Psychologowie szkolą radioterapeutów
Technicy radioterapeuci z Dolnośląskiego Centrum Onkologicznego we Wrocławiu szkolą się u psychologów, jak rozmawiać z pacjentami, by ich wspierać psychicznie podczas radioterapii.
12.11.2009 | aktual.: 12.06.2018 14:33
- Technicy nie tylko obsługują aparat do napromieniowywania miejsc zmienionych chorobowo, ale też mają kontakt z pacjentami - tłumaczy Maria Jagas, wicedyrektor DCO. - Dlatego postanowiliśmy wykorzystać to w ogólnej terapii.
Dyrekcja wysłała troje techników do Rytra w Małopolsce na szkolenie, prowadzone przez dr. Mariusza Wirgę z Ośrodka Onkologicznego Simontona w Kalifornii w USA.
Pacjent na radioterapię, zwaną popularnie lampami, trafia zwykle po usunięciu guza nowotworowego i chemioterapii. Najpierw lekarz i fizyk planują dla niego serię naświetlań o odpowiedniej mocy wiązki. Potem pacjent zgłasza się na napromieniowanie aparatem, który obsługują technicy.
Zwykle na serię przypada 20-30 naświetlań po 10-20 minut każde. Chodzi się na nie po kolei 5 dni, potem następują dwa dni przerwy, kolejne 5 dni lamp i znowu dwa dni przerwy.
- Spotykamy się z pacjentem nawet 30 razy w ciągu półtora miesiąca - przyznaje Aleksander Bogdan, technik radioterapeuta z DCO z ponad 20-letnim stażem w zawodzie. Był na szkoleniu w Rytrze.
Przyznaje, że dowiedział się tam, jak wspierać pacjenta, który boi się swojej choroby i zdarza się, że czeka na naświetlanie ze łzami w oczach.
- Wielu z nas działa wtedy intuicyjnie i próbuje pocieszać, ale stwierdzenie: "Proszę się uspokoić, bo wszystko będzie dobrze", wcale nie załatwia sprawy - tłumaczy Aleksander Bogdan.
Wraz z koleżanką, Magdą Sadowską, zamierzają teraz zrobić kurs psychoterapeutyczny. Reszta techników z DCO przejdzie krótsze psychologiczne szkolenie.
Pani Grażyna, która leczy się w DCO od kilku lat, chwali pomysł szkoleń dla techników. Sama ma złe wspomnienia z pierwszej serii naświetlań.
- Starałam się nie odzywać, bo na początku doszło do nieporozumienia. Miałam przynieść kartę, a nie wiedziałam jaką. Techniczki potraktowały mnie tak obcesowo, że się rozpłakałam - wspomina kobieta.