Rada Etyki Mediów zajmie się przedwczesnym ujawnieniem informacji o śmierci żołnierza
Minister Obrony Narodowej Aleksander Szczygło chce by prokuratura rozważyła "podjęcie czynności procesowych" w sprawie upublicznienia przez portal Gazeta.pl wiadomości o śmierci żołnierza w Iraku, zanim poinformowano o tym rodzinę poległego. MON skierowało także pismo do Rady Etyki Mediów z prośbą o zajęcie stanowiska w tej sprawie.
2 listopada w wyniku wybuchu miny pułapki zginął st. kpr. Andrzej Filipek, a trzech innych żołnierzy - st. kpr. Sylwester W., sierż. Mariusz W. i mł. chor. Robert C. - zostało rannych. Autorem publikacji na stronie Gazety.pl, która pojawiła się zanim skontaktowano się z najbliższymi żołnierzy, był Jacek Brzuszkiewicz.
"Naruszone zostały przede wszystkim dobra osób bezpośrednio związanych z żołnierzami pełniącymi służbę w Iraku, ale też - co warto podkreślić - szeroko rozumiany interes społeczny" - napisał minister w piśmie skierowanym do Prokuratury Okręgowej w Lublinie, którego kopia dostępna jest na stronie internetowej resortu.
Szef MON podkreślił w nim, że przedstawicielom wojska nie dano żadnej szansy, aby godnie poinformowali rodzinę poległego. Zajmuje się tym specjalna delegacja wysyłana z macierzystej jednostki żołnierza, w skład której wchodzą m.in. lekarz, psycholog i kapelan.
"Ścigając się o pierwszeństwo w podaniu tragicznego newsa złamano zasadę, która jest przestrzegana przez każdą mającą choć odrobinę przyzwoitości redakcję" - ocenił minister.
Podkreślił, że praktyka "embarga" na wiadomości o tragicznych zajściach, do czasu powiadomienia rodziny, stosowana jest od długiego czasu na mocy "dżentelmeńskiej umowy" między MON i dziennikarzami zajmującymi się tematyką wojskową.
"Dziennikarze portalu internetowego Gazeta.pl i dziennika Gazeta Wyborcza w dniu 2 i 3 listopada 2007 r. zanegowali zasadność stosowania przez media tego typu samoograniczenia. Następnie, w kolejnych artykułach, nie tylko podważali, dotychczas funkcjonującą praktykę w tym względzie, ale i starali się uzasadnić słuszność swojego postępowania" - wskazano w piśmie resortu obrony do Rady Etyki Mediów.
"Ministerstwo Obrony Narodowej uprzejmie prosi Radę Etyki Mediów o rozstrzygnięcie, czy przedstawiciele mediów powinni dobrowolnie zgodzić się z tym, że pierwszeństwo w przekazywaniu tego typu informacji najbliższym osobom rannych lub zabitych żołnierzy przysługuje stronie wojskowej" - napisano w nim.
MON zwróciło się do REM także z prośbą o wypowiedzenie się publiczne w tej sprawie.
"Jesteśmy bowiem przekonani, że autorytet i szerokie upublicznienie stanowiska Rady może pomóc w ustanowieniu powszechnie akceptowanych moralnych zasad jakimi powinny kierować się media i Siły Zbrojne podczas przekazywania społeczeństwu wiadomości o zabitych lub rannych podczas służby żołnierzach" - wskazano w piśmie.
Zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Piotr Stasiński nie zgadza się z zarzutami ministra.
Myśmy zachowali się taktownie i byliśmy w tej tragicznej sytuacji w miarę możliwości delikatni nie podając nazwisk żołnierzy. Informacje zostały sprawdzone w źródłach i są oczywiście prawdziwe. Dziennikarz wykonał swój obowiązek i tyle - powiedział Stasiński.
Uważam, że zarzuty są po prostu idiotyczne i złośliwe - dodał. Według Stasińskiego, nie ma podstaw by sprawą zajmowały się prokuratura czy REM.