Rajd pijanego policjanta. "Zostanie wydalony ze służby"
Jak nieoficjalnie ustaliła Wirtualna Polska, pijany policjant z warszawskiej drogówki, który wjechał w niedzielę nad ranem w zabytkową latarnię na placu Konstytucji w Warszawie, zostanie wydalony ze służby. - Miał dzień wolny. Wracał po imprezie pijany za kółkiem. Nie ma miejsca dla takich funkcjonariuszy w naszych szeregach - mówi nam jeden ze stołecznych oficerów policji.
Przypomnijmy, o 6 rano w niedzielę mężczyzna stracił panowanie nad samochodem, w wyniku czego auto dachowało i uderzyło w jedną ze starych, zabytkowych latarni na placu Konstytucji. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
- Kierujący był w stanie nietrzeźwości, miał 0,87 miligrama na litr alkoholu w organizmie (około 1,8 promila - red.). Strażacy postawili samochód na koła - przekazał TVN24 Jacek Wiśniewski z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Okazało się, że pijanym kierowcą był funkcjonariuszem warszawskiej drogówki. To 23-letni policjant garnizonu stołecznego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Miał trzy lata służby. Wracał po imprezie, stracił w pewnym momencie panowanie nad samochodem. W aucie poza nim nie było nikogo. Wcześniej media podawały informację, że w środku było jeszcze dwóch pasażerów. Trafił do izby zatrzymań. Będzie miał postępowanie karne, usłyszy zarzuty kierowania pojazdem pod wpływem alkoholu i zniszczenia mienia. Będzie też, po postępowaniu dyscyplinarnym, wydalony ze służby. Głupota. Dobrze, że nikomu nic się nie stało. Nie ma miejsca w policji dla takich osób - mówi nam jeden z oficerów z Komendy Stołecznej Policji.
Mundurowy może stracić prawo jazdy nawet na 15 lat i zapłacić karę grzywny. O wysokości kary zdecyduje sąd. - Nie ma miejsca dla takich funkcjonariuszy w naszych szeregach - podkreśla stołeczny policjant.
Pijany mężczyzna urządził sobie rajd toyotą z kierunku Ronda Dmowskiego. Na szczęście w niedzielę w godzinach porannych na ulicach w centrum Warszawy nie ma zbyt wielu aut. Na placu Konstytucji stracił panowanie nad samochodem, wypadł z drogi i skończył na zabytkowej latarni. W chwili zdarzenia mężczyzna nie był na służbie, miał dzień wolny.
To drugie głośne w ostatnich dniach zdarzenie z udziałem pijanego policjanta ze stołecznego garnizonu.
W nocy z czwartku na piątek przebywający na urlopie w nadmorskim Mielnie 23-letni funkcjonariusz z Warszawy poczuł się głodny i poszedł do budki z kebabem, za który nie chciał zapłacić. Awanturował się, wymachiwał legitymacją służbową, a wezwanych przez obsługę baru policjantów obrzucił wyzwiskami.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski