Putin chce oddzielić Europę od USA?
Czy można to nazwać Zimną Wojną? Przywódca
drugiego, największego nuklearnego supermocarstwa grozi
wycelowaniem rakiet na największe miasta w Europie, a Zachód jak
odpowiada? Łagodnie wytykając rosyjskiemu prezydentowi
Władimirowi Putinowi jego konto w kwestii gwarancji
demokratycznych praw dla jego obywateli - pisze brytyjski
dziennik "Daily Telegraph" w swoim wydaniu internetowym,
komentując przebieg szczytu grupy G-8 w Niemczech.
08.06.2007 | aktual.: 08.06.2007 05:34
Kontrastuje to jaskrawo z dniami kubańskiego kryzysu rakietowego z 1962 r. kiedy próby ZSRR wymierzenia swoich rakiet średniego zasięgu na kontynentalne Stany Zjednoczone doprowadziły świat na krawędź zagłady nuklearnej.
Dzisiaj Rosjanie chcieliby nas przekonać, że role zostały odwrócone i że to plan administracji Busha rozmieszczenia systemu obrony przeciwrakietowej w Europie Środkowej grozi światowemu pokojowi.
Udzielając wywiadu w przeddzień szczytu G-8, Putin twierdził, że rozmieszczenie amerykańskich pocisków tak blisko Rosji sprowokowało nowy wyścig zbrojeń. W konsekwencji Rosja nie miała alternatywy, poza wymierzeniem swoich rakiet na Europę.
Argumenty Putina mogłyby być w pewnej mierze przekonujące, gdyby amerykańskie pociski były dla Rosji realnym zagrożeniem. Ale nie są i najprawdopodobniej nigdy nie będą.
W odróżnieniu od sowieckich rakiet wysłanych na Kubę w latach 60., proponowany przez Pentagon system obrony jest dokładnie właśnie tym systemem mającym chronić Amerykę i jej sojuszników przed atakiem ze strony państw bandyckich. Pociski nie będą przenosić głowic nuklearnych, nie będą mogły być do tego przystosowane i - w odróżnieniu od rakiet rosyjskich wymierzonych w Europę - będą skierowane na Bliski Wschód i Azję Południowo-Wschodnią - podkreśla brytyjski dziennik.