Putin znowu to zrobił. Rakiety to jego ostatni atut?
W środę po południu Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak rakietowy na obiekty infrastruktury krytycznej w Ukrainie. W jego rezultacie odcięto od sieci elektrownie atomowe na południu. Cały kraj paraliżują przerwy w dostawie prądu. - Mówiło się, że Rosjanie "wystrzelali się z pocisków", ale widzimy, że tak nie jest. Moskwa, mimo sankcji, adaptuje broń do wojennych warunków - mówi Wirtualnej Polsce płk Maciej Matysiak, były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert Fundacji Stratpoints.
24.11.2022 07:10
- Ataki rakietowe będą nadal jednym z największych zagrożeń dla Ukrainy podczas tej wojny. Rosjanie nadal będą wykorzystywać swoje zasoby rakietowe do pełnego zużycia. Najgorsze jest to, że do końca nie wiemy, jaki arsenał tak naprawdę posiada Moskwa. Klasycznej amunicji artyleryjskiej mają na pewno sporo. A dodatkowo docierają do nas sygnały, że kupują rakiety od innych państw – mówi płk Maciej Matysiak.
Na skutek rosyjskiego ostrzału infrastruktury w Ukrainie bez prądu została duża część kraju, ale także Mołdawia, która została odcięta od ukraińskiej sieci energetycznej. W związku z rosyjskimi ostrzałami wyłączono również bloki energetyczne w trzech elektrowniach atomowych w Ukrainie: Rówieńskiej, Południowoukraińskiej i Chmielnickiej. Według koncernu Enerhoatom, stopień promieniowania jest w normie. W niektórych metropoliach – jak Kijów czy Lwów - przestały działać wodociągi. Gdzie indziej z kolei, w Chmielnickim i Żytomierzu, przerwane zostało funkcjonowanie sieci ciepłownicze. Lokalnie stanęła też kolej.
Jak poinformował mer Kijowa Witalij Kliczko, Rosjanie wystrzelili w środę w kierunku Kijowa 31 rakiet. 21 z nich zestrzeliła obrona przeciwlotnicza. Pociski trafiły w obiekty infrastruktury krytycznej w mieście. Cztery osoby zginęły, 27 zostało rannych. Część miasta została pozbawiona prądu, a w całej metropolii zabrakło bieżącej wody.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Mówiło się, że Rosjanie "wystrzelali się z pocisków", ale widzimy, że tak nie jest. Moskwa, mimo sankcji, adaptuje broń do wojennych warunków. Pociski Kalibr to de facto przerobione Iskandery… Jeśli czegoś brakuje, Rosja stara się to pozyskiwać do produkcji broni. Widzieliśmy na froncie "słynne pralki" czy podzespoły znajdujące się w wojskowym sprzęcie, wyjęte z innych urządzeń – mówi WP płk Maciej Matysiak.
I jak dodaje, nie dysponujemy informacjami, ile Kreml ma jeszcze zgromadzonych pocisków w magazynach.
- Niewykluczone, że jeszcze sporo. Choć do ataków lądowych używali ostatnio rakiet przeciwlotniczych, czyli systemu S-300, to precyzyjne pociski mogą jeszcze trzymać. Patrzą na ilości, które mają i według zapotrzebowania zużywają. Nie skazywałbym więc tak łatwo Rosji na porażkę – uważa były wiceszef SKW.
W jego opinii, jeśli Rosja miałaby zużyć wszystkie środki, to na pewno to zrobi.
- Putin jest pod ścianą, rosyjscy dowódcy kłócą się między sobą. Każdy patrzy pod kątem progresu na wojnie. Ataki rakietowe – przynajmniej w opinii Kremla – taki postęp przynoszą – mówi WP płk Maciej Matysiak.
I zwraca uwagę na dramatyczne skutki ataków rakietowych w całej Ukrainie.
- Uderzenia w elektrownie czy infrastrukturę krytyczną powodują niestety, że ludzie będą marzli. Ale jeszcze większym problemem jest to, że ukraiński przemysł zbrojeniowy nie będzie mógł produkować amunicji. To jest kluczowe. Ukraina nie da rady, licząc na pomoc Zachodu. Nie będą mieli amunicji strzeleckiej, małokalibrowej, ale też artyleryjskiej do swojej broni. Jak nie ma prądu, maszyny nie będą pracowały… - mówi nam ekspert.
Jego zdaniem, ludność z okupowanych przez Rosjan terytoriów może być bardziej przyzwyczajona do braku prądu, ogrzewania czy żywności.
- Wojna jest za ich oknem. Ale w takim Lwowie czy Kijowie to nie jest to samo. Podobnie w zachodniej Ukrainie. Kiedy nie będą mieli tam prądu przez dwa-trzy miesiące, to już robi się duży problem. A dodatkowo - robi się coraz trudniej, by podtrzymać morale ukraińskiego społeczeństwa i zdolności produkcyjne. Ukraińcy za chwilę nie będą mogli kupić w sklepie chleba, bo ten nie zostanie wypieczony przez piekarnię, której brakuje ogrzewania i prądu. Zima kumuluje i potęguje te niedogodności. Putin jest bezwzględny, prowadzi dalszą mobilizację żołnierzy, chce wzmocnić obronę, przeczekać zimę i ruszyć na wiosnę dalej. Chce teraz tak osłabić Ukrainę, by nie miała czym walczyć – komentuje ekspert fundacji Stratpoints.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski