Przesłuchania w procesie w sprawie zabójstwa 19‑latka
Oskarżycieli posiłkowych i pierwszych
świadków przesłuchał Sąd Okręgowy w Białymstoku w
procesie sześciu osób oskarżonych w związku z zabójstwem 19-
letniego Adriana R. Według prokuratury, motywem zbrodni były
porachunki zwaśnionych grup pseudokibiców piłkarskich Jagiellonii
Białystok.
Adrian R. został napadnięty w Białymstoku w grudniu 2005 roku, w pobliżu domu, w którym mieszkał. Pobito go kijami, kopano, zadano mu kilka ciosów nożem w nogi, tułów i okolice serca. Zmarł w szpitalu.
Proces w tej sprawie rozpoczął się w piątek. W poniedziałek sąd przesłuchał rodziców zamordowanego Adriana, którzy są oskarżycielami posiłkowymi w sprawie. Matka chłopaka domaga się w powództwie cywilnym od pięciu osób, mających zarzuty w tej sprawie, 100 tys. zł zadośćuczynienia za doznane krzywdy i cierpienia.
Ojciec Adriana mówił, iż o tym, że syn jest kibicem wiedział od około roku, dwóch lat. Mówił, że syn jeździł na mecze wyjazdowe Jagiellonii, raz był nawet wzywany na policję w związku z zajściem, jakie miało miejsce na takim wyjeździe. Ojciec przyznał, że syn miał w domu kij bejsbolowy, ale twierdził, że sam go kiedyś znalazł na ulicy (ojciec jest policjantem), a syn go tylko trzymał w szafce i nie używał.
Ojciec mówił, że ostrzegał syna, żeby się nie wdawał w żadne bójki. Także matka mówiła w sądzie, że rozmawiała z synem, bo słyszała, co się dzieje na meczach. Syn miał ją zapewniać, że nie ma wrogów.
Sąd przesłuchał też pierwszych świadków, m.in. babcię zamordowanego oraz dwie sąsiadki. Wszystkie kobiety widziały zdarzenie na ulicy z okien, wybiegły też na zewnątrz.
Jedna z sąsiadek opowiadała w sądzie, że widziała czterech bijących Adriana R. Trzech z nich rozpoznała podczas śledztwa. Mówiła w poniedziałek w sądzie, że w czasie napadu mieli czapki na głowach, ale - jak zeznała - widziała ich oczy. Mówiła, że jest pewna, że te osoby uczestniczyły w zdarzeniu. W jej ocenie "oni nie chcieli pobić, tylko zabić Adriana".
Babcia Adriana mówiła, że z okna widziała czterech napastników, z których trzech biło pałkami, a jeden zadawał ciosy nożem. Gdy wybiegła na ulicę już ich nie było; nie widziała ich twarzy. Rozpoznała tylko wnuka. Sąsiadki mówiły o zamordowanym, że był "grzecznym, uczynnym chłopakiem, sąsiadem, a nie chuliganem". Babcia mówiła, że "nie był łobuzem, nie zrobił nikomu nic złego".
Oskarżeni mają 18-19 lat. Trzech z nich: Radosław K., Adrian G. i Adrian J. mają zarzuty współudziału w zabójstwie. Wojciech T. i Artur S. odpowiadają za pomocnictwo i zacieranie śladów. Ostatni oskarżony Maciej J., wspólnie z Radosławem K. i Adrianem G., ma zarzut pobicia dziewczyny (bez związku z zamordowanym Adrianem R.).
Radosław K. i Adrian G. nie przyznają się do zabójstwa, a jedynie do tego, że chcieli pobić, zastraszyć Adriana R., bo źle wypowiadał się o grupie, do której należą; miał też kogoś z ich grupy pobić. Adrian J. zaprzecza, że w ogóle był na miejscu zdarzenia. Wojciech T. i Artur S. przyznali się.
W sprawie jest jeszcze jeden podejrzewany o udział w zabójstwie, Jarosław Ostrówka, który jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Jego sprawa została wyłączona przez prokuraturę do odrębnego postępowania.
Proces będzie kontynuowany 28 lipca.