SpołeczeństwoPrzemoc, o której mówi się za mało. Manipulacja, kontrola i białe rękawiczki

Przemoc, o której mówi się za mało. Manipulacja, kontrola i białe rękawiczki

- To typ narcyza manipulanta. Przy ludziach potrafił grać fantastycznego męża. Był tak dobry w tym swoim udawaniu, że wszyscy go uwielbiali. Mówili, że pana Boga złapałam za nogi. Tylko ja wiedziałam, jaka jest rzeczywistość. Gdy drzwi zamykały się za gośćmi, wszystko wracało do normy. Zaczynało się piekło - opowiada Wirtualnej Polsce Magda.

Przemoc, o której mówi się za mało. Manipulacja, kontrola i białe rękawiczki
Źródło zdjęć: © Fotolia

Wyszła za mąż w wieku 40 lat. Andrzej był przystojny, oddany. Kochała go. Pierwsze dwa lata małżeństwa były wspaniałe. - Bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Nie mieliśmy żadnych problemów - wspomina Magda. Sytuacja zmieniła się, gdy zachorowała matka Andrzeja. - Postanowiliśmy, że przeniosę się do niej na jakiś czas. Opiekowałam się nią najlepiej, jak potrafiłam. Była ciężko chora. Po roku zmarła. Kiedy wróciłam do domu na stałe, wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Atmosfera, jego podejście do mnie. Jakbym weszła do obcego domu. To wtedy zaczął się nade mną psychicznie znęcać - opowiada.

"Wystarczyło jedno nieodpowiednie słowo"

Po krótkim czasie przeprowadzili się do innego miasta. Andrzej przez pół roku nie mógł znaleźć pracy. - Umówmy się, nie wysilał się, by ją znaleźć. Na początku było mu nawet wygodnie. Ja przynosiłam do domu wypłatę, zajmowałam się domem, a on leżał i całymi dniami oglądał telewizję. Później przyszedł moment sfrustrowania. Zaczął robić mi awantury. Wszędzie i o wszystko. Potrafił obudzić mnie w środku nocy, jeśli tylko znalazł jakiś pretekst do krzyku - opowiada Wirtualnej Polsce kobieta.

Andrzeja mogło wyprowadzić z równowagi dosłownie wszystko. Jedno nieodpowiednie słowo, źle powieszona zasłona. - Robił mi awantury o każdej porze dnia i nocy. Miałam wrażenie, że na siłę szuka pretekstu, żeby się do czegoś przyczepić. A później wygłaszał mi tyrady przez pół nocy - mówi Magda.

- Dużo mówi się o przemocy fizycznej, ponieważ stosunkowo łatwo możemy ją zdiagnozować. Często zdarza się jednak, że ofiary doznają przemocy psychicznej. Tę dużo trudniej zauważyć - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską radca prawny Aleksandra Ejsmont. - Ofiary często opowiadają o przemocy, charakteryzując ją jako zwykłą kłótnię, nieporozumienie. Czasami opowiadam im tę samą scenę, bardziej dosadnie nazywając pewne zachowania. Po wysłuchaniu zaczynają zdawać sobie sprawę, że w danej sytuacji doświadczali przemocy psychicznej - bo były obrażane, upokarzane. Ofiary przemocy często nie zdają sobie sprawy z tego, że to, co dzieje się w ich relacjach jest przemocą - dodaje.

Andrzej nigdy nie uderzył Magdy. Być może dlatego w jej głowie nie zapaliła się czerwona lampka z napisem "uciekaj". Tym bardziej, że po kilku dobrych miesiącach Andrzej dostał pracę. - Uspokoił się. A ja nabrałam nadziei, że będzie dobrze - opowiada. Bardzo chciała mieć dziecko. Właśnie z Andrzejem.

"Typ narcyza manipulanta"

- W moim wieku, nie było łatwo, ale udało się. Byłam niesamowicie szczęśliwa. Pomyślałam, że teraz na pewno wszystko się ułoży - wspomina Magda. Andrzej bardzo szybko sprowadził ją na ziemię. Wykorzystał sytuację, że była ograniczona ruchowo i systematycznie zaczął izolować żonę od znajomych i przyjaciół. - Wiedziałam, że jest źle. Próbowałam z tym walczyć, tłumaczyć mu, że tak nie powinno być. Ale wszystko obracało się przeciwko mnie. Zaczęłam mieć stany depresyjne. Motywowało mnie wyłącznie dziecko. Wiedziałam, że nie mogę się załamać - opowiada Wirtualnej Polsce.

- Może nam się wydawać, że jeśli pojawia się przemoc, to wyłącznie w patologicznych środowiskach. To nieprawda. Występuje w każdej grupie społecznej. Przemoc, i to w niezwykle wyrafinowanej formie, bardzo często występuje wśród osób z wyższym wykształceniem, mających bardzo wysoką pozycję społeczną - tłumaczy Ejsmont. - Jeśli sprawca cieszy się uznaniem w danej społeczności, jego ofiara ma utrudnioną sytuację. Musi przełamać kolejny stereotyp dotyczący tego, że osoba, która np. jest autorytetem, nie może być sprawcą przemocy. To bardzo trudne. Na dodatek z tego względu sytuacje zgłaszane przez ofiarę przemocy mogą być uznawane za niewiarygodne - dodaje.

- Andrzej to typ narcyza manipulanta. Przy ludziach potrafił grać fantastycznego męża. Był tak dobry w tym swoim udawaniu, że wszyscy go uwielbiali. Mówili, że pana Boga złapałam za nogi. Tylko ja wiedziałam, jaka jest rzeczywistość. Gdy drzwi zamykały się za gośćmi, wszystko wracało do normy. Zaczynało się piekło - opowiada Magda. - Ludzi traktował z góry. Uważał, że wszyscy są niewarci jego towarzystwa. Z równowagi wyprowadzało go dosłownie wszystko. To, że kupiłam zbyt drogie banany, albo to, że zatankowałam zbyt drogą benzynę - dodaje. Zaczął wydzielać Magda pieniądze na jedzenie. Rozliczał ją z każdego grosza.

Finansowe uzależnienie

- Nie byłam w stanie zapamiętać ceny każdego produktu. Gubiłam się w tym. Kazał stworzyć mi tabelkę, w której dokładnie, dzień po dniu, miałam wpisywać każdy wydatek. Co do grosza - opowiada kobieta. Jeśli coś się nie zgadzało, robił awanturę. Podobnie jak wtedy, gdy kupiła coś droższego. - Po pewnym czasie wiedziałam już, które rzeczy mogę wrzucić do koszyka, by nie narazić się na jego krzyki. Te same owoce, te same serki. Nauczyłam się jak działać, by unikać awantur. Chodziłam wokół niego na palcach - wspomina.

Andrzej był typem choleryka. Rzucał czym popadnie, wyrywał sobie włosy z głowy. - Wyzywał mnie. Gniótł moje poczucie wartości. Bałam się. Wychodził, trzaskając drzwiami. Później wracał i przepraszał. I tak w kółko - wspomina kobieta.

- Konsekwencje przemocy domowej możemy zauważać na poziomie funkcjonowania społecznego, w relacjach z drugim człowiekiem. Ofiary przemocy bardzo trudno wychodzą ze schematu przemocowego, ponieważ go znają. Wiedzą, że sprawca będzie zachowywał się w określony sposób. Jeśli osoba podejmie decyzję o wyjściu ze środowiska, w którym doświadcza przemocy, często oznacza to wyprowadzkę z domu, czyli gigantyczne zmiany. Zwykle towarzyszy temu lęk przed tym, czy da sobie radę, często istotną rolę odgrywa czynnik ekonomiczny – bo np. wcześniej to sprawca był jedynym żywicielem rodziny. Osoba doświadczająca przemocy obawia się, że sobie nie poradzi, nie będzie w stanie samodzielnie się utrzymać - mówi Aleksandra Ejsmont.

97 tys. ofiar rocznie

Gdy Magda przeszła na urlop macierzyński, musiała zawiesić swoją firmę. Zajmowała się dzieckiem i domem. - Stałam się finansowo całkowicie uzależniona od mojego męża. To był koszmar - wspomina.

- Ofiara przemocy, by podjąć decyzję o zgłoszeniu, musi przełamać w sobie kilka barier. Często zadają sobie pytanie: dobrze, zgłoszę sprawę na policję, ale jaką mam gwarancję, że sprawca zostanie zatrzymany, zostanie odseparowany ode mnie i mojej rodziny i nie będę narażona/ narażony na odwet? Lęk przed tym bardzo często skutkuje tym, że osoby doświadczające przemocy zwlekają z szukaniem pomocy - mówi Wirtualnej Polsce Aleksandra Ejsmont.

Tylko w 2015 roku policja, za pomocą tzw. Niebieskich Kart, zarejestrowała 97 tys. ofiar przemocy i 76 tys. osób podejrzanych o jej stosowanie. - Pamiętajmy, że liczba przypadków stosowania przemocy, które nie są zgłaszane, jest gigantyczna. Ofiary bardzo często nie mówią o swoich doświadczeniach - dodaje Ejsmont. Tylko 12 tys. z nich zostało skazanych. Dlaczego? - Ponieważ ofiary często wycofują zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Nierzadko zdarza się, że policjanci zbiorą już cały materiał dowodowy, a osoba doznająca przemocy zmienia zdanie: bo partner jest już lepszy, bo zabrał na wycieczkę, bo zaczęli się dogadywać. Stąd tak duże różnice w liczbach - mówi Wirtualnej Polsce rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka.

Prokuratura często także umarza postępowania, chociażby z takiego powodu, że sprawca przemocy jest jedynym żywicielem rodziny, a jest zatrudniony w instytucji, która nie zatrudnia osób z wyrokiem. - Wówczas, według sądu, ewentualne skazanie spowoduje większą szkodę dla rodziny, która straci środki utrzymania. Małżeństwa są kierowane również na mediacje. Za pomocą osoby trzeciej próbują dojść do porozumienia - dodaje insp. Ciarka.

Mediacje z potworem

Według ofiar przemocy, mediacje, na które sąd kieruje małżeństwa, to "prosta droga do ułaskawienia potwora". - To jak negocjacje ofiary z terrorystą. Gdy do jednego stołu usiadłam z człowiekiem, którego bałam się przez dobrych kilka lat, nie było mowy o żadnej mediacji. Poddałam się od razu. Ze strachu i braku siły. Sprawcy przemocy to mistrzowie manipulacji. Mój owinął sobie kuratora i mediatora wokół palca - wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską jedna z kobiet.

1 sierpnia 2010 roku weszła w życie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Jej konsekwencją było wprowadzenie tzw. zespołów interdyscyplinarnych, w których skład wchodzą m. in. prokuratorzy, kuratorzy, funkcjonariusze policji i psycholodzy. Ich zadaniem jest opracowanie i realizacja planu pomocy w indywidualnych przypadkach wystąpienia przemocy w rodzinie i monitorowanie sytuacji rodzin, w których dochodzi do przemocy. Takie zespoły działają po wprowadzeniu do systemu Niebieskiej Karty danej rodziny. - Praca z ofiarą przemocy jest bardzo trudna, ponieważ często występuje u niej spora chwiejność w podejmowaniu decyzji, spowodowana lękiem - zaznacza Aleksandra Ejsmont.

"Trzeba zabić w sobie strach"

Magda urodziła dziewczynkę. Do awantur o codzienność doszły te związane z płaczem dziecka. - Wiedziałam, że muszę zacisnąć zęby. Przynajmniej do momentu, kiedy córka będzie mogła iść do żłobka. Wtedy miałam wrócić do pracy, uniezależnić się finansowo. Odejść - wspomina. Kiedy wróciła do firmy, złapała pion i pewność siebie, wciąż odwlekała ostatni punkt planu. - Cały czas wydawało mi się, że muszę odłożyć więcej pieniędzy, bo sobie nie poradzę - wspomina. W tajemnicy przed Andrzejem poszła na terapię. - Grupa uświadomiła mi, że nie mogę się nad sobą rozczulać. Muszę myśleć o lepszej przyszłości. Postawić sobie cel i go zrealizować. Tak zrobiłam - wspomina.

-- Dużą pomocą dla osób doświadczających przemocy są organizacje pozarządowe, zwłaszcza te, które specjalizują się w pracy z ofiarami przemocy. Znają schemat przemocowy, wiedzą z jakimi trudnościami mogą spotkać się w pracy osobami w takiej sytuacji - zaznacza radca prawny Aleksandra Ejsmont.

Teraz Magda mieszka sama z córką. Wciąż toczy się sprawa rozwodowa, na której Andrzej usilnie próbuje udowodnić jej winę i odebrać dziecko. - Jak się rozstaliśmy, poczułam ulgę. Cieszyłam się, że już go nie ma. Odżyłam. Przede mną jeszcze jedna walka. O córkę. Ciągle staram się iść do przodu i na tym jestem skoncentrowana. Trzeba zabić w sobie strach i zbudować swoje życie od nowa. I ja to robię - mówi.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
przemocpsychologofiara
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (293)