Putin straszy potężną bronią. "Silniejsza niż bomby użyte przez Amerykanów w Hiroszimie"
Władimir Putin stwierdził, że Rosja ma rzekomo wystarczająco dużo żołnierzy i nie potrzebuje ogłaszać mobilizacji. Choć stwierdził, że to nie Rosja "pobrzękuje nuklearną szabelką", jednocześnie dodał: "Nasza taktyczna broń nuklearna jest trzykrotnie, czterokrotnie silniejsza niż bomby użyte przez Amerykanów w Hiroszimie i Nagasaki".
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
- Wypychamy wroga z tych terytoriów, które powinny zostać poddane naszej kontroli, w tym sensie nie mamy potrzeby mobilizacji - stwierdził Putin podczas wystąpienia na sesji plenarnej Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Petersburgu.
- W ubiegłym roku bez żadnej mobilizacji nasi patriotyczni ludzie, ochotniczo przyszli do urzędów rejestracji i poboru do wojska i podpisali kontrakty z Siłami Zbrojnymi, a było ich ponad 300 tysięcy - twierdzi Putin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
PiS oburzone decyzją prokuratury. Wiceszef MON broni Bodnara
- Od początku roku ponad 160 tys. osób wstąpiło do naszej armii, zatem nie potrzebujemy powszechnej mobilizacji i nie planujemy jej - oznajmił Putin.
Putin nie wspomniał ani słowem o dziesiątkach Rosjan, którzy uciekali z kraju, gdy ogłosił wcześniej częściową mobilizację, ani o rzeszach cudzoziemców, którym obiecuje rosyjskie obywatelstwo w zamian za podpisanie kontraktu z armią.
Putin: Nie pobrzękujemy nuklearną szabelką
- Władze rosyjskie nigdy nie rozpoczęły eskalacji retoryki nuklearnej - mówił Putin, odpowiadając na pytanie wpływowego rosyjskiego analityka Siergieja Karaganowa, który zapytał, czy Rosja powinna mieć przygotowany "pistolet nuklearny". Karaganow w ubiegłym roku zaproponował przeprowadzenie przez Moskwę ograniczonego ataku nuklearnego na jednego z członków NATO w Europie, aby zmusić Zachód do wycofania się z konfliktu na Ukrainie i tym samym - jak się wyraził - zapobiec wybuchowi trzeciej wojny światowej.
- Nie pobrzękujemy nuklearną szabelką. Mamy doktrynę nuklearną, która głosi, że użycie broni nuklearnej jest możliwe w wyjątkowym przypadku, gdy zagrożona jest suwerenność i integralność terytorialna naszego kraju. Ale doktrynę można zmienić. To samo dotyczy testów nuklearnych. Jeśli zajdzie taka konieczność, będziemy przeprowadzać testy, ale na razie nie ma takiej potrzeby - powiedział rosyjski dyktator.
Zapomniał jednak wspomnieć o groźbach rosyjskich polityków, w tym byłego prezydenta, obecnego wiceszefa Rady Bezpieczeństwa Dmitrija Miedwiediewa, które regularnie odgraża się Zachodowi użyciem broni nuklearnej.
"Nasza taktyczna broń nuklearna jest silniejsza niż bomby użyte w Hiroszimie i Nagasaki"
- Użycie broni nuklearnej może zwiększyć szybkość rozwiązywania problemów specjalnej operacji wojskowej (tak Kreml nazywa wojnę w Ukrainie - przyp. red.), ale byłoby to wprost proporcjonalne do strat. Opieram się na tym, co proponuje sztab generalny i ministerstwo obrony. Szybkość jest ważna, ale ważniejsza jest troska o życie i zdrowie rosyjskiego wojska - mówił.
- Nasza taktyczna broń nuklearna jest trzykrotnie, czterokrotnie silniejsza niż bomby użyte przez Amerykanów w Hiroszimie i Nagasaki - mówił Putin. Przekonywał też, że Rosja ma "o wiele więcej taktycznej broni nuklearnej niż inne kraje europejskie, nawet jeśli Stany Zjednoczone sprowadziłyby do Europy swoją". Dodał, że wątpi, aby USA użyły własnej broni atomowej w przypadku wymiany ataków nuklearnych między Rosją a krajami Europy Zachodniej.
- Kiedy zobaczymy, jaki jest rosyjski charakter, jaki jest charakter rosyjskiego obywatela, zrozumiemy to i będziemy na tym budować, wtedy nie będziemy potrzebować żadnej broni jądrowej - dodał Putin.
Źródło: PAP, ria.ru
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski