"Radar w Azerbejdżanie nie mógłby zastąpić radaru w Czechach"
Radar w Azerbejdżanie mógłby być
uzupełnieniem systemu wykrywania, nie mógłby natomiast zastąpić
radaru naprowadzającego, którego budowa jest planowana w Czechach -
ocenia szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Franciszek
Gągor.
Są pomiędzy nimi istotne różnice techniczne i w przeznaczeniu. Ten w Azerbejdżanie wykrywa pracując z wykorzystaniem fal odbijanych i może uzyskiwać informacje spoza horyzontu. Natomiast radar w Czechach ma naprowadzać i rozpoznawać w systemie mikrofalowym. Funkcje wczesnego wykrywania w "tarczy antyrakietowej" spełnia satelitarny system rozpoznania - wyjaśnił w piątek w rozmowie z dziennikarzami szef Sztabu.
Prezydent Rosji Władimir Putin podczas rozmowy z prezydentem USA George'em W. Bushem na marginesie szczytu grupy G8 w niemieckim Heiligendamm zaoferował Amerykanom wspólne użytkowanie dzierżawionej przez Rosjan stacji radarowej w Azerbejdżanie. Chodzi o działający jeszcze od czasów ZSRR radar "Gabała-2" pod miejscowością Gabalia, około 100 kilometrów na zachód od Baku i blisko 150 kilometrów na północ od granicy z Iranem.
Gdyby w rejonie Kaukazu miała być ulokowana część wyrzutni, choć taka propozycja nie padła, to trzeba powiedzieć, że mogłoby to być zbyt blisko regionów, z których ewentualnie mogłyby być odpalane rakiety. Ich zestrzelenie byłoby utrudnione, czy wręcz niemożliwe z uwagi na czas i możliwości techniczne antyrakiet - ocenił gen. Gągor.
W piątek szef MSZ Azerbejdżanu Elmar Mammadiarow zadeklarował, że jego kraj jest gotowy do negocjacji z Rosją i USA w sprawie wykorzystania stacji radarowej w Gabalii jako elementu tarczy antyrakietowej.
Tymczasem amerykańskie plany dotyczące tarczy przewidują budowę stacji radarowej w Czechach i wyrzutni pocisków przechwytujących w Polsce. Władze USA prowadzą w tej sprawie negocjacje z Polakami, a Czesi już zgodzili się na radar na swoim terytorium. Prezydent Putin zagroził ubiegłym tygodniu, że jeśli elementy tarczy rakietowej będą umieszczone w Europie Środkowej, zostaną w nią wycelowane rosyjskie rakiety.
W ocenie wielu wojskowych ekspertów, skorzystanie z rosyjskiej propozycji oznaczałoby brak pełnego wpływu Stanów Zjednoczonych na system dowodzenia i łączności, szczególnie w sytuacji kryzysowej. Zdaniem innych natomiast, przyjęcie rosyjskiej propozycji współpracy zniwelowałoby poczucie wyalienowania Rosji.