Radioamator podsłuchiwał policjanta
Poznański sąd wydał wczoraj precedensowy wyrok – skazał radioamatora za słuchanie oficera dyżurnego Komendy Miejskiej Policji. Andrzej Radwański ma zapłacić 800 zł grzywny.
01.06.2005 | aktual.: 01.06.2005 11:37
Pamiętam, że słuchałem radia w kuchni. To było w 1967 roku. Aparat był rozstrojony i nagle usłyszałem jakąś rozmowę – wspomina Andrzej Radwański.
Tak doszedł na Niezłomnych, do Radio-Klubu, którego jest wiceprezesem. Radiotelefon zabierał także do pracy. Andrzej Radwański jest kierowcą poznańskiego MPK. 5 kwietnia 2001 r. jechał z M-1 na Rataje. Miał pecha, bo gdy skaner zlokalizował oficera dyżurnego KMP, jeden z pasażerów zainteresował się tym, czego słucha kierowca. Był to pracownik policji...
Nie kijem, to pałką?
– Pierwszy raz dostałem dwa lata z zawieszeniem. Odwołałem się i wyrok został uchylony – powiedział Andrzej Radwański. – W drugim procesie zostałem skazany na 800 zł grzywny.
Poznański Sąd Rejonowy skazał go na podstawie art. 267 par. 2, który dotyczy osób zdobywających informacje przy pomocy podsłuchu lub „innego urządzenia specjalnego’’. – Ten radiotelefon został legalnie nabyty w sklepie, z częstotliwością na której pracuje policja – przekonywał sąd adwokat Przemysław Gaj. – Mój klient posiada zezwolenie na posiadanie i użytkowanie amatorskiej radiostacji – ostatnie z 1997 roku. Jedyne ograniczenie radioamatora, to obowiązek zachowania tajemnicy telekomunikacyjnej.
Jednak wczoraj okazało się, że sąd nie może uniewinnić Andrzeja Radwańskiego... Sędzia Ireneusz Drzazga stwierdził, że sąd pierwszej instancji wnikliwie zbadał okoliczności zdarzenia. Zastosował jedynie niewłaściwą kwalifikację prawną, bo legalnie kupionego radiotelefonu nie można traktować jak „innego urządzenia specjalnego’’ do podsłuchu.
– Sąd Okręgowy zgodził się z taką argumentacją obrony, jednocześnie nie mógł uniewinnić oskarżonego w ogóle – powiedział, uzasadniając werdykt, sędzia Drzazga. – Popełnił inny czyn karalny, wynikający z artykułu 208 par. 1 ustawy prawo telekomunikacyjne z 16 lipca 2004 r., gdyż używał radiostacji wbrew warunkom udzielonego zezwolenia, które nie przewiduje, a wręcz wyklucza nasłuch służb policyjnych i specjalnych, nie przeznaczonych do publicznego odbioru.
Ponieważ, niezależnie od kwalifikacji czynu (z kodeksu karnego czy prawa telekomunikacyjnego), grozi taka sama kara, sąd odwoławczy jej nie zmienił. Andrzej Radwański ma zapłacić 800 zł grzywny plus koszty apelacji. Wyrok jest prawomocny.
Pomagał powodzianom
Sąd odwoławczy uznał wczoraj, że oskarżony naruszył przepis prawa telekomunikacyjnego, który dotyczy osób użytkujących bez wymaganego pozwolenia urządzenia nadawcze lub nadawczo-odbiorcze. – Nie złamałem prawa, nie nadawałem bez zezwolenia. Jeżeli ktoś zakłóca emisję, zgodnie z ustawą może ścigać go jednostka przez nią powołana – Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty – powiedział po ogłoszeniu wyroku Andrzej Radwański. – Prawo musi czegoś zabraniać. Nie może być tak, żeby prawo zezwalało na oddychanie, patrzenie czy słuchanie...
W roku wielkiej powodzi przekazywał informacje pilotom samolotu, który leciał z Warszawy do Wrocławia. – Nie słyszeli się wzajemnie, ja byłem pośrodku. Przekazałem, gdzie mają lądować. Kiedyś pomógł strażakom dojechać do leśnego pożaru. – Nikt się wtedy nie dopytuje, kto mówi, bo w tym momencie nie o to chodzi – powiedział Andrzej Radwański.
Przemysław Gaj, obrońca radioamatora:
Eter jest wolny. Radioamatorzy zawsze słuchali, co się dzieje na świecie. Obowiązuje ich jedynie tajemnica telekomunikacyjna. Jeżeli radioamator coś usłyszy, winien zachować to dla siebie. Skoro informacja policyjna nie była kodowana, nie była to żadna tajemnica.
Jarosław Szemerluk, biuro prasowe KWP w Poznaniu:
Informacje przekazywane przez policjantów drogą radiową nie są przeznaczone do wiadomości publicznej. Mogą być wykorzystane do celów przestępczych. Z tego względu staramy się, w miarę naszych możliwości, uniemożliwiać podsłuchiwanie. Nowoczesne systemy łączności są kodowane. Po ich pełnym wprowadzeniu do policji podsłuchiwanie stanie się fizycznie niemożliwe.
Barbara Sadłowska