Radosław Sikorski: sojusznicy nie od razu zareagują, mogą mieć pewne wątpliwości
Atrakcyjność wojny hybrydowej z punktu widzenia agresora polega na tym, że sojusznicy nie od razu zareagują, mogą mieć pewne wątpliwości - powiedział marszałek sejmu Radosław Sikorski w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2.
23.02.2015 | aktual.: 23.02.2015 23:40
Gość Tomasza Lisa powiedział, że decyzja o tym, czy NATO będzie kogoś bronić, zawsze jest decyzją polityczną. Na pytanie, czy Putin wygrał Ukrainę, Sikorski odpowiedział, że "w pewnym sensie przegrał".
- Dokonał aneksji Krymu, ale skierował przeciwko Rosji i sobie ukraiński młody nacjonalizm. To oznacza, że jeżeli będzie chciał się posunąć głębiej na terytorium Ukrainy, to w moim odczuciu spotka się to z coraz większym oporem - ocenił. Jak dodał, "wzięcie Mariupola oznaczałoby śmierć obecnego rozejmu".
Według Sikorskiego "dramat Ukrainy polega na tym, że powinna ona prowadzić wojnę i reformy jednocześnie". - Bez reform Ukraina nie dostanie kolejnej transzy pomocy z Zachodu - powiedział.
Zdaniem marszałka sejmu, jeśli separatyści przekroczą Mariupol, a Zachód stwierdzi, że ostateczna granica została przekroczona, "wtedy trzeba będzie ofierze agresji pomóc się bronić", czyli dostarczyć broń. - Trzeba to powiedzieć zawczasu: jeśli ten rozejm zostanie drastycznie złamany, takie będą tego konsekwencje - zaznaczył.
- Myślę, że Bronisław Komorowski ma rację, mówiąc, że nie powinniśmy wykluczać opcji dozbrojenia Ukrainy. Polska ma większy interes w tym, żeby Ukraina odniosła w tym konflikcie sukces, niż na przykład Stany Zjednoczone - powiedział Sikorski. Jak podkreślił, "jesteśmy winni Ukraińcom solidarność duchową i materialną".
Zobacz także: Gen. Waldemar Skrzypczak o porozumieniu ws. konfliktu na Ukrainie
Źródło: TVP2