Radoń: z Rzeplińskim będzie dużo do wyjaśnienia
Instytut Pamięci Narodowej naruszył prawo
tworząc listę inwentarzową swych archiwów - uważa prawnik prof.
Andrzej Rzepliński. Kolegium IPN spotka się z nim w najbliższą
środę. Myślę, że będzie dużo do wyjaśnienia - powiedział przewodniczący kolegium IPN Sławomir Radoń.
07.02.2005 | aktual.: 07.02.2005 18:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Generalnie mogę powiedzieć, że osobiście nie zgadzam się z Rzeplińskim - oświadczył Radoń. Współautor ustawy lustracyjnej i ustawy o IPN, doradca prezesa IPN prof. Rzepliński powiedział "Gazecie Wyborczej", iż uchwalenie, że ma być sporządzony indeks nazwisk występujących w różnych kontekstach w archiwach SB, było błędem kolegium IPN. To był błąd prawny i moralny. Moralny, bo teraz blisko półtora miliona osób, w większości zupełnie niewinnych, czuje się zagrożone. Wszyscy, którzy mają te same imiona i nazwiska, a nie tylko te 162 tys., które są na liście - oświadczył.
Według Rzeplińskiego prawny błąd polegał na tym, że ustawa o IPN zezwala na ujawnienie pokrzywdzonym oraz upublicznianie tylko nazwisk agentów i tylko wtedy, gdy pracownicy IPN mają pewność - na podstawie oceny całości zgromadzonego materiału - że dana osoba "denuncjowała pokrzywdzonego". Nie znajduję w ustawie o Instytucie przepisu, który daje prawo ujawniania - w tym przypadku udostępnienia w czytelni - nazwisk kandydatów na współpracowników. A w państwie prawa urzędnik może tylko tyle, na ile wyraźnie zezwala mu prawo - podkreślił Rzepliński.
Rzepliński dodał, że IPN przyznaje, że na "liście Wildsteina" są też pokrzywdzeni, a ustawa nakazuje Instytutowi szczególnie chronić interes pokrzywdzonych. Rzepliński dodał, że dziś ci, którzy znaleźli się na "liście Wildsteina", mogą jedynie złożyć do IPN zapytanie, czy byli pokrzywdzeni w rozumieniu ustawy. A jeśli dostaną odpowiedź, że nie byli? Wszyscy pomyślą, że byli agentami. A mogli być - bez swojej wiedzy - tylko wytypowani na tajnych współpracowników - podkreślił.
Według Rzeplińskiego ci, którzy wiedzą, że nie współpracowali z SB, a dostaną odpowiedź, że byli tajnymi współpracownikami, powinni mieć bezwzględne prawo ustawowe do odwołania się do Sądu Lustracyjnego, "który lepiej niż administracyjny czy cywilny chroni interesy wnioskodawcy" (obecnie można się odwoływać od decyzji IPN do sądu administracyjnego).