Radna Kijowa: będziemy musieli zmilitaryzować nasze społeczeństwo
"Z takim sąsiadem jak Rosja, nigdy nie będziemy czuć się bezpiecznie. Będziemy musieli — wzorem Izraela — zmilitaryzować nasze społeczeństwo" — twierdzi Mirosława Smyrnowa, radna miasta Kijowa. Polityczka poruszyła również problemy władz lokalnych starających się zapewnić cywilom stabilne warunki zakłóconego wojną życia.
07.05.2022 12:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Smyrnowa przyznaje, że Kijów zmaga się z problemami finansowymi, które utrudniają pomoc dotkniętym wojną cywilom. "Trudności te wynikają także z tego, że budżetu miasta nie zasilają obecnie opłaty komunalne, a czynsz płacony przez przedsiębiorców wynajmujących należące do miasta budynki został obniżony do poziomu jednej hrywny. Obecnie do budżetu wpływa 50 proc. środków, które zasilały go przed wojną" – tłumaczy.
W samej stolicy, ale szczególnie w otaczających ją wioskach, kolejki wracających do domów Ukraińców ustawiają się po przekazywaną im pomoc humanitarną. Nie wszędzie doprowadzono ciepłą wodę i prąd, wiele sklepów wokół Kijowa jest nadal zamkniętych, wiele osób pozostaje bez pracy i środków do życia.
"Środki, które otrzymujemy z zagranicy, są przede wszystkim przekierowywane na front – naszym priorytetem jest w końcu wygranie wojny. Dlatego tak bardzo zależy nam na zintensyfikowaniu słabnącej pomocy: poza tym, co przekazuje żołnierzom, musimy mieć też jak pomagać cywilom" – tłumaczy radna z Kijowa.
Radna Kijowa: Obecnie w Rosji nawet dzieci poddaje się praniu mózgu
Smyrnowa zwraca również uwagę na problem z powszechnym dostępem do paliwa. Częstym celem rosyjskich ataków padały stacje benzynowe, których ruiny widać na niemal każdej drodze prowadzającej do Kijowa. "Korzystamy z rezerw, które przede wszystkim muszą zaopatrywać armię, dlatego ważne jest, żeby każdy, kto przywozi na Ukrainę pomoc, przyjeżdżał z własnym zapasem paliwa" – apeluje radna.
Radna dodaje, że inwazja i wynikające z niej sankcje powinny zostać zniesionego dopiero wtedy, "kiedy wszyscy sprawcy zostaną pociągnięci do odpowiedzialności i zapłacą za to, co zrobili i nadal robią na Ukrainie".
Zapytana o to, czy widzi szansę na odbudowę zniszczonych relacji na poziomie społeczeństw ukraińskiego i rosyjskiego odpowiada: "Może za trzy, cztery pokolenia dojdzie do jakiegoś zbliżenia, ale obecnie w Rosji nawet dzieci poddaje się praniu mózgu". "Nie wiem, kiedy wydostaną się z tego błędnego koła. Na pewno musieliby uznać ludobójstwo, którego dopuszczają się obecnie na Ukrainie" – mówi Smyrnowa w rozmowie z PAP.
Źródło: PAP