Trwa ładowanie...
27-07-2006 06:32

R. jak Rutkowski

Scena z życia wzięta. Letni dzień w centrum Łodzi blisko rok temu. Nagle oczy wszystkich gości knajpianego ogródka kierują się w stronę ulicy. Tam, mniej więcej 20 na godzinę sunie przez Piotrkowską czarne BMW 6. W środku detektyw Rutkowski. Szeryf jest w mieście. Jeszcze.

R. jak RutkowskiŹródło: PAP
d2fdkwg
d2fdkwg

Celebrity

Wszyscy od razu rozpoznają, bo to jedyny taki detektyw. Bohater kolorowych magazynów, często rubryk plotkarskich, gwiazdor telewizyjnego show. Prawdziwy celebrity, który ujawnia "tajniki" swojej pracy ku uciesze kilkumilionowej publiczności. A jest co ujawniać.

Praca detektywa wszystkim kojarzy się z wielogodzinnym wysiadywaniem w samochodzie, śledzeniem zdradzających mężów czy innymi banałami rodem z filmów fabularnych. Ale w tym przypadku "prawda" okazuje się znacznie ciekawsza niż fikcja.

W serialu paradokumentalnym "Detektyw" mogliśmy poznać zupełnie nowe aspekty pracy detektywa. Na przykład, detektyw jeździ do Iraku i może odnaleźć tam tajemnicze pociski. Byliśmy świadkami niesamowitej akcji inwigilowania, a w końcu wykrycia szajki handlującej gazem propan-butan. Poznaliśmy też kilka technik zatrzymań. Prawdopodobnie nie każdy wiedział, że dwóch podstarzałych gości siedzących w knajpie zatrzymuje się za pomocą petard hukowych. A to nie jedyne zasługi serialu "Detektyw".

Detektyw popkulturowy

Bo Rutek – jak nazywali go koledzy – miał także wkład w kulturę. To on przecież wprowadził w nasze słownictwo kultowe powiedzonka. Gdyby nie Detektyw nie wiedzielibyśmy co to znaczy "dojechać" kogoś, "jazda ostro po bandzie" czy legendarne już "bomba".

d2fdkwg

Problem w tym, że taką właśnie "bombę" zrobiło mu ABW. Nie omieszkało przy tym podzielić się materiałami wideo z zatrzymania ze wszystkimi większymi telewizjami w Polsce. W jednej telewizji bohaterski detektyw, co odzyskuje dzieci i porwanych zmienił się z dnia na dzień w byłego ZOMO-wca, który działa na pograniczu prawa, często łamiąc je.

Teraz, gdy medialny detektyw być może pójdzie siedzieć na 8 lat, jakoś nikt mu nie współczuje. Gdy mdleje na sali, wszyscy na to patrzą z przymrużeniem oka. Czyżby nikt go nie lubił? Nikt nie traktował na poważnie? Co się stało? Kto jest temu winny? No kto?

Scena z życia wzięta. Letni dzień w centrum Łodzi kilka dni temu. Wszyscy siedzą w knajpianym ogródku i... kogoś tu brak. Szeryfa nie ma w mieście. Już.

Adam Łapiński, Wirtualna Polska

d2fdkwg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2fdkwg
Więcej tematów