Publiczne przedszkola trafią w prywatne ręce?
To już pewne: ustawa oświatowa posyłająca sześciolatki do szkoły wejdzie w życie we wrześniu. Gdy zamykaliśmy to wydanie gazety, posłowie byli tuż przed głosowaniem nad wetem Lecha Kaczyńskiego. Lewica podtrzymała jednak obietnicę pomocy Platformie w jego odrzuceniu. Niespodzianek w głosowaniu nie należało się więc spodziewać. Broni nie składają jednak zażarci przeciwnicy edukacyjnej reformy: rodzice z akcji "Ratuj Maluchy".
- Właśnie odkryliśmy, że reforma umożliwi samorządom pozbywanie się niechcianych przedszkoli i przekazywanie ich prywatnym podmiotom - ostrzega Karolina Elbanowska, jedna z liderek rodzicielskiej akcji. - Tego nie spodziewało się nawet MEN. Kłopoty może spowodować zapis ustawy pozwalający samorządom na przekazywanie szkół liczących mniej niż 70 uczniów do prowadzenia prywatnym przedsiębiorstwom, fundacjom, stowarzyszeniom.
Biuro Analiz Sejmowych na prośbę niezrzeszonej posłanki Bożeny Kotkowskiej przygotowało ekspertyzę, która dowiodła, że ten przepis obejmie także przedszkola. - Starałam się zainteresować Sejm tą ekspertyzą, ale zabrakło czasu. A to według mnie bardzo niebezpieczny zapis - mówi posłanka Kotkowska. - Wiem, że w małych miejscowościach rozmaite fundacje już dopytują o możliwość przejęcia małych przedszkoli. To szansa, by np. gospodarować ich majątkiem. Alina Kozińska-Bałdyga z Federacji Inicjatyw Oświatowych, która walczy o byt wiejskich przedszkoli, zapewnia: problemów nie będzie, jeżeli przedszkola przejmowałyby od samorządów stowarzyszenia rodziców. - Światowe badania dowiodły, że jakość edukacji poprawia się, gdy rośnie wpływ rodziców na szkołę czy przedszkole. Poza tym rodzice nie podniosą nadmiernie opłat za przedszkole i najlepiej zadbają o opiekę dla swoich dzieci - mówi.
Ale prawo nie gwarantuje, że publiczne przedszkole nie trafi w ręce np. działającej dla zysku komercyjnej firmy. Po przejęciu przedszkola to właśnie one zdecyduje o wysokości opłat, warunkach dla dzieci. - To niedopatrzenie tej reformy, że nie sprecyzowała dokładnie, kto może przejmować od samorządów szkoły czy przedszkola - nie kryje Kozińska-Bałdyga. - Jedyne, co teraz można zrobić, to namawiać rodziców, by się organizowali i trzymali rękę na pulsie, kto interesuje się przedszkolami w ich miejscowościach. Przejmowanie przedszkoli przez uczciwe prywatne podmioty (np. stowarzyszenia czy fundacje) może być szansą, by nowoczesne przedszkola były dostępne także dla mniej zamożnych rodziców.
- Trzeba przeanalizować koszty. Jeśli gmina będzie dofinansowywać takie przedszkole, można byłoby je prowadzić nie tylko dla najlepiej zarabiających - mówi Jerzy Sonik, prezes Towarzystwa Społecznej Szkoły Podstawowej w Krakowie. Bo choć gmina przekaże przedszkole do prowadzenia, nadal będzie mieć ustawowy obowiązek wykładania pewnej części subwencji oświatowej, jaką dostała od państwa na edukację dzieci. Ministerstwo Edukacji nie potrafiło nam wczoraj podać, ile dokładnie jest w Polsce małych przedszkoli, do których chodzi mniej niż 70 dzieci. Wiadomo jednak, że takie dwu-, trzy oddziałowe przedszkola dominują w małych wiejskich gminach.
Magdalena Kula, Współpraca: Edyta Tkacz