbudowany bokser - tak opisują go duchowni. W czwartek, kiedy doszło do tragedii, uczestniczył w porannej mszy świętej. Przyjmował komunię.
Czekoladki i butelka wina
Parę godzin później, tuż po godzinie 16, do parafii przyjechało małżeństwo z Marysina. To starsi ludzie, kobieta i mężczyzna przed siedemdziesiątką, katechiści. Para była zaprzyjaźniona z tutejszymi duchownymi. - Przyjechali do nas na spowiedź generalną, czyli taką z całego życia - mówi WP ks. Giennadij. To on spowiadał małżeństwo.
- Pierwszy był on. To trwało około pół godziny. Wyszedł, a do konfesjonału weszła jego żona - opowiada ks. Giennadij.
W czasie, gdy ksiądz spowiadał kobietę, jej mąż udał się na plebanię. Chciał dać upominek innemu duchownemu, ks. Łukaszowi. Czekoladki i butelkę wina. Zostawił prezent, porozmawiał chwilę i wyszedł.
Parafia pw. św. Augustyna
Głową o posadzkę
Gdy tylko 65-latek zamknął za sobą drzwi, zobaczył boksera. 40-latek zaczął go okładać pięściami. Prawdopodobnie rzucił na podłogę i głową uderzał o posadzkę. Z plebanii wybiegł ks. Łukasz. Zobaczył zakrwawionego 65-latka. Odwrócił się, chciał wrócić po telefon i dzwonić po karetkę. Wtedy bokser zaatakował duchownego. Ksiądz został uderzony w głowę.
40-latek nie próbował uciekać. Biegał po terenie parafii i krzyczał: "Amen! Amen!".
- On był pod wpływem jakichś środków. Zachowywał się jak opętany - wyznaje proboszcz.
Do ataku doszło za tymi drzwiami
"Zatłukł na śmierć"
65-letni mężczyzna jeszcze żył, gdy na miejsce przyjechała policja. Mimo reanimacji zmarł.
- Czujemy się fatalnie. Ja znałem to małżeństwo. Tacy życzliwi ludzie, głęboko wierzący. Głosiliśmy razem wielokrotnie katechezy - zdradza ks. Giennadij. - Kiedy ta kobieta zobaczyła swojego męża, zakrwawionego, leżącego na podłodze… nie chciałaby pani widzieć tego, co się wtedy z nią działo - wyznaje.
- On go zatłukł na śmierć - dodaje na koniec proboszcz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl