Przesmyk suwalski. "W tym przypadku nie będzie mowy o neutralności Białorusi"
Nie milknie dyskusja o strategicznym położeniu tzw. przesmyku suwalskiego, czyli korytarza stanowiącego połączenie terytorium państw bałtyckich z Polską i resztą państw NATO oraz rozdzielającego obwód kaliningradzki Rosji oraz Białoruś. Przed kilkoma dniami portal Politico, powołując się na zachodnich planistów wojskowych napisał, że w razie starcia między Rosją a NATO przesmyk suwalski prawdopodobnie byłby "pierwszym punktem kontaktu". Według płk rez. Piotra Lewandowskiego, weterana z Iraku i Afganistanu i byłego dowódcy bazy w Redzikowie, w przypadku konfliktu NATO odpowiedziałoby bezwzględnie, także Białorusi.
25.06.2022 07:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przesmyk suwalski to obszar wokół Suwałk, Augustowa i Sejn, łączący Polskę z Litwą i pozostałymi krajami bałtyckimi, zarazem oddzielający należący do Rosji obwód kaliningradzki od Białorusi.
Jego długość to kilkadziesiąt kilometrów. Miejsce ma ogromne znaczenie strategiczne i kluczowe dla bezpieczeństwa NATO i wschodniej flanki Sojuszu. To tędy przebiega bowiem połączenie lądowe między Republikami Bałtyckimi a Europą Środkową i Zachodnią.
Wirtualna Polska: Przed kilkoma dniami portal Politico, powołując się na zachodnich planistów wojskowych napisał, że w razie starcia między Rosją a NATO przesmyk suwalski prawdopodobnie byłby "pierwszym punktem kontaktu". Określono go mianem "najniebezpieczniejszego miejsca na Ziemi". Faktycznie mamy się czego obawiać?
Płk Piotr Lewandowski: Nikt nie neguje znaczenia geograficznego i wojskowego przesmyku suwalskiego. Jest to korytarz lądowy, który łączy państwa bałtyckie z NATO i Unią Europejską. Ze strategicznego punktu widzenia jego utrzymanie oczywiście jest kluczowe.
Ale też nie można przeceniać jakości wojsk rosyjskich, które stacjonują w tamtych rejonach. Na północy przy granicy z Finlandią rezydowała 6. Armia, która wykrwawia się pod Charkowem i której już praktycznie nie ma.
Otwieranie nowego frontu na przesmyku suwalskim, który byłby konfrontacją z NATO, przekracza rosyjskie możliwości wojskowe?
Na dzień dzisiejszy armia rosyjska nie jest w stanie otwierać nowego frontu i wykonać ruchu, który skutkowałby poważnymi konsekwencjami. Oczywiście, Putin jest nieprzewidywalny i nie wiadomo, co siedzi w jego głowie. Tak jak przy agresji na Ukrainę, tak tutaj do końca nie możemy być pewni, co rosyjski dyktator zrobi. Ta nieprzewidywalność nie wyklucza pomysłu "kretyńskiej szarży", destabilizującej region przesmyku suwalskiego.
Wicepremier, minister obrony Mariusz Błaszczak oświadczył w środę, że przesmyk suwalski jest dostatecznie chroniony przez wojska sojusznicze i polskie. Jest?
W przypadku jakiegokolwiek ruchu ze strony Rosjan, mamy tam siły zbrojne, które zareagują. Okopów budować nie będziemy, bardziej potrzebny jest rozbudowany system schronów. Potencjalne zagrożenie może napłynąć bowiem ze strony Kaliningradu, gdzie wojska rosyjskie są dobrze wyposażone w nowoczesny sprzęt. Trzeba pilnie śledzić, co się na tym kierunku dzieje i mieć plan, który od razu będzie można wdrożyć.
Na wschodniej flance mamy 15. Brygadę Zmechanizowaną w ramach 16. dywizji, która jest kompletnie wyposażona i profesjonalnie przygotowana. Szczegóły są tajne, więc trzeba ministrowi wierzyć na słowo. Mamy też tam litewską, pełnowartościową brygadę "Żelazny Wilk". Miałem okazję ćwiczyć z żołnierzami z tego kraju. Mają jednostki na bardzo wysokim poziomie.
Zobacz też: Jedyne lądowe połączenie Litwy z NATO. Tak wygląda sytuacja w Przesmyku Suwalskim
W latach 2017 i 2021 wspólne białorusko-rosyjskie ćwiczenia symulowały konflikt w scenariuszu przejęcia przez Rosję korytarza między Białorusią a Kaliningradem. Jego realizacja oznaczałby też udział Łukaszenki?
Gdyby przesmyk suwalski stał się areną działań wojennych, oznacza to bezwzględnie wciągnięcie Białorusi w konflikt. A tu już stalowy płot na granicy z Polską tego nie zatrzyma. Choć Łukaszenka od początku wybuchu wojny próbuje lawirować i nie dać się wciągnąć w konflikt, to de facto Białoruś już uczestniczy w konflikcie z Ukrainą, umożliwiając wysyłanie rosyjskich wojsk z jej terenu. W kwestii przesmyku suwalskiego Putin również by go przekonał. W przypadku konfliktu Zachód nie postrzegałby Białorusi jako państwa neutralnego. To przesmyk suwalski tworzy neutralność Białorusi.
Jakby zachowałoby się NATO? Już wcześniej sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg deklarował ochronę przesmyku suwalskiego oraz całego terytorium zarówno Polski, jak i Litwy.
Jestem przekonany, że w tym przypadku NATO odpowie pełnoskalowo. Pozostaje jeszcze kwestia zdolności odpowiedzi. Przy okazji wojny w Ukrainie widzimy bowiem, że niektóre z państw Zachodu decyzję o przekazaniu broni podejmowały zbyt długo. Na pewno szybko zareagowaliby Amerykanie i uruchomiliby artykuł 5. traktatu NATO. A zgodnie ze swoją doktryną, zaczęliby od zniszczenia systemów przeciwlotniczych w Kaliningradzie. Według doktryny, jako pierwsze idzie uderzenie powietrzne obezwładniające. Cały system rosyjski w Kaliningradzie – obrony przeciwlotniczej, rozpoznania, dowodzenia byłby zapewne zniszczony. Mielibyśmy wówczas pełnoskalową wojnę…
Od strony Bałtyku Rosja po wejściu Finlandii i Szwecji do NATO również traci argumenty.
Wejście Finlandii i Szwecji do NATO oznacza, że dzięki temu otworzy się kolejna droga transportowa dla państw bałtyckich – przez port w Göteborgu i Bałtyk, który będzie morzem wewnętrznym sojuszu. Rosja wówczas traci Bałtyk całkowicie. A utrata Bałtyku oznacza, że Kaliningrad jest narażony na zniszczenie ze strony okrętów NATO, które w dużej mierze posiadają tzw. broń precyzyjną. To są pływające pułki rakiet.
Bezpieczeństwo flanki wschodniej NATO, a więc i przesmyku suwalskiego, będzie jednym z głównych punktów nadchodzącego szczytu NATO w Madrycie. Jakich gwarancji bezpieczeństwa powinna domagać się Polska?
Powinna być stała obecność NATO-wskiego sprzętu wojskowego na wschodniej flance. Wówczas załogi mogą ćwiczyć rotacyjnie, co pozwala na osiągnięcie zdolności bojowej w ciągu dwóch tygodni, a nie trzech miesięcy. W ciągu 90-100 dni trwa przerzut ciężkich jednostek ze Stanów Zjednoczonych do Europy. Tyle trwa załadunek, transport, rozładowanie i dotarcie na wschodnią flankę, czyli cała logistyka. A do tego powinno dojść wzmocnienie wojsk w tamtym rejonie i przejście z batalionowych grup bojowo-taktycznych na brygady. Szczególnie w wydaniu amerykańskim, gdzie pod względem siły i ognia przerastają zdecydowanie rosyjskie jednostki. Taka jedna amerykańska brygada, to wartość rosyjskich trzech.
Podsumowując, amerykański portal Politico mocno przesadził, nazywając przesmyk suwalski najniebezpieczniejszym miejscem na świecie?
Przesadził. Co prawda zagrożenie trzeba oceniać jako istniejące, bo mamy nauczkę z rosyjskiego ataku na Ukrainę, gdzie mówiło się, że nie dojdzie do agresji. Ale podkreślmy, że przesmyk jest obszarem intensywnego rozpoznania wywiadu NATO. Nie ma możliwości, żeby nagle w Kaliningradzie pojawiła się niezauważona jednostka większa niż kompania. Każde wzmocnienie rosyjskich sił będzie widoczne natychmiast. Jeśli Putin otworzyłby drugi front, to chyba tylko po to, żeby sprowokować wymianę ciosów nuklearnych. Ale nie twórzmy samosprawdzających się przepowiedni. Bicie w bębenek jest prowokujące.
Rozmawiał Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski