Rafał na własną rękę szuka morderców syna. Policja: czasem to może pomóc

Ojciec zamordowanego Miłosza Biegun na własną rękę prowadzi śledztwo w sprawie śmierci syna. – Działania rodziny, która na własną rękę szuka sprawców przestępstwa, mogą pomóc, ale i utrudnić postępowanie – mówi Wirtualnej Polsce Sebastian Gleń z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Rafał na własną rękę szuka morderców syna. Policja: czasem to może pomóc
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Mieśnik

03.04.2018 | aktual.: 03.04.2018 12:41

Rafał Biegun przez kilka tygodni pomagał policji i prokuraturze w ustaleniu sprawców, którzy zakatowali jego syna. - Przekazywałem im wszystkie materiały, co pozwoliło zatrzymać kilka osób. Ale odsunęli mnie od śledztwa i odebrali dostęp do dokumentów, strasząc, że postawią mi zarzut utrudniania postępowania – mówi Wirtualnej Polsce ojciec Miłosza.

Rodzina bez dostępu do akt

Policja przyznaje, że rodzina ofiary nie jest informowana na bieżąco o postępach w śledztwie. – Nie możemy tego robić, bo – póki co – ojciec nie jest stroną w sprawie. Został tylko przesłuchany jako świadek. Takie skomplikowane sprawy, gdzie sprawcy byli zamaskowani, ciągną się miesiącami. Nie możemy ujawniać działań operacyjnych, dlatego może się komuś wydawać, że nic nie robimy, a to nieprawda – mówi mł. insp. Sebastian Gleń.

Rzecznik małopolskiej policji zaznacza, że czasem informacje, do których uda się dotrzeć rodzinie ofiary przestępstwa, okazują się pomocne. - Najlepiej jednak współpracować z policjantami i prokuratorami. Działania na własną rękę mogą pomóc, ale mogą także negatywnie wpłynąć na sprawę - mówi Gleń.

Groźba zarzutów

Prokuratura informowała Rafała Biegun, że jeśli nadal będzie prowadził własne śledztwo, może usłyszeć zarzut utrudniania postępowania. – Takie działania ojca ofiary mają duży plus. Mogą wywierać presję na prokuraturę i zmuszać do uważniejszego prowadzenia postępowania. Należy jednak wszystkie pozyskane informacje natychmiast przekazywać śledczym. W innym wypadku grozi zarzut utrudniania postępowania – mówi Wirtualnej Polsce mec. Andrzej Dmowski, karnista.

Miłosz został zaatakowany przy ul. Teligi w Krakowie. Był 30 stycznia, ok. godz. 20:00. Według świadków, napastników było około dziesięciu. Zadawali mu ciosy nożami, maczetami i siekierą. Mieli kominiarki i czarne ubraniach z emblematami Wisły Kraków. Miłosz kibicował Cracovii. Zmarł 1 lutego. Do tej pory śledczy zatrzymali cztery osoby, dwie usłyszały zarzut zabójstwa i zostały aresztowane, pozostałe mogły wrócić do domu. Na wolności jest jeszcze kilku mężczyzn, którzy zaatakowali 18-latka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (135)