Przez sądową pomyłkę wyszedł na wolność. Godzinę później już nie żył
Bobby Lee Pearson krótko cieszył się wolnością. Oskarżony o napad 37-latek, z powodu sądowej pomyłki, wyszedł z aresztu. Godzinę później został zabity - informuje newser.com.
Pearsonowi za napad groziło od 15 do 20 lat więzienia. Nie trafił jednak za kraty, bo sędziowie przysięgli nie potrafili uzgodnić wyroku. Na dodatek błędnie poinformowali sędziego o swoim stanowisku. Ten podpisał uniewinnienie i dopiero po kilku godzinach zorientował się, że była to zła decyzja. Było już jednak za późno, na jakąkolwiek reakcję.
37-latek wyszedł z aresztu o godzinie 23.57. Pojechał do siostry po swoje rzeczy. Godzinę później policja znalazła go na ulicy w pobliżu jej domu. Miał rany kłute. Zmarł w szpitalu, kilkanaście minut później.
Okazało się, że Pearson zginął z rąk chłopaka swojej siostry.
Źródło: Sfora.pl, newser.com