Przemoc w młodzieżowym ośrodku. Były policjant doradza zamknięcie placówki w Renicach
- Jeśli relacje bicia przez wychowawców w Renicach zostałyby udowodnione, to sprawcy nie powinni już znaleźć pracy jako pedagodzy pracujący z młodzieżą - mówi WP Dariusz Loranty, były policyjny negocjator, ekspert do spraw bezpieczeństwa. On także doradza zamknięcie ośrodka młodzieżowego, który opisaliśmy we wstrząsającym reportażu.
Wychowankowie Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Renicach (woj. zachodniopomorskie) postanowili przerwać zmowę milczenia wokół stosowania tam brutalnych kar. Opowiedzieli o biciu pałką teleskopową, metalową latarką, kijem bejsbolowym.
W dodatku grupa najbardziej zdemoralizowanych wychowanków podporządkowała sobie słabszych kolegów, zaprowadzając rygory podobne do realiów życia więziennego. Główny bohater reportażu po próbie ucieczki z ośrodka złamał kręgosłup i może zostać kaleką do końca życia.
- Jestem wstrząśnięty opublikowanym materiałem. Przepisy pozwalają, aby w nadzwyczajnych sytuacjach mogło dojść do zamknięcia takiego ośrodka, a następnie utworzenia go na nowo, już z nową kadrą. Ponieważ patologiczna sytuacja trwała kilka lat i brakowało właściwych reakcji instytucji nadzorujących, rozpoczęcie wszystkiego na nowo byłoby wskazanym rozwiązaniem - mówi WP Dariusz Loranty, były policjant, a obecnie szef ekspertów bezpieczeństwa Instytut Badań i Analiz Strategicznych CIRSA.
Ekspert wyjaśnia, że przepisy o MOW dopuszczają stosowanie w nich takich środków jak umieszczanie podopiecznych w pokojach izolacyjnych, a nawet użycie siły fizycznej w sytuacji prób ucieczki, buntu.
- Wychowawcy nie mogą natomiast zadawać przy tym ciosów, wymierzać kar i tolerować istnienie patologicznego systemu dyscypliny opartego na przemocy wewnątrz ośrodka. To jest właściwie dyskwalifikacja z zawodu - dodaje.
Przemoc w Renicach. "To jest wiarygodne"
Ekspert odniósł się także do stanowiska kierownictwa ośrodka w sprawie zarzutów o stosowanie przemocy. Przypomnijmy, że Małgorzata Woroch, pełniąca obowiązki dyrektora MOW w Renicach, tak odpowiedziała WP na zarzuty wychowanków: "Większość naszych wychowanków, jeśli nie 100 proc., to są agresorzy. Więc przemoc nie jest nam obca. I jeżeli ktoś twierdzi, że w jakimś ośrodku lub szkole nie ma przemocy, to kłamie. Oskarżenia, jakich doznajemy ostatnio, wręcz pomówienia, jak to u nas jest przemoc większa niż gdziekolwiek indziej, to są wierutne kłamstwa".
- Niestety, ale relacja przedstawiona przez głównego bohatera jest spójna. Na podstawie własnego doświadczenia jestem skłonny uznać ją za wiarygodną. Przypomnę, że do ośrodków wychowawczych trafia najtrudniejsza młodzież, wymagająca stosowania wyjątkowych metod pracy i organizacji życia oraz nauki. Ta młodzież powinna być pod opiekę ekspertów, których nie ponoszą emocje. Właśnie po to stworzono w przepisach system reguł postępowania z wychowankami ośrodków, aby wykluczać stosowanie przemocy - komentuje były policjant.
ZOBACZ TAKŻE: Arłukowicz o wstrząsającym reportażu WP. "Muszą ponieść odpowiedzialność"
Burza w sprawie ośrodków wychowawczych. Będą kontrole?
Kim są młodzi ludzie trafiający do młodzieżowych ośrodków wychowawczych? Decyzję podejmuje sąd rodzinny. Zazwyczaj dzieje się tak z inicjatywy szkoły. Po przypadkach agresywnych zachowań wobec innych uczniów, kradzieżach, ucieczkach z domu, piciu alkoholu, używaniu narkotyków czy dopalaczy.
Nieletniemu umieszczonemu w ośrodku "zapewnia się warunki niezbędne do nauki, resocjalizacji, a także terapii psychologicznej" (cytat z rozporządzenia w sprawie szczegółowych zasad pobytu nieletnich w młodzieżowym ośrodku wychowawczym).
Po publikacji reportażu "stanowcze i radykalne kroki" zapowiedział minister edukacji Przemysław Czarnek. Nie wykluczył też zamknięcia placówki.
Na publikację Wirtualnej Polski zareagowała również m.in. posłanka PiS Elżbieta Płonka z sejmowej podkomisji ds. zdrowia psychicznego. - Ta placówka powinna zostać zamknięta. Będę nalegać, aby jak najszybciej na forum sejmowej podkomisji odbyła się debata na temat nadzoru nad młodzieżowymi ośrodkami wychowawczymi i zapewnienia ich podopiecznym właściwej opieki psychologicznej - przekazała polityk.