Rada Etyki Mediów krytykuje m.in. Olejnik
Zdaniem Rady Etyki Mediów sposób
przekazywania przez niektóre media informacji na temat współpracy
księży ze służbami specjalnymi PRL naruszał reguły etyki
dziennikarskiej.
06.05.2005 13:13
"Rażące były próby fałszywego sugerowania odbiorcom, że prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres przetrzymywał wspomniane materiały przez 4 lata nie chcąc ich ujawnić. Dotyczy to np. programów Moniki Olejnik "Prosto w oczy", porannych audycji Jacka Żakowskiego w radiu Tok FM. Również inne media, m.in. tygodnik "Wprost", nie powstrzymały się od powiększania dezinformacji" - napisano w oświadczeniu.
Podkreślono w nim, że w sprawach tak istotnych jak prawda o wspólnej przeszłości, tak bolesnych i tak poruszających jak każde podejrzenie o zdradę wymagana jest szczególna staranność dziennikarzy.
"W sytuacji, gdy procesy odtajniania dokumentów służb specjalnych PRL, oczekiwane przez większość społeczeństwa, przybierają na sile, dziennikarze winni rozpoznawać i tłumaczyć mechanizmy gier, które zmierzają do zahamowania tego procesu, a nie stawać się ich narzędziem" - napisano w oświadczeniu.
Monika Olejnik uznała zarzut Rady za bezpodstawny. Nigdy nie powiedziałam, że Leon Kieres przetrzymywał materiały przez cztery lata; to Leon Kieres powiedział w Radiu Zet, że od czterech lat zna materiały dotyczące księży. W życiu nie twierdziłam, że Leon Kieres przetrzymywał dokumenty dotyczące o. Hejmy - podkreśliła. Nikt z Rady Etyki Mediów nie zwrócił się do mnie, nie zapytał skąd wzięłam takie stwierdzenie. Moim zdaniem, REM zachowała się nieetycznie - dodała. Przedstawiciele tygodnika "Wprost" i radia TOK FM zapowiedzieli, że ustosunkują się do oświadczenia Rady.
14 kwietnia prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres powiedział w Radiu Zet, że są dokumenty dotyczące Karola Wojtyły, które do tej pory nie były znane nawet historykom IPN. Określił je jako bardzo bolesne dla Ojca Świętego. Nie wyjawił, jakie zawierają nazwiska. Dodał, że wiedział o nich od czterech lat, ale milczał na ich temat ze względu na konieczność sprawdzenia ich wiarygodności. Leon Kieres wielokrotnie podkreślał, że materiały dotyczące o. Konrada Hejmo otrzymał w połowie kwietnia.