Psi smalec. Przeraźliwy skowyt zarzynanych psów
- Najwięcej smalcu jest ze starych i bardzo tłustych psów - mówi mieszkaniec Woli Radziszowskiej koło Skawiny w Małopolsce. - Na początku trzeba psa okładać kijem, żeby tłuszcz lepiej odszedł. Później podrzyna się gardło i wiesza na haku. Jak cała krew spłynie, odcina się łapy i wrzuca do gotowania, aż wytopi się cały smalec - opisuje wstrząsający proces.
16.05.2014 | aktual.: 18.05.2014 17:05
Tak brutalne szczegóły przekazał jeden z mieszkańców wsi trudniący się wyrabianiem psiego smalcu, do którego trafili reporterzy Wirtualnej Polski po kilkutygodniowym śledztwie.
Obecnie małżeństwo spod Skawiny już nie prowadzi intratnego „biznesu”, oboje czekają na wyrok. Ale żeby zobaczyć jak rozległy jest proceder przetapiania psów na smalec, nasi reporterzy jeździli po małopolskich wsiach i miasteczkach, szukając osób najbliżej związanych z „fachem”.
Smalec? Dieta cud!
Według lokalnych wierzeń regularne jedzenie przetopionego psiego tłuszczu ma działać jak magiczne lekarstwo. Zapytani interniści i pulmonolodzy, uśmiechali się pod nosem prosząc o niezmuszanie ich do komentowania bajek. Inaczej uważają mieszkańcy Małopolski.
- Na astmę, na zapalenie skóry i inne zmiany dermatologiczne. Dla panów, na problemy z erekcją - zachwala towar pani Maria, mieszkanka Kalwarii Zebrzydowskiej. Z wyglądu 60-letnia kobieta jest znana w okolicy ze swoich „szamańskich” sposobów na przywracanie zdrowia. – Wystarczy raz dziennie wetrzeć „maść” w chore miejsce i po miesiącu problem znika – przekonuje.
- Po ile ma pani słoiczek? – zapytał jeden z naszych reporterów. – Potrzebuję dla chorej mamy. Ma problemy z płucami, a słyszałem, że tylko te z Kalwarii Zebrzydowskiej działają - zachęcał.
Po kilkugodzinnych rozmowach udało się zamówić. „Cudowny lek” kosztuje 20 złotych za półlitrowy słoiczek, ale żeby go dostać, trzeba czekać dwa tygodnie w kolejce. Zapotrzebowanie jest tak duże, że kobieta sprzedaje wszystko jednego dnia.
Kolejny na mapie był Maków Podhalański. Tutaj ludzie nieufnie podchodzili do obcych. By dowiedzieć się szczegółów, trzeba było spędzić weekend w miejscowym barze i wykupić nocleg u osoby, która miała sprzedawać smalec.
Kiedy podczas śniadania była rozmowa o problemach z płucami, właściciele gospodarstwa sami zaproponowali do zjedzenia wytopiony tłuszcz z psiny.
Sytuacja powtarzała się również w Smolnikach i Czernichowie, gdzie od ręki można było kupić słoiczki. W Suchej Beskidzkiej i Dunajcu reporterzy Wirtualnej Polski zostali wpisani na listę oczekujących.
Wszyscy sprzedający zarzekali się na wszystkich świętych, że tłuszcz psi nie jest mieszany z wieprzowym i ma cudowne właściwości uzdrawiające.
- Mój mąż je codziennie od 30 lat i nie ma raka! A jak pan potrzebuje być lepszy dla żony, to też polecam – można było usłyszeć na odchodne w Makowie.
Mieszkańcy Zakopanego, Myślenic czy Białki Tatrzańskiej problemu nie znali lub znać nie chcieli.
Małopolska „cudem” stoi
- Tajemnicą poliszynela jest fakt, że na Podhalu stosowanie psiego smalcu jest zupełnie normalne. Jedzą go strażacy, policjanci, zwykli ludzie. Zapytani wprost wypierają się, ale w co drugim domu stoi słoik – mówi Andrzej Jaworski, kierownik schroniska dla bezdomnych zwierząt.
- Historia jedzenia psiego smalcu ma z pewnością kilkaset lat. Jest to olbrzymi proceder. Ale my przez ostatnie lata naiwnie myśleliśmy, że problem dotyczy tylko starszych osób, które, jak umrą, zabiorą straszne tradycje ze sobą. Ale niestety, dużo młodych ludzi nadal uważa, że psi smalec ma właściwości lecznicze. Ludzie nie chcą się przyznać, ale… - dodaje Paulina Boba, kierownik Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Ale sytuacja, jak dostrzegają pracownicy KTOZ, nie jest marginalna. Inspektorzy dostają kilkadziesiąt zgłoszeń rocznie od zaniepokojonych mieszkańców, którym nie jest obojętny los zwierząt. Zatrzymać sprawców na gorącym uczynku i skazać, udaje się w niewielkim odsetku.
- Teraz ludzie bardziej uważają. W jednym domu trzyma się słoiki ze smalcem, w innym zabija się psy – mówi jeden z inspektorów pracujący nad problemem katowania zwierząt. – Jednak każdy wie, do kogo zanieść swojego psa. W Woli Radziszowskiej właściciele sami przynosili psiaki, żeby konkretna osoba przetopiła je na smalec - dodaje.
Na trop bestialskiego traktowania domowych zwierząt wpadliśmy po informacjach od zaniepokojonego czytelnika, który na co dzień przysłuchiwał się skowytom i przeraźliwym piskom zarzynanych psów.
O wszystkich przypadkach poinformowaliśmy policję, ale sprzedawcom i "producentom" psiego smalcu nie grożą wysokie kary. Produkcja nie jest zakazana. Wyrok grozi za znęcanie się nad zwierzętami, o ile zostanie udowodniona zła wola.