PolskaPrzepchnęli to. Szydło i Jurgiel przekonali firmy do produkcji konserw z ASF

Przepchnęli to. Szydło i Jurgiel przekonali firmy do produkcji konserw z ASF

Walka o biznes rolników przegrała z interesem konsumentów. Mimo początkowego oporu, ministerstwu rolnictwa udało się znaleźć grupę desperatów, firm które zgodziły się na zamówienie rządu wyprodukować konserwy ze świń pochodzących ze stref zakażonych wirusem ASF. To tajny projekt rządu.

Przepchnęli to. Szydło i Jurgiel przekonali firmy do produkcji konserw z ASF
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk
Tomasz Molga

11.08.2017 | aktual.: 11.08.2017 17:20

- To bardzo dobre konserwy, o najwyższej ponad 90-procentowej zawartości mięsa czy tłuszczu. Są bezpieczne, ponieważ surowiec przetworzono w temperaturze ponad 80 st. C, a w tych warunkach wirus ginie. Partia produktu trafiła już do jednej z rządowych agencji - zdradza WP jedna z osób zaangażowanych w projekt. Nieoficjalny ton wynika stąd, że ministerstwo zobowiązało się zachować w tajemnicy dane producentów. Gdyby podano ich nazwy, czy marki to Polacy nie włożyliby czegoś takiego do sklepowego koszyka. To właśnie my mamy zjeść 100 tys. świń, które jeszcze niedawno przeznaczonoby do utylizacji.

Nie wiem co jem

Minister Krzysztof Jurgiel, a za jego namową również premier Beata Szydło uzgodnili, że walka z epidemią wirusa ASF wymaga specjalnych działań. Dlatego raz u premier, a kilkakrotnie w ministerstwie rolnictwa organizowano spotkania z przedsiębiorcami z branży mięsnej. Zachęcano ich do zagospodarowania świń ze stref zajętych przez wirusa. Ministerstwo rolnictwa wypłaca miliony złotych rolnikom refundując im koszty likwidacji stad tuczników. Jurgielowi szkoda było zostawić to mięso na zmarnowanie.

Trudno krytykować szczytny cel (ograniczenie strat budżetu państwa i narzekań rolników), bardziej chodzi o metodę. Konserwowe szynki, mielonki, pasztety nie są w żaden sposób oznaczane, że surowiec do ich produkcji pochodził z tzw. niebieskich stref (tak określane są siedliska występowania wirusa). Trafią do rolniczych agencji, a te rozdystrybuują towar do jednostek budżetowych. W praktyce wojska, zakładów karnych, szpitali być może nawet szkół. Podkreślmy, że finalne produkty mają być w pełni bezpieczne. Jednak nam konsumentom nie pozostawiono wyboru. Zjemy je nieświadomi, a skazani na zapewnienie ministerialnych ekspertów, że nic nie zaszkodzi.

- Projekt był realizowany, ale dane na ten temat posiadają klauzulę informacji niejawnych i zgodnie z ustawą o ochronie informacji niejawnych nie mogą zostać podane do publicznej wiadomości - stwierdza Małgorzata Książyk z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Ciemny lud to zje

Pomysł od początku budził kontrowersje. Pierwszych 16 producentów żywności wycofało się z projektu, co Jurgiel komentował w ten sposób. - Niestety, zakłady się wycofały. Mamy teraz małe możliwości. Ja podejmę rozmowy jeszcze raz. Środki finansowe są, możliwości stworzyliśmy, jest ustawa, ale jest blokada zakładów przetwórczych. Nie wiem, jak z tym postąpimy, jest zła wola - martwił się kilka miesięcy temu minister.

Czyli jednak firmy miały wątpliwości. Nie wiadomo czym mamił i jakich argumentów użył minister, ale w końcu znalazł desperatów gotowych podjąć się misji. Skąd tajność? Wystarczy przypomnieć co rok temu spotkało firmę Animex , gdy okazało się że surowiec nie spełnia norm dotyczących zawartości antybiotyków. Przez jedną świnkę wszczęto alarm na całą Polskę i zdejmowano kiełbasy ze sklepowych półek.

Przypomina to głośną aferę z wykorzystaniem soli drogowej do przygotowania jedzenia. Zaczęło się od wielkiej afery ujawnionej przez dziennikarzy. A skończyło... utajnieniem listy firm, które sypały sól do żywności. Wtedy również urzędnicy za nas stwierdzili, że jedzenie doprawione środkiem do posypywania dróg nie zaszkodzi.

Żeby nie było wątpliwości, o czyj interes chodzi zacytuję komunikat ministerstwa: "Ustawa ma pomóc rolnikom w sprzedaży zdrowych tuczników z tzw. stref zagrożonych w związku z wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń. Każda świnia, która zostanie zakupiona, będzie przebadana, ale jej mięso nie trafi bezpośrednio do handlu, lecz będzie przerobione w temperaturze powyżej 80 st. Celsjusza. Nowe przepisy przewidują skup, po cenach rynkowych około stu tysięcy sztuk trzody chlewnej z terenów zagrożonych wystąpieniem wirusa ASF i przerobienie ich na konserwy. Tak przerobione mięso ma docelowo trafiać do instytucji publicznych. Będzie ono zamawiane z pominięciem prawa zamówień publicznych."

politykażywnośćrolnicy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1042)