PolskaPsa do łazienki, mandarynki na stół - ksiądz idzie po kolędzie

Psa do łazienki, mandarynki na stół - ksiądz idzie po kolędzie

Jak przygotować się na wizytę księdza po kolędzie? Kupić kilogram mandarynek (ewentualnie tabakę), zamknąć psa w łazience, na wypadek gdyby chciał zajrzeć księdzu pod sutannę, i uprzedzić sąsiadów, że w przypadku pękniętej rury ksiądz może chcieć wyważać u nich drzwi. Pomocna może być również urodziwa mama, którą ksiądz będzie chciał zaprosić na „prywatną pogawędkę o życiu”. Aha, i lepiej nie otwierać drzwi w ręczniku i z turbanem na głowie, bo duchowny może już więcej do nas nie przyjść. Zapraszamy do przeczytania najzabawniejszych historii "po kolędzie" naszych internautów!

Psa do łazienki, mandarynki na stół - ksiądz idzie po kolędzie
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

Zasada pierwsza: zorientuj się, jak wygląda ksiądz

– Dwa dni przed terminem wizyty słyszę nagle pukanie do drzwi. Otwieram, a za progiem stoi jakiś facet. Witamy się, po czym następuje niezręczne milczenie. W końcu pytam: „No fajnie, ale o co chodzi?” . Nieznajomy, lekko zażenowany, odpowiada: „Hmm… widzę, że nie będzie pan w tym roku przyjmował księdza po kolędzie”. – A niby dlaczego? – pytam. – Wiesz, synu, bo właśnie jestem księdzem z kościoła naprzeciwko, który miał przyjść po kolędzie – opowiada Internauta WP, Bartek, dodając, że po tej historii „już więcej księdza w domu nie zobaczył”. Księdza już więcej nie zobaczyła również Joanna, która – o zgrozo! – przyjęła duchownego opasana ręcznikiem i z turbanem na głowie: – Dopiero wyszłam spod prysznica. Ksiądz spojrzał na mnie pytającym wzrokiem i zapytał, czy jest oczekiwany. Odpowiedziałam, że nie, i już nigdy do mnie nie przyszedł.

Zasada druga: kup kilogram mandarynek i zamknij psa w łazience

Chcesz, żeby ksiądz zagościł u was na dłużej? Kup kilogram mandarynek! - U mnie w domu ksiądz smakowicie pałaszował te słodkie owoce, po czym przy przedostatnim przeprosił, wstał, pobłogosławił dom i rodzinę i wyszedł – mówi Marta. Niektórzy duchowni, zamiast mandarynek, wolą tabakę. Tak było u jednej z koleżanek Marty, gdzie ksiądz „po kolędzie” namiętnie wciągał tytoń.
Warto jednak, zanim zaczniemy kupować smakołyki czy dopalacze, unieszkodliwić sąsiada z dołu. – U moich rodziców w bloku ksiądz w ogóle nie dotarł do mieszkańców pierwszego piętra. Zanadto zaangażował się w poczęstunek serwowany na parterze – przestrzega Alicja.

Nie lubimy, kiedy pies ciągnie nas za nogawkę od spodni. Łatwo więc wyobrazić sobie, co może czuć ksiądz, który, ubrany w sutannę, przychodzi z pokojową misją do naszego domu. Aż tu nagle zza drzwi dopada go szczekające stworzenie, łapie za sutannę i - o zgrozo! – chwyta za łydki lub uda. Taką rozszczekaną bestię najlepiej zawczasu zamknąć w łazience lub innym pomieszczeniu, do którego ksiądz nie będzie miał dostępu. Duchowni odbywający posłannictwo duszpasterskie są tak nagminnie straszeni przez czworonogi, że na drzwiach kościoła w Gdyni zawiesili nawet kartkę: „Zwierzęta mają być zamknięte w łazience lub innym pomieszczeniu, do którego ksiądz nie będzie zaglądał”. Zasada dobra, pod warunkiem, że łazienki są co najmniej dwie.

Postrachem kleru, poza czworonogami, są również: niewytrzepane dywany, brudne naczynia i nieumyte okna. Pomorscy duchowni na tyle nie lubią przychodzić do niechlujnych wiernych, że „trzepanie dywanów, zmycie naczyń czy umycie okien” zamieścili na liście warunków koniecznych do zjawienia się w domu duszpasterza. Nie zapomnieli również poprosić o białą kopertę z ofiarą na budowę nowego kościoła, by „Pan Jezus mieszkał między nami”. To wszystko nie żart, Internauto! Marta, od której dowiedzieliśmy się o parafialnej liście, potwierdziła, że były na niej pieczątki z plebanii!

Zasada trzecia: wystaw w pokoju bęben

– Ksiądz wytknął mojemu tacie, że, zamiast krzyża, w centralnym miejscu na ścianie wisi obraz; a to jest złe – opowiada Jarosław. W sytuacjach krytycznych, kiedy przytwierdzony do ściany obraz nie daje się zdjąć, trzeba odwrócić uwagę księdza, zachęcając go, by udał się do innego pokoju. Dobry sposób znalazła na to Sylwia: - Podczas święcenia mieszkania ksiądz tak zachwycił się bębnem w moim pokoju, że zaraz zaczął na nim grać. Potem zeszliśmy na tematy reggae i hipisowskich pielgrzymek do Częstochowy. Ostatecznie ksiądz więcej czasu spędził u mnie w pokoju, rozmawiając o muzyce i książkach, niż u moich rodziców. Choć to właśnie u nich był krzyż, kropidło i koperta.

Innym sposobem na odwrócenie uwagi duchownego od ściany jest… pęknięta rura. Ale uwaga, bo może się to skończyć tym, że będziemy musieli wyważać u sąsiadów drzwi, jak Magda: – Ksiądz musiał przerwać kolędowanie, bo u sąsiadów pękła rura i woda zalewała mieszkanie znajdujące się piętro niżej. Ponieważ u akurat nikogo nie było w domu, więc ksiądz zaoferował się, że wyważy drzwi od ich mieszkania.

Skutecznym sposobem na odwrócenie uwagi duchownego jest też urodziwa mama. – Ksiądz podrywał moją mamę, zapraszając ją na „prywatną pogawędkę o życiu”. Na odwrocie obrazka zostawił jej swój numer telefonu, żeby do niego zadzwoniła i umówiła się na spotkanie – wspomina Agnieszka.

Zasada czwarta: ucisz dziecko i przygotuj kopertę

Syn naszego internauty, Maciuś, wykazał się niebywałą szczerością podczas wizyty duszpasterskiej. Otwarcie przyznał, że nie będzie kłamał, że chodzi do kościoła, bo nawet nie wie, gdzie on jest. Po czym zapytał księdza: „A ten Pan to nie spadnie z krzyża?”. Zawczasu lepiej więc powiedzieć dziecku, że ksiądz najbardziej lubi ciszę (bo wtedy np. może się skupić na modlitwie), więc nie można się odzywać.

Tradycją każdej wizyty duszpasterskiej jest biała koperta. Przestrzegamy zapominalskich, żeby zadbali o nią zawczasu, bo inaczej ksiądz może nie chcieć do nas przyjść i poświęcić mieszkania. A przecież woda, szczególnie święcona, kosztuje! - Sąsiad przyjął księdza po kolędzie tuż po tym, jak się przeprowadził. Nie miał koperty, bo w portfelu pusto, a najbliższy bankomat był oddalony od domu o siedem kilometrów. Duchowny kilkakrotnie powtarzał: „Już czas na mnie…”, dając chwilę zawieszenia, przeznaczoną na kopertę – opowiada Magda. Dodaje, że u niej w domu księdza (absolwenta technikum) tak pochłonęły rozmowy dotyczące biura komputerowego, że o mało nie zapomniał zabrać koperty. Innym razem, podczas modlitwy, kot chciał koniecznie sprawdzić, co ksiądz ma pod sutanną…

Radzimy więc, zamknąć kota w łazience. Oby tyko nie w tej samej co psa! Ale uwaga, co bardziej zapobiegliwi księża mają na białe koperty własny sposób. - Tuż przed kolędą miłe panie chodziły i wkładały w drzwi koperty z wypełnionymi drukami przelewu, żeby nie kłopotać księdza kopertami - opowiada Michał. Duchownym gratulujemy kreatywności!


Źródło artykułu:WP Wiadomości
kościółksiądzduchowny
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1831)