PolskaPrzeniesiono policyjny depozyt rzeczy z katastrofy pod Szczekocinami

Przeniesiono policyjny depozyt rzeczy z katastrofy pod Szczekocinami

Z Zawiercia do Katowic przeniesiono policyjny depozyt rzeczy znalezionych w miejscu katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. Policja podaje, że wciąż nieodebranych zostało m.in. kilka worków odzieży.

05.04.2012 | aktual.: 05.04.2012 12:27

Jak poinformował aspirant Marek Wręczycki z zespołu prasowego śląskiej policji, po nieodebrane jeszcze po katastrofie rzeczy można od czwartku zgłaszać się w komendzie wojewódzkiej policji w Katowicach. W tej sprawie można też kontaktować się z funkcjonariuszami pod numerem 32 200 27 70 w godzinach pracy.

- W ponad miesiąc po katastrofie dotąd nieodebranych pozostało m.in. kilka worków odzieży, a także plecak, torby czy nawet narty. Po odbiór należy zgłaszać się z dokumentem tożsamości - wskazał Wręczycki.

Wszystkie przedmioty będą - tak jak dotąd w Zawierciu - wydawane za pokwitowaniem. Policjanci krótko przesłuchują w charakterze świadka wszystkich zgłaszających się, m.in. prosząc o opisanie poszukiwanych rzeczy.

Bezpośrednio po katastrofie wszystkie znajdowane na miejscu rzeczy były zabezpieczane i przewożone do komisariatu w Szczekocinach. Krótko później depozyt przeniesiono do komendy policji w Zawierciu - według policjantów, tam wydanych została już zdecydowana większość należących do podróżnych przedmiotów.

W katastrofie w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - 3 marca wieczorem zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa.

W wyniku katastrofy zginęło 16 osób - 11 podróżnych i pięciu pracowników kolei, a ponad 50 zostało rannych. W miesiąc po katastrofie w szpitalach pozostawało jeszcze pięć osób.

Śledczy zdecydowali dotąd o postawieniu zarzutu spowodowania katastrofy tylko jednej osobie - dyżurnemu ruchu. Według prokuratury doprowadził on do skierowania jednego z pociągów na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem. Dyżurnego dotąd nie udało się przesłuchać; ze względu na stan zdrowia nie został mu też formalnie przedstawiony zarzut.

Dyżurny, krótko po zatrzymaniu, został umieszczony w szpitalu psychiatrycznym, a zespół biegłych psychiatrów od tego czasu podtrzymuje, że nie może on uczestniczyć w czynnościach procesowych. Obecnie trwa zarządzona przez sąd jego obserwacja w zakładzie leczniczym - powinna zakończyć się pod koniec kwietnia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)