PolskaRadziszewska: śledztwo zapobiegnie nieprawidłowościom

Radziszewska: śledztwo zapobiegnie nieprawidłowościom

Wszczęte przez prokuraturę śledztwo zapobiegnie dalszym nieprawidłowościom w ministerstwie zdrowia - uważa Elżbieta Radziszewska (PO) z sejmowej komisji zdrowia. Według niej, Aleksander Nauman powinien odejść z funkcji prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia.

23.05.2003 | aktual.: 23.05.2003 16:33

Jak podała prokuratura w oficjalnym komunikacie, śledztwo wszczęto "w sprawie żądania przez pracownika administracji rządowej, w związku z pełnieniem funkcji publicznej w Ministerstwie Zdrowia, od przedstawicieli zagranicznej firmy farmaceutycznej, udzielenia korzyści majątkowej w zamian za umieszczenie leku, będącego produktem tej firmy, na liście leków refundowanych". Za taki czyn grozi do 8 lat więzienia.

O korupcję posądzany jest przez prasę Waldemar Deszczyński, szef gabinetu b. ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego.

"Cieszę się, że wszczęto postępowanie. To jednoznacznie wskazuje, że proceder, który występował w ministerstwie zdrowia został przerwany" - powiedziała Radziszewska.

Jej zdaniem, "niezależnie od tego, co dalej będzie się działo i jak długo, to pewne mechanizmy, które były w ministerstwie zdrowia, zostaną przerwane".

"Ważne jest, aby ludzie mieli poczucie, że jeżeli coś zrobią niezgodnie z prawem i popełnią przestępstwo, to niezależnie od tego jak wysokie funkcje piastują, to wkraczają organy ścigania i kara jest nieuchronna" - podkreśliła Radziszewska.

"Uważałam, że Nauman nie powinien zostać prezesem Funduszu, a teraz podtrzymuję zdanie, że powinien odejść. Nie powinien czekać, aż zostanie zdymisjonowany tylko sam odejść, żeby pokazać, że ma choć trochę honoru" - powiedziała Radziszewska.

12 maja w "Rzeczpospolitej" ukazał się artykuł pt. "Leki za milion dolarów". Napisano w nim, że Deszczyński miał w 2002 r. żądać milionów dolarów łapówki od koncernu farmaceutycznego w zamian za umieszczenie jego leków na liście refundacyjnej. W dniu publikacji prokuratura rozpoczęła swoje postępowanie sprawdzające, a ABW - "rozmowy wyjaśniające" z osobami ze sprawy Deszczyńskiego, m.in. z nim samym.

Deszczyński przyznał, że dwa razy w 2002 r. - "w miejscu publicznym, w towarzystwie osób trzecich" - spotkał się z przedstawicielami firmy, o której napisała "Rzeczpospolita". Zaprzeczył jednak, by kiedykolwiek składał im propozycję korupcyjną. Zarzucił dziennikarzom brak rzetelności i zapowiedział pozew i prywatny akt oskarżenia wobec "Rzeczpospolitej".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)