Przez tę świąteczną tradycję wyglądają jak idioci
My, Anglicy, jesteśmy prostymi typami i prawda ta znajduje odzwierciedlenie w naszych świątecznych przyjemnościach. Zwróćcie uwagę, że napisałem "przyjemnościach", a nie obchodach. To dlatego, że angielskie Boże Narodzenie składa się w 99 procentach z dobrej zabawy, jeden procent zostawiamy sobie na pamiętanie, że ma ono coś wspólnego z wydarzeniami w Izraelu przed 2 tysięcy lat. Kiedy obserwuję chodzenie do kościoła, abstynencję i wszystkie pobożne rytuały, które towarzyszą polskiemu Bożemu Narodzeniu, czuję się trochę winny, ale potem jadę do Anglii i od razu mi lepiej. Oto lista najfajniejszych angielskich świątecznych zjawisk, za którymi będziecie tęsknić w tym roku.
23.12.2011 | aktual.: 23.12.2011 08:21
Pantomima
W Polsce i w większości krajów europejskich pantomima oznacza jedną z najnudniejszych form rozrywki wymyślonych przez człowieka. Wykonawca z twarzą pomalowaną na biało udaje najpierw, że uwięziono go w szklanym pudle i pokazuje, że jest smutny, potem udaje, że znalazł wyjście z pudła i pokazuje, że jest szczęśliwy. Publiczność budzi się i bije brawo.
W Anglii pantomima oznacza absurdalną, sceniczną interpretację jakiejś znanej baśni (traktującą oryginał ze sporym lekceważeniem), która, z definicji, zawiera elementy transwestytyzmu, eksplozje, bezwstydne rasowe stereotypy i setki dzieci na widowni wypełnionych słodkimi przekąskami i wykrzykujących tradycyjne dla pantomimy slogany dopóty, dopóki nie zrobi im się niedobrze.
Jeśli kiedykolwiek zostaniecie zaproszeni na angielską pantomimę, musicie pamiętać o kilku ważnych rzeczach. Główna rola męska grana jest zawsze przez młodą kobietę ubraną w krótką spódniczkę i pończochy. Rola starszej kobiety (zwanej w sztuce "Panią") przypada z kolei zawsze mężczyźnie w średnim wieku, którego przebranie przypomina strój osiemnastowiecznej francuskiej królowej.
Wszystko to uznawane jest za fantastyczną świąteczną rozrywkę dla dzieci, co w dużym stopniu tłumaczy, dlaczego reszta świata nie do końca łapie brytyjski humor.
Crackers
Jeśli nigdy ich nie widzieliście, trudno mi będzie opisać jak wyglądają i dlaczego pełnią aż tak istotną rolę w angielskim Bożym Narodzeniu. Cracker to mała, wybuchowa rolka z tektury i kolorowego papieru, w której ukryty jest kiepski dowcip, równie kiepska papierowa korona i mała zabawka albo puzzle zaprojektowane tylko po to, by od razu wyrzucić je do kosza. Brytyjczycy co roku wydają na to coś miliony funtów, wierząc, że bez crackersów na stole Boże Narodzenie nie może się oficjalnie rozpocząć.
Każdy, od premiera po kierowcę autobusu, musi podczas spożywania świątecznej kolacji mieć na głowie papierową koronę, którą znalazł w swoim crackersie. Główna rola tego nakrycia głowy polega przede wszystkim na sprawianiu, by właściciel głowy wyglądał jak idiota, rolą poboczną jest wywoływanie ekscytującego zagrożenia pożarowego w związku z bliskością świec. Natychmiast po założeniu korony każdy ma obowiązek przeczytania dowcipu, który otrzymał wraz z koroną. Tradycja nakazuje, by dowcipy te były najgłupszymi dowcipami znanymi w literaturze, opartymi na żartach słownych tak biednych, że nawet pięciolatki po ich usłyszeniu walą się w czoła z zażenowania.
Świąteczny Pudding
Puddingi nie są w polskiej kuchni zbyt popularne, a brytyjskiej – wręcz przeciwnie. Przypominają ciasta, ale są znacznie cięższe i podawane na ciepło. Pudding świąteczny jest królem wszystkich puddingów. Jeśli chcemy, by był naprawdę dobry, powinniśmy przygotować go już w okolicach czerwca, a potem zostawić, by dojrzewał w szafie aż do Bożego Narodzenia. Potem pudding gotuje się przez kilka godzin, by podać go z gęstym słodkim sosem zwanym "custard".
Przed podaniem pudding należy podpalić. Ktoś gdzieś kiedyś wymyślił, że dobrze by było, gdyby pudding przynoszony na stół stał cały w ogniu, i stworzył przez to najbardziej stresujący i czasochłonny element przygotowań do świątecznego obiadu. Najbardziej akceptowalną metodą wywołania płomieni jest zanurzenie puddingu w brandy. Problem polega na tym, że metoda nie działa. Puddingi są dość gąbczaste, przez co 90 procent brandy wsiąka w nie zanim ktoś zdąży w ogóle sięgnąć po zapałkę. Rozwiązaniem tego problemu, pojawiającym się zwykle po kilku godzinach obradowania przy winie, jest nieustawanie w dolewaniu brandy do momentu aż butelka stanie się pusta lub pudding wybuchnie niebieskim płomieniem jak podpalona rafineria. Jak się pewnie domyślacie, nasi strażacy są w Boże Narodzenie bardzo zajęci.
Przemówienie królowej
Od 1932 roku w Boże Narodzenie każdy brytyjski monarcha wygłasza o godzinie 3.00 po południu przemówienie do narodu. Na początku używano radia, od 1952 dołączono również telewizję, która jednak transmitowała tylko dźwięk, bez obrazu. Wszystko dlatego, że w latach pięćdziesiątych uważano, że patrzenie na króla (lub królową) przez dłużej niż kilka sekund może przemieniać ludzi w komunistów.
W tym roku królowa Elżbieta II przemówi świątecznie do swego narodu po raz pięćdziesiąty dziewiąty, co znaczy, że występuje w telewizji dłużej niż sam Strasburger. Niestety nikt nie wie, co się w trakcie tych przemówień dzieje, bo nikt ich nie ogląda. O godzinie 3.00 w Boże Narodzenie większość Brytyjczyków spożywa właśnie swoje świąteczne obiady albo je właśnie spożywać kończy. Jeśli spożywają, to pewnie włączają radio, ale ich uwaga zostaje natychmiast przyciągnięta przez pudding lub piekło papierowych koron. Jeśli właśnie skończyli, to pewnie włączają telewizję, przy której jednak natychmiast zasypiają, ponieważ właśnie skonsumowali osiem kilogramów indyka i ćwiartkę butelki brandy.
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski