Przeszedł na stronę Ukrainy. Wyznanie rosyjskiego pilota

28-letni kapitan Sił Powietrzno-Kosmicznych Federacji Rosyjskiej Maksim Kuzminow uciekł z Rosji śmigłowcem wielozadaniowym Mi-8. - Wojna, którą Rosja rozpętała przeciw Ukrainie, to brutalna zbrodnia, w której nie chciałem uczestniczyć - stwierdził.

Przeszedł na stronę Ukrainy. Wyznanie rosyjskiego pilota
Przeszedł na stronę Ukrainy. Wyznanie rosyjskiego pilota
Źródło zdjęć: © EPA, PAP, STR
Violetta Baran

05.09.2023 18:35

- Kiedy 24 lutego 2022 r. zaczęła się ta wojna, zadawałem sobie pytanie, po co jest ona potrzebna mojej ojczyźnie. Starałem się zrozumieć przyczynę i pojąłem, że jest to zło i brutalna zbrodnia, dla której nie ma usprawiedliwienia - oświadczył we wtorek na konferencji prasowej w Kijowie Maksim Kuzminow, pilot rosyjskiego śmigłowca wojskowego, który w sierpniu w porozumieniu ze służbami ukraińskimi przeszedł na stronę Ukrainy.

Kuzminow był dowódcą śmigłowca Mi-8 o numerze bocznym 62 należącego do 319. Oddzielnego Pułku Śmigłowców z bazą w miejscowości Czernigowka w Kraju Nadmorskim na południowo-wschodnich krańcach Rosji.

W trakcie wojny, jak twierdzi, wykonywał loty transportowe m.in. na ukraińskie terytoria okupowane. Zapewnia, że nie uczestniczył w działaniach bojowych, zajmując się jedynie transportowaniem żołnierzy i sprzętu. Decyzję o nawiązaniu współpracy z ukraińskim wywiadem wojskowym podjął w grudniu ubiegłego roku.

- Nikt mnie do niczego nie zmuszał, to była moja własna decyzja. Interesowałem się wydarzeniami na Ukrainie, czytałem kanał informacyjny HUR na Telegramie. Tam znalazłem kontakty i zacząłem z nimi korespondować na tajnym czacie. Korespondencja trwała pół roku. Ustalaliśmy w tym czasie szczegóły, opracowywaliśmy trasy, zastanawialiśmy się nad bezpiecznym przelotem i 9 sierpnia nastąpił finał – ujawnił.

"Nadal chcę mieć związek z lotnictwem"

9 sierpnia Kuzminow wraz z dwoma członkami załogi swego helikoptera wyleciał z lotniska wojskowego w Kursku w ramach oficjalnie zaplanowanego zadania.

- 9 sierpnia wypełniałem oficjalny przelot z punktu A do punktu B. O godz. 16.30 wystartowałem z lotniska w Kursku i udałem się w kierunku obwodu charkowskiego (Ukraina). W okolicach miejscowości Szebiekino (obwód biełgorodzki w Rosji) obniżyłem wysokość lotu do 5-10 metrów. Leciałem w całkowitej ciszy radiowej. Przy przekraczaniu granicy zaczęto do nas strzelać. Nie wiem, kto to był, ale przypuszczam, że Rosjanie. Zostałem ranny w nogę - relacjonował.

- Odleciałem 20 km od granicy i wylądowałem. Było ze mną dwóch członków załogi. Nie mieliśmy żadnej broni, bo piloci latają bez broni. Członkowie załogi nie mogli się mi sprzeciwić. Uspokajałem, że żyją tu dobrzy ludzie, że nic nam się nie stanie, ale oni zaczęli zachowywać się agresywnie. Wybiegli ze śmigłowca w stronę granicy. Ich dalszy los jest mi nieznany. Z mediów dowiedziałem się, że zostali zlikwidowani - dodał.

Po wylądowaniu w obwodzie charkowskim Kuzminow i maszyna, którą przyleciał, zostali przejęci przez ukraińską armię. Pilot otrzymał gwarancje bezpieczeństwa, a śmigłowiec trafił do zasobów wywiadu wojskowego. Oficer dostał także od władz ukraińskich propozycję pozostania w tym kraju. Wcześniej na Ukrainę przyjechali jego rodzice.

- W Rosji miałem wysokie zarobki i perspektywę wcześniejszej emerytury. Zostawiłem tam swój prywatny samolot i dwa mieszkania. Wiele mnie tam trzymało, ale to nie było dla mnie ważne. Ja nie chciałem uczestniczyć w tej zbrodni - podkreślił.

- Nadal chcę mieć związek z lotnictwem. Otrzymałem propozycję pozostania na Ukrainie, zastanawiam się nad tym. Mam też możliwość wyjazdu do Europy. Nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji - oświadczył kapitan Maksim Kuzminow.

Kot dowódcy na pokładzie

Dzień wcześniej Kuzminow udzielił wywiadu ukraińskiemu aktywiście i youtuberowi Wołodymyrowi Zołkinowi.

- Co zrobi rosyjska propaganda po ukazaniu się naszego wywiadu? - zapytał pilota Zołkin. - Ogłosi, że jestem zdrajcą - odparł Kuzminow.

Wcześniej rosyjscy blogerzy wojskowi informowali, "załoga Mi-8 straciła orientację, a śmigłowiec przez pomyłkę wylądował na lotnisku w Ukrainie". Pytany o to Kuzminow odpowiedział, że "to nie jest możliwe". - Piloci nie uwierzyliby w takie doniesienia - dodał.

Zołkin pytał także swojego rozmówcę, o przypadki nielogicznego i irracjonalnego wykorzystania pilotów i lotnictwa. Kuzminow stwierdził, że "takich przypadków było mnóstwo".

- Nasz dowódca musiał przewieźć kota, rasowego. W tym celu przydzielono dwie załogi Mi-8 i Mi-24. Dwa śmigłowce transportowały to cudowne zwierzę - relacjonował.

Kuzminow mówił, że Mi-8 leciał z kotem na pokładzie, a Mi-24 "krążył i osłaniał" tę maszynę. Rosjanin dodał, że na pokładzie dwóch maszyn były trzyosobowe załogi. Lot trwał około godziny.

Kuzminow przekonywał też, że załogi rosyjskich maszyn są przemęczone, a rosyjskie siły powietrzne nie mają wystarczającej liczby pilotów.

Źródło: PAP, tvn24.pl

Wybrane dla Ciebie