Przywracają dzieciom zdrowie
Rzeszowscy lekarze wyleczyli chłopca, któremu przez 13 lat nikt nie potrafił pomóc.
Na oddział ortopedii dziecięcej Szpitala Wojewódzkiego nr 2 przyjeżdżają pacjenci z całej Polski. Gdy rodzice nie mogą dla swych pociech nigdzie znaleźć pomocy, trafiają w ręce lekarzy, którymi kieruje dr hab. n. med. Sławomir Snela.
- Przez 13 lat szukaliśmy lekarza, który zająłby się Tomkiem – opowiada Małgorzata Poreda z Warszawy. – Przed trzema laty dowiedzieliśmy o rzeszowskiej ortopedii dziecięcej i przyjechaliśmy tu.
16-letni dziś Tomasz Poreda jest niepełnosprawnym dzieckiem z porażeniem mózgowym. Jeszcze niedawno nie mógł stać na własnych nogach. Prawa ręka też była niewładna. Teraz jest uczniem gimnazjum, a po ostatniej operacji będzie wkrótce posługiwał się obiema rękami. Uśmiech na jego twarzy przywrócili rzeszowscy ortopedzi.
- Mam na swoim oddziale zespół wspaniałych ludzi, lekarzy i pielęgniarek – mówi ordynator Snela. – Dzięki nim mogę wprowadzać najnowsze metody leczenia.
Pompy baklofenowe
Rzeszowska ortopedia dziecięca jest jednym z nielicznych w kraju ośrodków, w których wykonuje się operacje pacjentów z porażeniem mózgowym. Tylko na Podkarpaciu i w Poznaniu wszczepia się pompy baklofenowe. Operacje te doc. Snela zaczął przeprowadzać wiosną tego roku. – Stosuje się je u dzieci z neurogenną spastycznością, czyli wzmożonym napięciem mięśni – wyjaśnia Sławomir Snela. – Są to stany po dziecięcym porażeniu mózgowym, lub po przebytym urazie. Silne napięcie mięśni uniemożliwia choremu normalne życie. Wszyta pod skórę pompa podaje lek bezpośrednio do rdzenia kręgowego. Pozwala to na bardzo precyzyjne dawkowanie specyfiku. Poprawę zdrowia u pacjenta widać prawie natychmiast, a z upływem czasu jest coraz lepiej.
Złamania leczą szybko
Operacje ortopedyczne, to tylko część tego co dzieje się w rzeszowskim oddziale. Druga dziedzina, którą zajmują się lekarze to traumatologia, czyli ortopedia urazowa. Mówiąc wprost - leczenie złamań. W rzeszowskim szpitalu robi się to poprzez zastosowanie tak zwanych gwoździ śródszpikowych stabilizowanych. Metoda ta, znana w świecie od kilkunastu lat, w Polsce stosowana jest od niedawna.
– Przy tej metodzie złamanego na przykład uda nie otwiera się w ogóle w miejscu urazu – tłumaczy Snela. – Przez niewielkie nacięcie w okolicy pośladka wprowadza się do kanału szpikowego gwóźdź, który stabilizuje złamaną kość. Dzięki temu złamanie szybko się zrasta i nie trzeba nogi gipsować. Rehabilitacja jest dużo szybsza.
Poszukiwanie wciąż doskonalszych metod leczenia
Żeby do wnętrza kości wprowadzić gwóźdź trzeba było najpierw wywiercić w szpiku dla niego miejsce. Tak było do niedawna. Od miesiąca, doc. Snela nie uszkadza już wnętrza kości. - Stosujemy gwoździe tytanowe nowej generacji – wyjaśnia ordynator. – Są cieńsze, więc nie trzeba nic wiercić. Operacja trwa krócej, a kość zrasta się szybciej.
Krzysztof Rokosz