Radosław Sikorski potępił polskich polityków wspierających referendum na Krymie
Przywódcy państw UE mogą na szczycie w tym tygodniu rozszerzyć listę osób, objętych przez Unię sankcjami wizowymi i finansowymi za naruszenie integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy - poinformował szef polskiego MSZ Radosław Sikorski. Minister w ostrych słowach ocenił również polskich polityków, którzy wsparli niedzielne referendum na półwyspie.
17.03.2014 | aktual.: 17.03.2014 19:58
Szef polskiej dyplomacji uznał, że takie zachowanie jest zdecydowanie sprzeczne z polską racją stanu.
- Kategorycznie potępiam udział polskich polityków w legitymizowaniu nielegalnych referendów i okupowaniu terytorium Ukrainy - powiedział na konferencji prasowej Sikorski. Dodał, że taka działalność jest "wysoce szkodliwa". - Jeśli ci ludzie należą do jakichś partii politycznych, to te partie powinny wyciągnąć z tego wnioski, a jeśli nie - to mamy prawo zadawać bardzo podstawowe pytania o ich politykę zagraniczną - podkreślił minister.
Niedzielne referendum na Krymie obserwowali m.in. poseł SLD Adam Kępiński oraz były poseł Samoobrony Mateusz Piskorski.
"Jeszcze miesiąc temu byłoby niewyobrażalne"
Przyjęta przez ministrów spraw zagranicznych państw UE unijna "czarna lista" obejmuje 21 osób: ośmiu krymskich separatystów, 10 rosyjskich polityków i urzędników oraz trzech członków rosyjskiego personelu wojskowego, bezpośrednio zaangażowanych w działania prowadzące do secesji Półwyspu Krymskiego od Ukrainy.
- Mamy nadzieję, że to przekona naszych rosyjskich partnerów, że sprawy są poważne i mamy nadzieję, że doprowadzi to do refleksji, bo dalsza eskalacja, która niewątpliwie nastąpi, gdyby pod takim czy innym pretekstem Rosja zdecydowała się na interwencję we wschodniej czy południowej Ukrainie, taka eskalacja nie jest nikomu potrzebna - zaznaczył Sikorski.
- Oczywiście wolelibyśmy, aby ten konflikt był rozwiązywany, a nie eskalowany, ale wszyscy widzimy, że niestety Federacja Rosyjska nie poczyniła kroków, które mogłyby przywrócić integralność terytorialną Ukrainy i pomóc Ukrainie ustabilizować swoją sytuację - powiedział minister.
- W związku z tym stało się dzisiaj coś, co jeszcze miesiąc temu byłoby niewyobrażalne, mianowicie Unia Europejska jednocześnie ze Stanami Zjednoczonymi nałożyła sankcje osobowe polegające na zakazie podróży po Unii Europejskiej, a także na zamrożeniu aktywów - dodał.
Sankcje będą poszerzone?
Według Sikorskie poniedziałkowa decyzja Unii "tworzy ramy prawne do możliwych dalszych decyzji Rady Europejskiej na szczeblu szefów rządów, które będą podejmowane w świetle wydarzeń w najbliższych dniach".
Przywódcy państw UE "za kilka dni mogą podjąć dalsze działania, w tym wydłużenie listy" - powiedział minister. - Myślę, że stanie się to w świetle decyzji rosyjskich - dodał. Szczyt UE odbędzie się w najbliższy czwartek i piątek, w tych dniach rosyjski parlament może wyrazić zgodę na przyłączenie Krymu do Federacji Rosyjskiej, za czym opowiedziało się w minioną niedzielę 97 proc. uczestników krymskiego referendum.
Odmienne listy UE i USA
UE wprowadziła swoje sankcje w związku z kryzysem na Krymie równocześnie z USA. Jednak amerykańska "czarna lista" różni się od unijnej, co przyznał Sikorski. - Te listy rzeczywiście trochę się różnią. Stanom Zjednoczonym jest łatwiej tego typu decyzje podejmować. Po pierwsze: USA są dalej i ewentualne konsekwencje gospodarcze nie będą dla nich tak dotkliwe. Po drugie: Stany Zjednoczone są państwem i sankcje wprowadza się decyzją jednego człowieka - prezydenta USA. A my musimy uzyskać zgodę wszystkich państw członkowskich, co zawsze jest kompromisem - powiedział minister.
- Zrobiliśmy to, co zapowiedzieliśmy. Ale to prawda: USA są z Marsa, a my jesteśmy z Wenus - powiedział minister, przywołując opinię jednego z amerykańskich analityków Roberta Kagana na temat różnic w polityce zagranicznej USA i UE.
Na unijnej liście nie ma trzech osób z najbliższego otoczenia prezydenta Władimira Putina: jego doradców Siergieja Głazjewa i Władisława Surkowa oraz wicepremiera Dmitrija Rogozina, którzy figurują na amerykańskiej liście.
UE ukarała zaś m.in. kilku członków obu izb parlamentu Rosji, w tym przewodniczącego komisji ds. Wspólnoty Niepodległych Państw w Dumie Państwowej Leonida Słuckiego, wiceprzewodniczącego Dumy Siergieja Żeleźniaka, a także premiera Autonomicznej Republiki Krymu Siergieja Aksjonowa oraz trzech dowódców rosyjskiego wojska, w tym wiceadmirała, głównego dowódcę Floty Czarnomorskiej Aleksandra Witkę.
"Trzecia faza" sankcji
Według Sikorskiego wprowadzenie przez UE nowych sankcji wobec Rosji, dotyczących współpracy gospodarczej, rozważane jest "w fazie trzeciej, czyli w sytuacji, gdy Rosja wkracza wojskowo na wschodnią Ukrainę".
Być może w uniknięciu takiego scenariusze pomoże szybkie wysłanie na wschód i południe Ukrainy misji obserwacyjnej Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, za czym opowiedzieli się unijni ministrowie.
"My też za to zapłacimy"
Jak przyznał Sikorski, dalej idące sankcje gospodarcze wobec Rosji byłyby kosztowne także dla Polski. - Polska jest jednym z tych krajów, które mają większą proporcję handlu z Rosją w swoim portfelu niż średnia europejska. O ile pamiętam, 7-8 proc. naszego eksportu trafia do Rosji i 2/3 naszego gazu importujemy z Rosji. To znacznie więcej niż Wielka Brytania, Francja czy Hiszpania. Więc proponuję nie przesadzać z entuzjazmem we wprowadzaniu sankcji, bo my też za to zapłacimy i to więcej niż inni - powiedział minister.
- Dlatego słuszne jest, że UE już zabrała się do badania, jakie sankcje można wprowadzić i jaki to będzie miało koszt dla całej UE i poszczególnych członków. Sankcje mają służyć nam i mają być boleśniejsze dla tych, którzy dokonują agresji - dodał.